Kyo melduje się z nowym rozdziałem!
*zasłania się rękami* nie bij, nie bij, a ja będziesz tłumaczyć i tak nie trafi! Wiem, jestem złym człowiekiem w ogóle....
Mam wrażenie, że akcja dzieje sie zbyt szybko... ale z drugiej strony myślę też, że jakbym miała rozdrabniać wszystko na części pierwsze to ta seria byłaby trzy razy dłuższa.
Tak, "zrobiłam" plan wydarzeń,
ta seria będzie długa, nawet bardzo długa *muzyczka z Mody Na Sukces*
Koniec szkoły coraz bliżej (chwalmy niebiosa)
więc rozdziały jak i one shoty (a trochę ich się nazbierało) będą się pojawiać częściej, a rozdziały będą dłuższe!
Wracając do mojego monologu,
pod ostatnią częścią pisałam, że stuknęło nam ponad 7k wyświetleń... teraz mamy prawie 8k
cieszę się bardzo, że coraz więcej osób tu zagląda :)
A teraz zapraszam do czytania~!
Jeśli Ci się podoba daj znak! Lub poleć innym!
Miłego czytania :)
edit: jak ja wielbię wasze rozkminy w komentarzach co do treści >>>>>>>
edit: jak ja wielbię wasze rozkminy w komentarzach co do treści >>>>>>>
________________________________________________________
16:15
Wczoraj był dzień, w którym sprzeciwiłem się SongHye. Ale myślę, że ona wiedziała, że kiedyś to zrobię. Wziąłem całą tabletkę. To podwójna dawka. Nic mi się nie działo, oprócz tego, że znalazłem się na moście...
Nie wiem dlaczego ale nie pamiętam co tam robiłem, nie pamiętam też jak tam trafiłem i jak wróciłem. Wiem, że potem długo spałem, tak długo, że nie poszedłem do szkoły. Hyung, kiedy się obudziłem zobaczyłem esemesa. Wiesz od kogo był?
Był od Ciebie. Napisałeś żebym wracał do domu, jeśli życie mi jeszcze miłe. Czy to znaczy, że jeszcze się o mnie martwisz?
Wiesz, że uśmiechnąłem się czytając tę wiadomość?
Teraz tak myślę... musiałeś słyszeć jak wychodzę... albo widzieć.
Dzisiaj myślałem dużo o naszej nocnej, prawie jak za dawnych czasów, rozmowie... Tak bardzo nie mogę zrozumieć , że wiesz kto to SongHye... Mówiłem Ci może o niej? Nie pamiętam, ale bardzo mnie to zastanawia.
Powiesz mi, z kim rozmawiałeś?
Powiesz mi skąd w ogóle to pytanie?
Odezwij się do mnie...
Proszę
Wczoraj był dzień, w którym sprzeciwiłem się SongHye. Ale myślę, że ona wiedziała, że kiedyś to zrobię. Wziąłem całą tabletkę. To podwójna dawka. Nic mi się nie działo, oprócz tego, że znalazłem się na moście...
Nie wiem dlaczego ale nie pamiętam co tam robiłem, nie pamiętam też jak tam trafiłem i jak wróciłem. Wiem, że potem długo spałem, tak długo, że nie poszedłem do szkoły. Hyung, kiedy się obudziłem zobaczyłem esemesa. Wiesz od kogo był?
Był od Ciebie. Napisałeś żebym wracał do domu, jeśli życie mi jeszcze miłe. Czy to znaczy, że jeszcze się o mnie martwisz?
Wiesz, że uśmiechnąłem się czytając tę wiadomość?
Teraz tak myślę... musiałeś słyszeć jak wychodzę... albo widzieć.
Dzisiaj myślałem dużo o naszej nocnej, prawie jak za dawnych czasów, rozmowie... Tak bardzo nie mogę zrozumieć , że wiesz kto to SongHye... Mówiłem Ci może o niej? Nie pamiętam, ale bardzo mnie to zastanawia.
Powiesz mi, z kim rozmawiałeś?
Powiesz mi skąd w ogóle to pytanie?
Odezwij się do mnie...
Proszę
- JESZCZE RAZ! - głos lidera odbił się echem od
ścian sali treningowej. Mocno podenerwowany chłopak podszedł do
głośników i przewinął piosenkę do początku.
Był późny wieczór, w sali zaopatrzonej w wielkie lustra panowała inna niż zazwyczaj atmosfera, chłopcy byli już porządnie zmęczeni a powtarzanie po raz n-ty tego samego układu nie polepszał sprawy.
