Info.

NOWA SERIA! Prolog + (I) Never Mind " 2802
(XII) Can you trust me? - 0103
(one shot) EXO - Kaisoo "shh, jestem z tobą" 0503
(XIII) Can you trust me? - 1203
NOWA SERIA! (II) Never mind - 1503
(one shot) BTS - Namjin "Nie martw się" - 1903
(one shot) BTS - Kookiemonster "Daj dziecku pojeździć" - 2603

^ jest już napisane, więc znikome szanse, że jakakolwiek data się zmieni.

sobota, 20 czerwca 2015

BTS - Can you trust me? (II)

 Kyo melduje się z nowym rozdziałem!
*zasłania się rękami* nie bij, nie bij, a ja będziesz tłumaczyć i tak nie trafi! Wiem, jestem złym człowiekiem w ogóle....
Mam wrażenie, że akcja dzieje sie zbyt szybko... ale z drugiej strony myślę też, że jakbym miała rozdrabniać wszystko na części pierwsze to ta seria byłaby trzy razy dłuższa. 
Tak, "zrobiłam" plan wydarzeń, 
ta seria będzie długa, nawet bardzo długa *muzyczka z Mody Na Sukces*

Koniec szkoły coraz bliżej (chwalmy niebiosa)
więc rozdziały jak i one shoty (a trochę ich się nazbierało) będą się pojawiać częściej, a rozdziały będą dłuższe! 

Wracając do mojego monologu, 
pod ostatnią częścią pisałam, że stuknęło nam ponad 7k wyświetleń... teraz mamy prawie 8k 
cieszę się bardzo, że coraz więcej osób tu zagląda :)
A teraz zapraszam do czytania~!
Jeśli Ci się podoba daj znak! Lub poleć innym! 

Miłego czytania :)
edit: jak ja wielbię wasze rozkminy w komentarzach co do treści  >>>>>>>
 ________________________________________________________


16:15
Wczoraj był dzień,  w którym sprzeciwiłem się SongHye. Ale myślę, że ona wiedziała, że kiedyś to zrobię.  Wziąłem całą tabletkę. To podwójna dawka.  Nic mi się nie działo, oprócz tego, że znalazłem się na moście...
Nie wiem dlaczego ale nie pamiętam co tam robiłem,  nie pamiętam też jak tam trafiłem i jak wróciłem. Wiem, że potem długo spałem, tak długo, że nie poszedłem do szkoły.  Hyung,  kiedy się obudziłem zobaczyłem esemesa.  Wiesz od kogo był?
Był od Ciebie. Napisałeś żebym wracał do domu, jeśli życie mi jeszcze miłe.  Czy to znaczy, że jeszcze się o mnie martwisz?
Wiesz, że uśmiechnąłem się czytając tę wiadomość?
Teraz tak myślę...  musiałeś słyszeć jak wychodzę...  albo widzieć.
Dzisiaj myślałem dużo o naszej nocnej, prawie jak za dawnych czasów, rozmowie...  Tak bardzo nie mogę zrozumieć , że wiesz kto to SongHye...  Mówiłem Ci może o niej? Nie pamiętam,  ale bardzo mnie to zastanawia.
Powiesz mi, z kim rozmawiałeś?
Powiesz mi skąd w ogóle to pytanie?
Odezwij się do mnie...
Proszę 


- JESZCZE RAZ!  - głos lidera odbił się echem od ścian sali treningowej.  Mocno podenerwowany chłopak podszedł do głośników i przewinął piosenkę do początku.
Był późny wieczór, w sali zaopatrzonej w wielkie lustra panowała inna niż zazwyczaj atmosfera,  chłopcy byli już porządnie zmęczeni a  powtarzanie po raz n-ty tego samego układu nie polepszał sprawy.
- Bokiem i już wychodzi ta piosenka - westchnął Hoseok odkręcając butelkę z wodą
- Będziemy ją męczyć póki pewne osoby -  tu Namjoon posłał wymowne spojrzenie trzy  czwaretej linii wokalnej - nie nauczą się porządnie tego układu. Pewien osobnik tutaj tez sprawia wrażenie jakby nie wiedział o co chodzi.  Nie po to trenujemy żeby dawać klapę.  Powinniśmy pracować jeszcze ciężej.
Taehyung i Jin spojrzeli po sobie a Jungkook wbił wzrok w parkiet świadomy,  że tym osobnikiem jest właśnie on. 
Suga podszedł do zaaferowanego Namjoona i poklepał go po ramieniu
- Niektórzy uczą się wolniej -  powiedział spokojnie ściągając czapkę z brązowych włosów -  mamy jeszcze czas.  Nadrobią.  A teraz odpuść bo wrzaskami nic nie zdziałasz,  a tylko pogorszysz sprawę. Nie rób afery z niczego hm?
- Wszyscy są wkurzeni i zmęczeni, dajmy sobie dzisiaj spokój - wtrącił  Jimin popierając się na kolanach - wyśpimy się i jutro przećwiczymy jeszcze dokładniej układ tyle razy, ile trzeba będzie.
Lider popatrzył po twarzach zebranych,  wszystkim prawie na stojąco zamykały się oczy, każdy był wyczerpany.  Podszedł do kontaktu i wyciągnął wtyczki kabli głośników.
- Macie racje...  -  odrzekł i spojrzał na zegarek w telefonie -  spotykamy się jutro, a właściwie dzisiaj,  o siedemnastej. J-Hope,  Jimin możecie jeszcze tylko potwierdzić, że mam rację co do tych trzech?
Jimin zakłopotany spojrzał na Hoseoka,  którego twarz nie wyrażała więcej niż "co mam teraz powiedzieć?"
- Noo...  tak - wydukał młodszy -  znaczy Tae nie ma takich problemów,  Jin hyung musi popracować a Kookie...
Urwał co miało znaczyć najprawdopodobniej to,  że nie potrafi skomentować tego co najmłodszy wyczyniał
- Ej no,  bez przesady -  oburzony Taehyung stanął w obronie młodszego -  Nie jest tak tragicznie. Nie pląta się nam pod nogami!
- Ale kilka razy wpadł na jednego i drugiego - odfuknął Hoseok
- Mówisz jakby tobie się żadne wpadki nie zdarzały...!  -  chłopak założył ręce na piersi a w jego na pozór miłym tonie można było usłyszeć nutę złości.
Zanim raper zdążył odpowiedzieć między nich wtrącił się Jin
- Tae -  spojrzał na chłopaka -  zluzuj. A ty -  tu jego spojrzenie powędrowało na drugiego - nie odpowiadaj.  Teraz wszyscy,  póki nie ma ofiar w ludności,  robią rząd i wynoszą się stąd prosto do zaparkowanego pod budynkiem bordowego auta.  Jasne? 


- Wy Idźcie,  ja go obudzę -  wyszeptał rudowłosy do stojących koło bordowego auta Seokjina i Namjoona,  młodsi zdążyli już pobiec do dormu i schować się przed mrozem panującym na zewnątrz -  chciałbym jeszcze z nim porozmawiać sam na sam...
Najstarszy kiwnął głową pobierając zmarznięte dłonie o siebie.
- Tylko nie siedźcie za długo tutaj - powiedział zarzucając rękę na ramię lidera - zimno jest,  żebyście się nie przeziębili
- Tak jest mamo - Taehyung przewrócił oczami
- Nie będę wam gotować rosołku jak będziecie leżeć z grypą -  powiedział oburzony,  po czym spojrzał na Namjoona - idziemy?
Chłopak kiwnął tylko głową po chwili już szli w stronę dormu, zostawiając za sobą ciemność, przez którą przedzierał się blask ulicznych latarni i  Taehyunga sam na sam ze śpiącym na jego ramieniu maknae.
Chłopak zamknął drzwi i zsunął delikatnie głowę młodszego ze swojego ramienia po czym sięgnął do wiszącej obok lusterka lampki samochodowej i pstryknął włącznik pozwalając, by blade światło rozbłysło we wnętrzu.
Ściągnął czapkę z głowy i spojrzał na pogrążonego we śnie chłopaka. Z wytworni do domu było niecałe dziesięć minut,  Jungkook musiał być porządnie padnięty skoro odleciał w drugiej minucie. Jego ręka kurczowo trzymała brzeg granatowej kurtki, unoszącej się pod wpływem miarowego oddechu,  jego bordowe włosy były lekko zmierzwione za to twarz odprężona.  Lekko otwarte usta układały się w delikatny uśmiech.
Dlaczego patrząc na niego,  Kim miał wrażenie, że patrzy na anioła?
Westchnął cicho.
Tae...  ponosi cie...
Z tą myślą przyszły kolejne wraz z okropnym uczuciem odrazy do samego siebie.  Dlaczego? Czuł żal do siebie za to,  że w niektórych momentach traktował go ostrzej niż na to zasłużył.
Nie mógł zrozumieć dlaczego inaczej nie potrafił. Wiedział jaki był. Chciał dla Jungkooka jak najlepiej, ale jednocześnie nie mógł sobie pozwolić na bliższe relacje.  Kim był osobą, która najpierw robi potem myśli, a na jakikolwiek błąd nie mógł sobie pozwolić. 
Nie chciał mówić mu czegokolwiek,  było za wcześnie,  nie miał wystarczającej pewności. Chłopak tylko by się zawiódł.
Póki co,  Taehyung ma czas nad myśleniem nad całą tą sprawą jak i nad sobą, i zdecydowaniem co dalej. Te dwie różne drogi połączyły się w jedna,  bardzo krętą. 
Nie miał pojęcia ile czasu wpatruje się w przyjaciela, jednak po chwili ocknął się z zamyślenia,  odnalazł zatrzask i z cichym kliknięciem odpiął pas. 
- Kookie - szepnął przyjeżdżając dwoma palcami po linii jego szczęki po czym delikatnie szturchając go w policzek  - obudź się, już jesteśmy.
Odpowiedzą było ciche mruknięcie i niezdarna próba podrapania policzka.
Tae uśmiechnął się.
- Musimy wysiadać -  powiedział już nieco głośniej
- Gdzie? -  młodszy potarł oczy pięściami, wyglądając przy tym całkiem jak małe dziecko
- Do domu. Jesteśmy w samochodzie
- Gdzie reszta? - spytał rozmasowując kark
- Poszli już, my też powinniśmy.
Jungkook spojrzał na starszego.
- Dziękuję - odparł po chwili
- Nie chciałem, żebyś znów latał w nocy po Seulu - mówiąc to machął ręką, młodszy uśmiechnął się.
- Stanąłeś dzisiaj po mojej stronie...
- Aa, to - pokiwał głową - Namjoon czasami się zbyt denerwuje.
Przez chwilę trwali w milczeniu, ani jeden ani drugi nie miał zamiaru wysiąść.
- Mogę o coś spytać? - młodszy po chwili zabrał głos
- Pytaj.
- Nie bądź zły, ale bardzo jestem ciekawy - zaczął - powiedz mi z kim wczoraj rozmawiałeś?
Chłopak westchnął, a jego głos przybrał zfrustrowany ton.
- Wysiadaj. -odparł twardo otwierając drzwi
Znów to samo, było tak dobrze, a musiał to zepsuć jednym pytaniem. Karcił się w duchu za swoją głupotę. Bez zastanowienia otworzył drzwi i opuścił auto. Jego policzki owiał mroźny wiatr, a na głowę spadło kilka płatków śniegu. Znów zaczynało sypać. Nie czekając na Taehyunga zaczął iść po skrzypiącym pod stopami śniegiem w stronę dormu.
I tak by mu nie powiedział.
- Kookie, czekaj! - jego uszu dobiegł głos starszego, który pociągnął go w tym samym momencie za ramię i odwrócił do siebie - Mój brat... mój brat jest policjantem - chłopak przygryzł wargę i spojrzał w dół -  on chciał ze mną porozmawiać na temat pewnej sprawy,  którą prowadzi.
- Rozmawiałeś z bratem?  Nie z dziewczyną?
- Skąd to przypuszczenie? - podniósł głowę
- Nieważne...  masz się z nim spotkać,  to poważne?
Taehyung pokiwał głową.
Dlaczego mu nie uwierzył? 