- Bokiem i już wychodzi ta piosenka - westchnął Hoseok odkręcając butelkę z wodą
- Będziemy ją męczyć póki pewne osoby - tu Namjoon posłał wymowne spojrzenie trzy czwaretej linii wokalnej - nie nauczą się porządnie tego układu. Pewien osobnik tutaj tez sprawia wrażenie jakby nie wiedział o co chodzi. Nie po to trenujemy żeby dawać klapę. Powinniśmy pracować jeszcze ciężej.
Taehyung i Jin spojrzeli po sobie a Jungkook wbił wzrok w parkiet świadomy, że tym osobnikiem jest właśnie on.
Suga podszedł do zaaferowanego Namjoona i poklepał go po ramieniu
- Niektórzy uczą się wolniej - powiedział spokojnie ściągając czapkę z brązowych włosów - mamy jeszcze czas. Nadrobią. A teraz odpuść bo wrzaskami nic nie zdziałasz, a tylko pogorszysz sprawę. Nie rób afery z niczego hm?
- Wszyscy są wkurzeni i zmęczeni, dajmy sobie dzisiaj spokój - wtrącił Jimin popierając się na kolanach - wyśpimy się i jutro przećwiczymy jeszcze dokładniej układ tyle razy, ile trzeba będzie.
Lider popatrzył po twarzach zebranych, wszystkim prawie na stojąco zamykały się oczy, każdy był wyczerpany. Podszedł do kontaktu i wyciągnął wtyczki kabli głośników.
- Macie racje... - odrzekł i spojrzał na zegarek w telefonie - spotykamy się jutro, a właściwie dzisiaj, o siedemnastej. J-Hope, Jimin możecie jeszcze tylko potwierdzić, że mam rację co do tych trzech?
Jimin zakłopotany spojrzał na Hoseoka, którego twarz nie wyrażała więcej niż "co mam teraz powiedzieć?"
- Noo... tak - wydukał młodszy - znaczy Tae nie ma takich problemów, Jin hyung musi popracować a Kookie...
Urwał co miało znaczyć najprawdopodobniej to, że nie potrafi skomentować tego co najmłodszy wyczyniał
- Ej no, bez przesady - oburzony Taehyung stanął w obronie młodszego - Nie jest tak tragicznie. Nie pląta się nam pod nogami!
- Ale kilka razy wpadł na jednego i drugiego - odfuknął Hoseok
- Mówisz jakby tobie się żadne wpadki nie zdarzały...! - chłopak założył ręce na piersi a w jego na pozór miłym tonie można było usłyszeć nutę złości.
Zanim raper zdążył odpowiedzieć między nich wtrącił się Jin
- Tae - spojrzał na chłopaka - zluzuj. A ty - tu jego spojrzenie powędrowało na drugiego - nie odpowiadaj. Teraz wszyscy, póki nie ma ofiar w ludności, robią rząd i wynoszą się stąd prosto do zaparkowanego pod budynkiem bordowego auta. Jasne?
Był późny wieczór, w sali zaopatrzonej w wielkie lustra panowała inna niż zazwyczaj atmosfera, chłopcy byli już porządnie zmęczeni a powtarzanie po raz n-ty tego samego układu nie polepszał sprawy.
- Bokiem i już wychodzi ta piosenka - westchnął Hoseok odkręcając butelkę z wodą
- Będziemy ją męczyć póki pewne osoby - tu Namjoon posłał wymowne spojrzenie trzy czwaretej linii wokalnej - nie nauczą się porządnie tego układu. Pewien osobnik tutaj tez sprawia wrażenie jakby nie wiedział o co chodzi. Nie po to trenujemy żeby dawać klapę. Powinniśmy pracować jeszcze ciężej.
Taehyung i Jin spojrzeli po sobie a Jungkook wbił wzrok w parkiet świadomy, że tym osobnikiem jest właśnie on.
Suga podszedł do zaaferowanego Namjoona i poklepał go po ramieniu
- Niektórzy uczą się wolniej - powiedział spokojnie ściągając czapkę z brązowych włosów - mamy jeszcze czas. Nadrobią. A teraz odpuść bo wrzaskami nic nie zdziałasz, a tylko pogorszysz sprawę. Nie rób afery z niczego hm?
- Wszyscy są wkurzeni i zmęczeni, dajmy sobie dzisiaj spokój - wtrącił Jimin popierając się na kolanach - wyśpimy się i jutro przećwiczymy jeszcze dokładniej układ tyle razy, ile trzeba będzie.