 2:45
To bardzo dziwne.  Gdy się obudziłem zobaczyłem Ciebie. Ucieszyłem się, nie wiem dokładnie czy dlatego, że mnie obudziłeś i nie skazałeś na noc w aucie, czy to, że jednak pomyślałeś o mnie i zostałeś. Pomyślałem, że powinien spytać o poprzednią noc. Powiedziałeś, że chodzi o Twojego brata. Kłamałeś,  ale to nic.  Widocznie to tak ważne, że nie mogę wiedzieć.  Powinienem dać z tym spokój.  To twoja sprawa, a ja nie powinienem się wtrącać. Obiecuj mi tylko, że nie wpakujesz się w żadne, kłopoty, dobrze?
Mój dzień dzisiaj był wyjątkowo spokojny,  może dlatego,  że usunąłem. Spokojny oprócz tego, że Namjoon hyung dał mi dobitnie do zrozumienia, że jestem beznadziejny. Miał rację,  nie idzie mi ten układ. Ale to zadrobię, będę lepszy, będę ciężko pracował i będę lepszy. 
 Może jutro uda mi się z Tobą porozmawiać,  tak o niczym.  
Chciałbym żeby stare czasy wróciły...
Hyung, czy Ty też? 


Kookie zerwał się do pionu jednocześnie uderzając kolanem w o lekko wystający blat biurka. Rozejrzał się po pokoju, słońce wpadało zza odsłoniętych zasłon prosto na przeciwległą ścianę oświetlając chłopaka i kilka półek powieszonych ponad biurkiem. Pamiętał, że ostatnie co widział, to podręcznik do najgorszego przedmiotu, jaki mógł istnieć, biologii, siedział nad nim do wpół do trzeciej w nocy, a przynajmniej o tej godzinie ostatni raz patrzył na zegarek.
- Kiedy ja usnąłem? - spytał sam siebie pocierając obolałe kolano, sięgnął po telefon leżący między porozwalanymi zeszytami, książkami i przyborami do pisania i sprawdził godzinę, po czym zerwał się z miejsca ponownie uderzając kolanem, tym razem o wystającą szafkę stojącą koło biurka. Zaklął pod nosem. Był zmęczony, oprócz kilku minut snu w aucie, spał około trzech godzin.
- Jungkookie! - drzwi jego pokoju otworzyły się niespodziewanie ukazując stojącego w samych, szarych, dla ścisłości, dresach, Kim Namjoona. Jego ciemne włosy układały się w totalny chaos. Przejechał ręką po zaspanej twarzy próbując się rozbudzić - Co ty się tak tłuczesz? Jest szósta rano...Niektórzy chcą spać.
- Mógłbyś pukać zanim wejdziesz do mojego pokoju? - spytał młodszy pakując potrzebne książki do torby po czym podszedł do szafki, wyciągnął pierwszą lepszą bluzę i założył na siebie. - Gdzie mój telefon?! - spojrzał pytająco na chłopaka, który patrząc na niego jak na debila wskazał na jego rękę, Jeon podążył za jego wzrokiem - No tak...
Wrzucił telefon do kieszeni spodni i złapał torbę z książkami, sprawdzając czy ma wszystkie potrzebne rzeczy ominął chłopaka i ruszył do kuchni.
- Hyung.... - zaczął gdy chłopak pojawił się tuż za nim - O której mamy tą próbę?
- Siedemnasta, wyrobisz się? - spytał penetrując wnętrze lodówki w poszukiwaniu szczęścia tj. jakiejś chemii, którą ktoś nazwał "mrożoną herbatą"
- Postaram! - krzyknął z przedpokoju ubierając trapery, założył kurtkę, czapkę i wyszedł rzucając krótkie "Pa hyung!"
Starał się nie zwracać uwagi na to, że gdzieś w oddali ktoś krzyczy. To zdarzało się bardzo często w pobliżu szkoły, ale nigdy nie na samym terenie. Zbyt surowa była kara za złamanie regulaminu, wzmianka o bójkach też się w nim pojawiła. A bójki i różnego rodzaju tortury fizyczne, jak i psychiczne, były ulubionym zajęciem paczki Kyunga. Ten chłopak był jednym z najniebezpieczniejszych osób w szkole, często wszczynał bójki, albo łapał jakiegoś młodziaka i wyciągał od niego kasę. Kyung odstraszał samym wyglądem; miał szerokie tunele w uszach, jego twarz jak i całe ciało było wychudzone, ubrania zwykle na nim wisiały a w połączeniu z długimi włosami zaczesanymi do tyłu dawało dość odrzucający zestaw. Jungkook nie miał pojęcia co SongHye w nim widziała. Dziewczyna była jego zupełnym przeciwieństwem, była ładna, często się uśmiechała i lubiła Jeona. Chyba jako nieliczna go akceptowała, niedługo po tym jak zaczęli się do siebie zbliżać, musiała opuścić szkołę. Zaraz potem zaczęło się to...
Wsłuchiwał się w świst wiatru i starał skupić na zimnych płatkach śniegu, padających na jego twarz i drażniących jego skórę, gdy usłyszał płacz. Rozejrzał się, całkiem niedaleko niego, z boku szkoły, obok nagich drzew, stała grupka uczniów. Kilka dziewczyn pokazywało palcami na, trzymającego za kołnierz koszulki i przyciskającego do ściany jakiegoś niewinnego ucznia, Lee JongKyunga, który jakby nie zwracał uwagi na swoich przyjaciół, sprzedał kolejne uderzenie w twarz trzymanego chłopca. Jungkook zatrzymał się gdy usłyszał kolejny krzyk.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili już biegł w jego stronę. Złapał w mocnym, jak na niego, uścisku wycelowaną dłoń starszego, jednocześnie zwracając na siebie całą uwagę wszystkich zebranych. Usłyszał jak przez mały tłum roznoszą się ciche szepty. Czuł jak mocno ze strachu bije mu serce, ale nie mógł zostawić tak kolejnej ofiary na pastwę losu. Zbyt dobrze wiedział jak ten chłopak się teraz czuje. W porywie wściekłości pchnął Kyunga na ścianę i jednym, niezbyt celnym, aczkolwiek skutecznym, ciosem pozbawił go na kilka sekund orientacji. Mając do dyspozycji urywek czasu złapał pobitego chłopaka i pociągnął do biegu.
Po chwili biegu wpadli do korytarza oddychając ciężko, szybki bieg na zimnym powietrzu nie pozwalał zbyt dobrze oddychać.  Dopiero teraz doszło do niego co zrobił, popatrzył na, lekko krwawiącego z rozwalonej wargi, chłopaka.
- On cię zabije - wydyszał zanim Jungkook zdążył coś powiedzieć
- Wiem...dolałem oliwy do ognia - przerwał by wziąć głębszy oddech - zgłoś to nauczycielom, ja nie chcę się w to pakować. Mnie tu nie było - westchnął ponownie - sam uciekłeś.
Chłopak pokiwał głową
- Dziękuję! - krzyknął odchodząc
Siedział na lekcji koreańskiego, zwykle zajmował jedną z pierwszych ławek, teraz jednak zajął jedną z tylnych, przy oknie, by móc się bezpodstawnie wpatrywać w niebo. Lubił niebo, lubił śnieg i lubił deszcz. Gdy był mały, zawsze z tatą lepili bałwany i organizowali kulig, a w wakacje, gdy padał deszcz biegał po łące ciesząc się z każdej kropelki wody, która kapnęła na jego skórę. Potem, siedząc w ogrodowej altance i opatulony w koc i zajadając się ciastkami obserwował tęcze, która wstąpiła na niebo. Lubił to robić, zwłaszcza w wakacje, kiedy nie martwił się tym, że pójdzie za późno spać, czy tym, że nie zdąży pożegnać się z mamą zanim ta wyjedzie do pracy.
Wspominając tak swoje dzieciństwo, z zamyślenia wyrwały go wibracje telefonu. Wyjął go dyskretnie z kieszeni, tak by nauczycielka nie widziała. Odblokował go i kliknął w ikonkę nowej wiadomości.
OD: Namjoon -> Kiedy kończysz? 
Przez chwilę się zastanawiał, czy czasem nie mówił mu rano tego?
OD: Jungkook -> O 15. Mówiłem Ci. Coś się stało?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
OD: Namjoon  -> Nie. Zaraz po szkole przyjdź do sali, my wychodzimy prędzej.
- Jeon Jeongguk - słyszał swoje imię nad sobą, podniósł głowę czekając na najgorsze. Starsza kobieta stała nad nim ze skrzyżowanymi rękami na piersi i wpatrywała się w niego ze złością. - Nie słyszysz jak do ciebie mówię?
- P-przepraszam... - wyjąkał spuszczając głowę słyszał śmiech uczniów i mógł sobie wyobrazić jak pokazują na niego palcami.
- Nie przepraszaj, tylko uważaj na lekcji. Dyrektor prosi cię do gabinetu. - poinformowała go i wróciła do swojego biurka - Teraz.
Chłopak wstał nerwowo przygryzając wargę i pokiwał głową po czym opuścił pomieszczenie.
No to teraz jesteś trupem Kookie.
Przeszedł przez długi korytarz i zapukał w odpowiednie drzwi. Chwilę później stał już przed obliczem dyrektora i jego syna.
No pięknie.
 - Słyszałem, że byłeś świadkiem pobicia ucznia przez mojego syna.. - zaczął
Kurwa...!
A niech tylko spotkam tego chłopaka...
- On mnie pobił! Nie ja kogoś, on mnie! - Kyung poderwał się na nogi wskazując go palcem, jednak zaraz po chwili został uciszony jednym gestem ręki rodziciela.
- Więc jak było? - spytał patrząc prosto na skulonego Jungkooka
- No... - zaciął się widząc świdrujące go spojrzenie starszego chłopaka. Próbował skupić się na swoich palcach, którymi nerwowo się bawił, czuł jak zasycha mu w gardle, a głos grzęźnie gdzieś w krtani, nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wiedział, że cokolwiek by nie powiedział, Kyung i tak go dorwie gdzieś w przerwie między lekcjami. A potem będzie tylko ból.
- Widzę, że nie chcesz powiedzieć, czyli jednak jest coś na rzeczy - stwierdził dyrektor siadając za biurkiem i klikając w klawiaturę - Niestety JongKyung, jestem zmuszony wpisać ci do akt naganę.
Czasami zdarzały się takie dni, kiedy jego grafik był w miarę luźny i pozwalał na szybkie chodzenie, a nie bieganie z miejsca do miejsca.  Tak było tego dnia. Jako, że zima była w pełni sił, sypało śniegiem jakby nigdy już miał nie spaść, a mroźny wiatr wiał pod takim kątem, że Jungkook,  mimo szalika który zasłaniał jego nos i usta,  nie miał czym oddychać.   Co jakiś czas odwracał się by zaczerpnąć choć trochę powietrza i znów wracał do marszu pod wiatr. Musiał przejść trzy niedługie ulice,  które  normalnie przebiegał w niecałe dziesięć minut,  teraz jednak myślał że nawet pół godziny mu nie starczy,  a był dopiero na końcu pierwszej ulicy. Co chwilę jego myśli zaprzątało dzisiejsze wydarzenie. Był pod wrażeniem, tego jak sam się zachował, nigdy by nie powiedział, że kiedykolwiek tak podpadnie Kyungowi. A tym bardziej, że kogoś uratuje. Był z siebie dumny, bardzo dumny.
Nagle usłyszał, że ktoś woła jego imię. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Nie zdziwił się tym za bardzo, bo śnieg sypał tak gęsto,  że ledwo było widać drogę dwa metry przed nim.
Znów wołanie. Odwrócił się ponownie i tym razem zauważył wysokiego chłopaka z kapturem na głowie. Nie wiedział dokładnie kto to, mógł jedynie zgadywać,  że to jeden z uczniów jego szkoły.
Chłopak szybko pokonał dzielące ich metry i pociągnął Jungkooka za szalik zawinięty wokół szyi.
- Ty jesteś Jeon Jeongguk?  -  zadał raczej retoryczne pytanie, a chłopak zamiast odpowiedzieć, odepchnął napastnika o bliżej nieokreślonym imieniu i zaczął biec oblodzonym chodnikiem.
Jednak był zbyt wolny, bo chwilę później poczuł szarpnięcie i wylądował na lodzie. Miał wrażenie,  że przez kość jego prawej ręki,  na którą upadł,  przepycha się szeroki gwóźdź rozbrajając ją od środka. Do oczu napłynęły łzy bólu,  ale nie miał czasu pozwolić sobie na słabości, bo poczuł,  że ktoś go podnosi za kurtkę do góry nakazując stanie na nogach.
- Tylko robisz mi dodatkową robotę, bądź grzecznym chłopakiem i...  -  zaczął tamten, ale resztę zdania porwał ciężki podmuch wiatru nanosząc na twarz chłopaka płatki śniegu, które szczypały go w skórę.
Teraz miało być tylko gorzej. Prześladowca mimo oporu,  z których nic sobie nie robił, i prób wyrwania się Jungkooka zaciągnął go w boczną aleję, gdzie śnieg padał trochę lżej, a budynki chroniły przed wiatrem. Chłopak wylądował na kolanach na zimnej ziemi pokrytej puchem. 
- No no!  -  usłyszał gdzieś z góry -  Łatwo dałeś się złapać -  stwierdził znajomy głos, a jego właściciel kucnął koło Jungkooka -  my nie dalibyśmy się złapać.... ale niestety ktoś nas podkablował
- Nic nie powiedziałem!
- Ale też nie zaprzeczyłeś....  prawda?
Kyung pchnął go mocno na ziemie i wstał.
- Chłopcy -  zwrócił się do swoich trzech towarzyszy -  tylko nie po tej ślicznej buźce, dobrze? - przejechał wskazującym palcem po linii szczęki młodszego.
Tamci tylko się zaśmiali, a Jungkook poczuł mocny cios w lewe żebra,  prawdopodobnie zadany przez czyjś glan, który spowodował, że brakło mu powietrza. Próbował się podnieść, ale kolejny cios powalił go na kolana. Ręka bolała go niemiłosiernie, jak i każde miejsce, w które padło uderzenie. Próbował się zamachnąć na kogoś, podeprzeć się, żeby móc lepiej się obronić, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Raz tylko trafił w nogę oprawcy, ale ten zaraz oddał mu kilka razy mocniej. W końcu zasłonił twarz rękoma i skulił się powtarzając w myślach:
Zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
Czuł jak łzy zamarzają mu na policzkach. Nie miał pojęcia ile czasu leżał w śniegu wiedział tylko, że jego żądanie zostało spełnione.