Lider popatrzył po twarzach zebranych, wszystkim prawie na stojąco zamykały się oczy, każdy był wyczerpany. Podszedł do kontaktu i wyciągnął wtyczki kabli głośników.
- Macie racje... - odrzekł i spojrzał na zegarek w telefonie - spotykamy się jutro, a właściwie dzisiaj, o siedemnastej. J-Hope, Jimin możecie jeszcze tylko potwierdzić, że mam rację co do tych trzech?
Jimin zakłopotany spojrzał na Hoseoka, którego twarz nie wyrażała więcej niż "co mam teraz powiedzieć?"
- Noo... tak - wydukał młodszy - znaczy Tae nie ma takich problemów, Jin hyung musi popracować a Kookie...
Urwał co miało znaczyć najprawdopodobniej to, że nie potrafi skomentować tego co najmłodszy wyczyniał
- Ej no, bez przesady - oburzony Taehyung stanął w obronie młodszego - Nie jest tak tragicznie. Nie pląta się nam pod nogami!
- Ale kilka razy wpadł na jednego i drugiego - odfuknął Hoseok
- Mówisz jakby tobie się żadne wpadki nie zdarzały...! - chłopak założył ręce na piersi a w jego na pozór miłym tonie można było usłyszeć nutę złości.
Zanim raper zdążył odpowiedzieć między nich wtrącił się Jin
- Tae - spojrzał na chłopaka - zluzuj. A ty - tu jego spojrzenie powędrowało na drugiego - nie odpowiadaj. Teraz wszyscy, póki nie ma ofiar w ludności, robią rząd i wynoszą się stąd prosto do zaparkowanego pod budynkiem bordowego auta. Jasne?
- Wy Idźcie, ja go
obudzę - wyszeptał rudowłosy do stojących koło bordowego auta Seokjina i
Namjoona, młodsi zdążyli już pobiec do dormu i schować się przed
mrozem panującym na zewnątrz - chciałbym jeszcze z nim porozmawiać sam
na sam...
Najstarszy kiwnął głową pobierając zmarznięte dłonie o siebie.
- Tylko nie siedźcie za długo tutaj - powiedział zarzucając rękę na ramię lidera - zimno jest, żebyście się nie przeziębili
- Tak jest mamo - Taehyung przewrócił oczami
- Nie będę wam gotować rosołku jak będziecie leżeć z grypą - powiedział oburzony, po czym spojrzał na Namjoona - idziemy?
Chłopak kiwnął tylko głową po chwili już szli w stronę dormu, zostawiając za sobą ciemność, przez którą przedzierał się blask ulicznych latarni i Taehyunga sam na sam ze śpiącym na jego ramieniu maknae.
Chłopak zamknął drzwi i zsunął delikatnie głowę młodszego ze swojego ramienia po czym sięgnął do wiszącej obok lusterka lampki samochodowej i pstryknął włącznik pozwalając, by blade światło rozbłysło we wnętrzu.
Ściągnął czapkę z głowy i spojrzał na pogrążonego we śnie chłopaka. Z wytworni do domu było niecałe dziesięć minut, Jungkook musiał być porządnie padnięty skoro odleciał w drugiej minucie. Jego ręka kurczowo trzymała brzeg granatowej kurtki, unoszącej się pod wpływem miarowego oddechu, jego bordowe włosy były lekko zmierzwione za to twarz odprężona. Lekko otwarte usta układały się w delikatny uśmiech.
Dlaczego patrząc na niego, Kim miał wrażenie, że patrzy na anioła?
Westchnął cicho.
Tae... ponosi cie...
Z tą myślą przyszły kolejne wraz z okropnym uczuciem odrazy do samego siebie. Dlaczego? Czuł żal do siebie za to, że w niektórych momentach traktował go ostrzej niż na to zasłużył.
Nie mógł zrozumieć dlaczego inaczej nie potrafił. Wiedział jaki był. Chciał dla Jungkooka jak najlepiej, ale jednocześnie nie mógł sobie pozwolić na bliższe relacje. Kim był osobą, która najpierw robi potem myśli, a na jakikolwiek błąd nie mógł sobie pozwolić.
Nie chciał mówić mu czegokolwiek, było za wcześnie, nie miał wystarczającej pewności. Chłopak tylko by się zawiódł.
Póki co, Taehyung ma czas nad myśleniem nad całą tą sprawą jak i nad sobą, i zdecydowaniem co dalej. Te dwie różne drogi połączyły się w jedna, bardzo krętą.
Nie miał pojęcia ile czasu wpatruje się w przyjaciela, jednak po chwili ocknął się z zamyślenia, odnalazł zatrzask i z cichym kliknięciem odpiął pas.