Leżał sam, w ciemnym zaułku, nie czując żadnej części ciała i nie mając pojęcia, czy będzie w stanie dojść do domu. Mimo to cieszył się, że w końcu został sam.

Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 8 czerwca 2015

BTS - Can you trust me? (I)


 Kyo powróciła! 
późno bo późno, ale to wina bloggera, w momencie, kiedy miałam tylko poprawić błędy ten cholernik wszystko mi skasował i musiałam pisać wszystko od nowa;__;
Co do rozdziału, na telefonie wydawał mi się dłuższy i ciekawszy... jednak wprowadza dużo do fabuły więc chyba może być ^^

Patrzę na bloga i wow! Stuknęło nam ponad 7k wyświetleń!
Naszym celem jest, by jeszcze przed siódemką była jedynka *o*
Zapraszam do czytania i dzielenia się wrażeniami w komentarzu! 

ps. SongHye - dziewczyna z prologu. Wiem, że można szybko załapać ale wolę napisać
ps.2pozdrawiam z szafy chowając się przed bratem :}
_______________________________________________________________




12:45 
Czasami, kiedy tak sobie nocami leżę i myślę, dochodzę do wniosku, że nie jest ze mną aż tak źle... przecież w końcu jeszcze się uśmiecham... Zwykle, kiedy Ciebie widzę uśmiechniętego... ale lepsze to, niż gdybym chodził smutny. Nie rozumiem dlaczego traktujesz minie tak jak traktujesz, dlaczego jestem dla Ciebie obojętny? Coś bardzo ważnego się między nami popsuło. Czuję, że Cię tracę, tracę swojego przyjaciela i nie wiem jak go przy sobie zatrzymać...znasz to uczucie? 
Jest straszne. 
Czujesz jakby coś, co trzymasz w  mocnym uścisku, uciekało Ci między palcami. Nie wiem czy zauważasz, ale z dnia na dzień jesteśmy coraz dalej. Boję się, że niedługo znajdziesz sobie innego przyjaciela i mnie zastąpisz... Nie zniósł bym tego.
Myślenie o tym wszystkim sprawia, że nocami nie potrafię spać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałem normalnie całą noc... 
Zwykle wtedy biorę te tabletki, które dała mi SongHye... czasami... czasami widzę po nich dziwne rzeczy. Zwykle we śnie... ale przynajmniej śpię. 
Wiesz hyung,  wtedy też czuję coraz większą tęsknotę za nią... jeśli śpię, ona często mi się śni. Nie wiem nawet gdzie jest i co się z nią dzieje. Brakuje mi jej... tak bardzo mi jej brakuje... Czasami mam momenty, że wierzę, że pójdę następnego dnia do szkoły i znów ją spotkam.. uśmiechniętą, jak zawsze, że znów porozmawiamy, znów usłyszę jej głos, śmiech, że znów zobaczę jak poprawia swoje włosy... Ale potem przypominam sobie, że to tylko nadzieja a, gdy przyjdę do szkoły spotkam znów tylko Kyunga... On mnie nienawidzi... nawet nie wiem dlaczego. Nic mu nie zrobiłem a zawsze, gdy mnie widzi musi coś powiedzieć, zwrócić mi uwagę. Może jest zły za to, że spędzałem czas z SongHye.. w końcu to jego dziewczyna... 
Ale z kim innym miałem się przyjaźnić? 
Oprócz Ciebie miałem tylko ją. Wiem, że mogę na chłopcach zawsze polegać, ale tylko z Tobą i z nią czułem TĄ więź... tą która pozwalała mi się zachowywać tak, jak chcę i mówić to co chcę...
Ale Ona zniknęła... w momencie, kiedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, zniknęła....bez słowa, bez pożegnania...
Nie chcę żebyś Ty też tak odszedł..
Hyung, nie zostawiaj mnie...

Podparł się na łokciach i spojrzał na niedomknięte drzwi, przez chwilę wpatrywał się w rzucany na nie snop światła z ulicznych latarni,o po czym z powrotem opadł na łóżko. Kolejna noc, która skończy się tym, że uśnie o trzeciej nad ranem jak nie dalej. 
Westchnął.
W jego głowie kłębiło się tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły jego snu z poprzedniej nocy. 
Jeśli jakimś cudem uśnie śnią mu się dwie osoby. Zwykle po prostu są. Nic nie robią, tylko są. Nie miał pojęcia dlaczego lubił przywoływać ten obrazek, gdy oboje siedzą na kamiennej ławce i coś przeglądają w telefonie. Oboje są uśmiechnięci. Dwie najważniejsze osoby w jego życiu. SongHye i Taehyung. 
Jego usta  wyrzuciły z siebie jakieś niezrozumiałe słowo.
- Nie usnę~! No nie usnę! - uderzył pięściami o materac - Mam dość... 
W jego głowie pojawiła się nagle myśl
Dawno ich nie brałem...
Niewielka, biała plastikowa buteleczka z zawartością, na której myśl, uśmiech wstępował na usta chłopaka, stała niedaleko niego w szafce na drugiej półce zaraz za pudełkiem z prezentami od fanów.
Wziął kilka wdechów uspokajając się nieco. Od kilku dni był bardzo rozdrażniony, denerwowało go niemalże wszystko, a całej frustracji dawał upust w sali tanecznej. O ile tam się go nie czepiali. Lubił tam przychodzić, gdy nikogo już nie było, włączał wtedy boczne kinkiety i w półmroku tańczył zapominając na kilka minut o reszcie świata.
Wstał i zapalił lampkę stojącą na stoliku obok łóżka. Złota poświata pokryła sufit i ściany pokoju. Rozejrzał się.
Był zmęczony i zły, a do tego męczyło go uczucie senności.
 Podszedł do szafki i otworzył lekko skrzypiące drzwiczki ukazując trzy półki zawalone przeróżnymi rupieciami, od jego starych rysunków po kredki do oczu. Tylko druga półka była w miarę uporządkowana, tam trzymał  ważniejsze rzeczy: paszport, portfel, zdjęcie z mamą, słuchawki, prezenty, które fanki mu podarowały, tabletki od SongHye i zdjęcie przedstawiające Jungkooka, Jimina i Taehyunga jeszcze, kiedy mieszkali w starym dormie. Taehyung go obejmował, a Jimin siedział z głową opartą o ramię najmłodszego. 
Pamiętał nawet, kto robił im zdjęcie i gdzie się wtedy szykowali. Mieli iść po raz pierwszy na fanmeting, a Hoseok postanowił zabawić się w paparazzi, mówiąc, że powinni się już do tego powoli przyzwyczajać. 
Uśmiechnął się na samo wspomnienie tego wydarzenia.
Przesunął przyduże pudło by odsłonić mały pojemniczek. Chwycił go i potrząsnął, lubił dźwięk jaki wydawała zawartość, gdy obijała się o plastikowe ścianki. Jego usta wykrzywiły się w delikatnym zwycięskim 
uśmiechu. 
Pamiętał, kiedy SongHye przyszła do szkoły z tym pudełeczkiem i po lekcjach, gdy wracali do domu, dała mu je z ostrzeżeniem, by uważał z ilością.
- Czemu? - zaciekawił się chłopak obracając owe plastikowe pudełko w dłoni - Skąd je masz?
- Zabrałam je Kyungowi. - powiedziała - Mogą stać się przykre rzeczy, gdy będziesz brał je za często lub w zbyt dużych ilościach.
- Czyli co się stanie? 
Dziewczyna westchnęła i nerwowo poprawiła uporczywy kosmyk włosów, który nie chciał tkwić za jej uchem. 
- To są tabletki nasenne... Niby niegroźne, ale gdy przeholujesz... Posłuchaj - popatrzyła na niego swoimi ciemnymi oczami - Kyung kiedyś wziął o kilka za dużo... miał halucynacje i różne zwidy. Raz wydawało mu się, że potrafi latać innym razem myślał, że ktoś próbuje go zabić...potem spał kilkanaście godzin. Chodzi mi o to, że w małych ilościach jest to niegroźne więc proszę cię, bierz tylko połówkę i tylko, gdy na prawdę nie będziesz mógł spać jasne?
- Tak noona - przytaknął
a opakowanie trafiło do kieszeni bluzy. Teraz stoi w szafce i czeka aż właściciel będzie mógł je zażyć, gdy będzie miał kolejną bezsenną noc. 
Wysypał kilka na rękę i przyjrzał się im niemal z czułością z jaką matki patrzą na swoje pociechy.
A może, gdybym wziął dwie myślenie wyłączyłoby mi się na chwilę? Może poczuł bym się lepiej...?
Zastanowił się chwilę nad ewentualną podwójną dawką.
 A potem obudziłbym się trzy metry pod ziemią w pięknej dębowej trumience ze złotym krzyżykiem na wieku, jako pożywienie dla tamtejszych robaków 
Potrząsnął głową jakby chciał wyrzucić z niej niepotrzebną wizje i wziął do ręki połówkę, która została z poprzedniego razu po czym, wychodząc do kuchni, zarzucił na ramiona czarną bluzę.

Na dolnym piętrze, ku jego zdziwieniu paliły się prawie wszystkie światła. Nie spodziewał się tutaj nikogo, a przynajmniej nie o trzeciej w nocy. O tej godzinie każdy, nie licząc Jugkooka, tulił 
swoją podusie we własnym łóżku ani myśląc opuszczać ciepłą kwaterę. W tym dormie było o tyle lepiej, że pokoje dzieliły tylko dwie osoby, a nie cały zespół jak w poprzednim mieszkaniu. Przeprowadzili się jakieś pół roku temu. Z małego mieszkanka zostali przeniesieni do niewielkiego domu niedaleko centrum Seulu. Dom miał jedno piętro i nieużywaną rupieciarnie zwaną inaczej "strychem". Na parterze mieścił się salon oddzielony kratką od kuchni i łazienka, na piętrze była druga łazienka i cztery pokoje. 
Dlaczego cztery?
Jungkook, odkąd przeniósł się do nowej
szkoły, zażądał własnego pokoju. To nie tak, że nie chciał dzielić pomieszczenia z Taehyungiem i Sugą, jak było zaplanowane, po prostu poziom nauki w nowej szkole nie pozwalał na wczesne romanse z kołdrą i
poduszką. Jeon potrafił spędzać z nosem w podręcznikach całe noce. 
Jego pokój został przerobiony z niewielkiego schowka, który nikomu do szczęścia nie był potrzebny. Zaraz ścianę obok pokój dzielił Taehyung z Sugą. Na przeciwko pokój mieli lider i visual, a zaraz obok nich Jimin i Hoseok.
Mimo, że dom nie był duży, rozmieszczenie mebli i dobrane kolory sprawiały, że pomieszczenia były bardzo przestronne. 
Ruszył w stronę kuchni, by nalać sobie szklankę wody, gdy zauważył zakapturzoną postać opierającą się o blat stołu. 
- Rozumiem... - jego uszu dobiegł znajomy głos najmłodszego Kima - Kiedy możemy się zobaczyć? 
Z kim on rozmawia o trzeciej w nocy?
Może z dziewczyną?
Chce się spotkać... to na pewno jego dziewczyna...
Chwila... hyung ma kogoś i mi nie powiedział?!
Poczuł lekkie uczucie zazdrości i zawodu. Myślał, że gdy Tae sobie kogoś znajdzie, to właśnie Jungkook będzie pierwszym, który się o tym dowie.
Zrobił kilka kroków wkraczając w okręg światła, który rzucała zawieszona pod sufitem lampa.
Taehyung spojrzał na niego zaskoczony.
- Wiesz... muszę kończyć - powiedział do telefonu odwracając wzrok od młodszego - Jutro się odezwę. 
Jeon jak gdyby nigdy nic podszedł do zlewu, wyciągnął z jednej z wiszących szafek szklankę i odkręcił kran. Patrzył jak szklanka powoli napełnia się bezbarwnym płynem, celowo unikając wzroku Taehyunga. W innych okolicznościach i innym czasie, w takiej sytuacji po prostu rzuciłby się na niego w przyjacielskim uścisku, teraz jednak nie chciał myśleć o tym, co go przed tym czynem powstrzymywało.
- Co to jest? - głos starszego sprawił, że Jungkook , mimo, że wiedział, że nie jest w pomieszczeniu sam, drgnął lekko wystraszony. Dopiero po chwili zorientował się, że przyjaciel pokazuje na, położoną na blacie, połówkę tabletki.
- Witaminy - odrzekł sucho Kookie nie patrząc na niego, po chwili zajął miejsce przy stole - Co tu robisz?
- Mógłbym spytać cię o to samo. - chłopak usiadł na przeciwno niego- Jest po trzeciej nad ranem. Powinieneś spać. Jutro musisz iść do szkoły. 
- Wiem - Jeon położył pół tabletki na języku i popił pozwalając zawartości trafić do żołądka i go w końcu uspać. - Z tego co wiem, jutro masz jakiś ważny telefon... 
- Nie... to nic ważnego. 
Młodszy nie odpowiedział. Nie wiedział co. Patrzył na Kima poprawiającego kaptur szarej bluzy zsuwający się z jego rudych włosów i błagał w myślach, by na jego, w tym momencie śmiertelnie poważnej twarzy, zagościł choć cień uśmiechu. Starszy, jakby czytał mu w myślach, uniósł delikatnie kąciki ust. 
- Jungkookie... - zaczął, a wspomniany posłał mu pytające spojrzenie - czy... czy gdybyś mógł cofnąć czas i dajmy na to porozmawiać z kimś z kim kontakt się urwał, popsuł... czy coś takiego, skorzystałbyś z tej okazji?
Czyżby zauważył jak daleko się od siebie odsunęliśmy?
Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad 
znaczeniem pytania, szukał jakiejś tajnej wiadomości, którą Kim chciał mu przekazać innymi słowami. Niestety po kilku próbach rozszyfrowania tego, poddał się. 
- Tak.. myślę, że tak - odparł po dłuższej chwili 
- Kto by to był? - spytał niemal od razu. Starał się nie patrzyć na młodszego, by nie wywrzeć na nim odpowiedzi, która by go satysfakcjonowała. Chciał poznać prawdę. 
Za to Kookie toczył wewnętrzną walkę ze samym sobą. Jego odpowiedź mogłaby brzmieć "SongHye" jednak wtedy starszy mógłby zadawać jeszcze więcej pytań, a na nie Jungkook nie miał ochoty odpowiadać. Mógł też powiedzieć "Ty" ale wtedy musiałby się tłumaczyć dlaczego. Musiałby wtedy powiedzieć, że tęskni za nim jako przyjacielem, że brakuje mu momentów, kiedy mogli po prostu ze sobą porozmawiać i się pośmiać z byle czego, jak za dawnych czasów. Przede wszystkim musiałby powiedzieć, że boli go zachowanie starszego względem jego, gdy traktuje go jak powietrze. Jeon nie potrafił rozmawiać o uczuciach, gdy już schodził na ten temat musiało być bardzo źle.
- SongHye... - odpowiedział niepewnie podnosząc wzrok na Kima.
Spodziewał się teraz kolejnego pytania: "Dlaczego?" a zaraz po nim: "Co byś jej powiedział?", jednak w planach starszego nie gościło ani jedno ani drugie pytanie.
- Kiedy zniknęła? - założył ręce na piersi patrząc wyczekująco na młodszego.
- To.. to by był już drugi miesiąc... 
Chłopak pokiwał głową po czym, z cichym westchnieniem, wstał.
- Idę pierwszy. - powiedział ściągając bluzę - Ty też już lepiej idź, jeśli nie chcesz się spóźnić do szkoły. Dobranoc. - odłożył bluzę na oparcie krzesła i ruszył w stronę drzwi
- Hyung! - Jungkook poderwał się na nogi odsuwając krzesło. Kim zatrzymał się i spojrzał na niego wyczekująco
- Kto to był? - spytał czując jak coś w jego środku zalewa go gorącą falą wściekłości na samego siebie. Mógł udać, że nic nie słyszał albo, że nic go to nie obchodzi, jednak ciekawość wzięła górę - Z kim rozmawiałeś?
Taehyung patrzył chwilę na niego po czym odwróciwszy się rzucił oschle:
- Nie twoja sprawa.


Dopiero po chwili zrozumiał, co mu nie grało. Nigdy nie wspominał Taehyungowi o SongHye, więc dlaczego chłopak nie spytał, kto to jest tylko był ciekawy, kiedy zniknęła? Skąd on wiedział, że ta dziewczyna zniknęła? Czyżby Jungkook jednak coś o niej mówił, tylko tego nie pamiętał?
Milion myśli buzowało w umyśle chłopaka, który powinien już dawno spać. 
Dlaczego nagle Tae stał się taki oschły dla niego? Przecież Jeon chciał tylko wiedzieć kto to był. Czy ta domniemana dziewczyna Kima była taką tajemnicą, że nawet Kookie nie mógł o niej wiedzieć?
Widocznie tak...
Odwrócił się plecami do ściany. Na dworze, mimo wczesnej porannej godziny było ciemno a gęsty śnieg oblepiał zewnętrzną stronę szyby. Wzrok Jungkooka powędrował na szafkę stojącą na przeciwko łóżka. W środku były leki. 
- Może SongHye tylko mnie straszyła? Może podwójna dawka zwiększyłaby działanie? Kookie, dlaczego mówisz sam do siebie?
Wygrzebał się spod kołdry i podreptał po zimnych panelach do mebla.
- Ona mnie straszyła prawda? - otworzył skrzypiące drzwiczki i ponownie wysypał na rękę kilka białych kapsułek - Przecież... to tylko zwiększy działanie tak? - wybrał całą tabletkę i sięgnął po nożyczki leżące na biurku. Używając ich jak noża, przystawił na wgłębienie i nacisnął pozwalając, by z całości powstały dwie połówki. - Poza tym, to tylko na spróbowanie. - przystawiając dłoń, na której leżała połówka, czuł jak galopuje mu serce. W głębi bał się skutków, przed którymi ostrzegała go SongHye, jednak mimo to, chciał spróbować. Chciał przez jakiś czas przestać myśleć. Po prostu się wyłączyć. Wsunął lek na język i popił resztkami wody, która przyniósł z kuchni.
- Ona mnie tylko straszyła. 
Usiadł na łóżku, by tępo wpatrywać się w przeciwległą ścianę. Jego serce dalej biło z zawrotna szybkością. Zegarek w telefonie informował go o godzinie czwartej piętnaście.
Jutro w szkole będę wręcz tryskał energią...
Runał na chłodną pościel, czując jak kontrastuje ona, z nagle gorącą skórą chłopaka. To by było na tyle ze zmian, jakie zaszły w jego organizmie w ciągu ostatnich kilku minut. Przez kolejne kilkanaście zastanawiał się, czy ciemność, która go otoczyła, nie jest zbyt gęsta i szukając potwierdzeń czy to co go otacza to sen, czy nie. Stojąc przed bramami do krainy Morfeusza zorientował się, że nie znajduje się w swoim łóżku, a tym bardziej przy bramie do upragnionego świata, a na znajomym moście. Zapachy które czuł i rzeczy, które widział a przede wszystkim zimno, które szczypało skórę jego policzków utwierdzały go w tym, że to nie jest sen. Jeon Jungkook stał na jednym z Seulskich mostów ze słuchawkami w uszach i przydużą szarą bluzą Taehyunga na ramionach. Musiał złapać ją wychodząc z domu.  Nie było mu zimno, nie miał pojęcia, kiedy i jak dostał się w to miejsce. Nie obchodziło go to. Szedł powolnym krokiem z rękami w kieszeniach wsłuchując się w tekst znanej mu piosenki*.
- Kolejna osoba, która myśli że jest znawcą bólu - westchnął wpatrując się w trzeszczący pod stopami śnieg.
~ Powiedz mi, możesz mówić cokolwiek, no na co czekasz?
Jungkook zanucił kilka wersów 
~ Pozwól mi usłyszeć wszystkie krzyki.
~ Będę walczył swoim sposobem - uśmiechnął się na dźwięk słów padających z jego ust - Nigdy nie będę w twojej maskaradzie - spojrzał w niebo - Nigdy się nie złamię, nigdy się nie złamię..! 
Chłopak rozłożył ręce jak do lotu i okręcił się kilka razy
- Słyszysz Kyung?! - krzyknął zatrzymując się przy barierkach lekko wychylając się ponad nimi - Nigdy mnie nie złamiesz! 
Zaśmiał się patrząc w dół i szukając w przepaści swojego odbicia w wodzie, gdy nic nie znalazł ponownie podniósł głowę ku niebu, by zobaczyć ciemne niebo spowite grubymi śnieżnymi chmurami. 
Gdyby się tak wznieść....
Rozłożył ręce czując zimny wiatr targający bluzą.
Byłoby cudownie....
Zaśmiał się ponownie, nie obchodziło go jak tu trafił ani jak wróci do domu. Obchodził go teraz tylko skrawek nieba, na który spoglądał.
- Wolny... - wyszeptał - Byłbym  w końcu wolny... 




Ciąg dalszy nastąpi...