- Kookie - szepnął przyjeżdżając dwoma palcami po linii jego szczęki po czym delikatnie szturchając go w policzek - obudź się, już jesteśmy.
Odpowiedzą było ciche mruknięcie i niezdarna próba podrapania policzka.
Tae uśmiechnął się.
- Musimy wysiadać - powiedział już nieco głośniej
- Gdzie? - młodszy potarł oczy pięściami, wyglądając przy tym całkiem jak małe dziecko
- Do domu. Jesteśmy w samochodzie
- Gdzie reszta? - spytał rozmasowując kark
- Poszli już, my też powinniśmy.
Najstarszy kiwnął głową pobierając zmarznięte dłonie o siebie.
- Tylko nie siedźcie za długo tutaj - powiedział zarzucając rękę na ramię lidera - zimno jest, żebyście się nie przeziębili
- Tak jest mamo - Taehyung przewrócił oczami
- Nie będę wam gotować rosołku jak będziecie leżeć z grypą - powiedział oburzony, po czym spojrzał na Namjoona - idziemy?
Chłopak kiwnął tylko głową po chwili już szli w stronę dormu, zostawiając za sobą ciemność, przez którą przedzierał się blask ulicznych latarni i Taehyunga sam na sam ze śpiącym na jego ramieniu maknae.
Chłopak zamknął drzwi i zsunął delikatnie głowę młodszego ze swojego ramienia po czym sięgnął do wiszącej obok lusterka lampki samochodowej i pstryknął włącznik pozwalając, by blade światło rozbłysło we wnętrzu.
Ściągnął czapkę z głowy i spojrzał na pogrążonego we śnie chłopaka. Z wytworni do domu było niecałe dziesięć minut, Jungkook musiał być porządnie padnięty skoro odleciał w drugiej minucie. Jego ręka kurczowo trzymała brzeg granatowej kurtki, unoszącej się pod wpływem miarowego oddechu, jego bordowe włosy były lekko zmierzwione za to twarz odprężona. Lekko otwarte usta układały się w delikatny uśmiech.
Dlaczego patrząc na niego, Kim miał wrażenie, że patrzy na anioła?
Westchnął cicho.
Tae... ponosi cie...
Z tą myślą przyszły kolejne wraz z okropnym uczuciem odrazy do samego siebie. Dlaczego? Czuł żal do siebie za to, że w niektórych momentach traktował go ostrzej niż na to zasłużył.
Nie mógł zrozumieć dlaczego inaczej nie potrafił. Wiedział jaki był. Chciał dla Jungkooka jak najlepiej, ale jednocześnie nie mógł sobie pozwolić na bliższe relacje. Kim był osobą, która najpierw robi potem myśli, a na jakikolwiek błąd nie mógł sobie pozwolić.
Nie chciał mówić mu czegokolwiek, było za wcześnie, nie miał wystarczającej pewności. Chłopak tylko by się zawiódł.
Póki co, Taehyung ma czas nad myśleniem nad całą tą sprawą jak i nad sobą, i zdecydowaniem co dalej. Te dwie różne drogi połączyły się w jedna, bardzo krętą.
Nie miał pojęcia ile czasu wpatruje się w przyjaciela, jednak po chwili ocknął się z zamyślenia, odnalazł zatrzask i z cichym kliknięciem odpiął pas.
- Kookie - szepnął przyjeżdżając dwoma palcami po linii jego szczęki po czym delikatnie szturchając go w policzek - obudź się, już jesteśmy.
Odpowiedzą było ciche mruknięcie i niezdarna próba podrapania policzka.
Tae uśmiechnął się.
- Musimy wysiadać - powiedział już nieco głośniej
- Gdzie? - młodszy potarł oczy pięściami, wyglądając przy tym całkiem jak małe dziecko
- Do domu. Jesteśmy w samochodzie
- Gdzie reszta? - spytał rozmasowując kark
- Poszli już, my też powinniśmy.
Jungkook spojrzał na starszego.
- Dziękuję - odparł po chwili
- Nie chciałem, żebyś znów latał w nocy po Seulu - mówiąc to machął ręką, młodszy uśmiechnął się.
- Stanąłeś dzisiaj po mojej stronie...
- Aa, to - pokiwał głową - Namjoon czasami się zbyt denerwuje.
Przez chwilę trwali w milczeniu, ani jeden ani drugi nie miał zamiaru wysiąść.
- Mogę o coś spytać? - młodszy po chwili zabrał głos
- Pytaj.
- Nie bądź zły, ale bardzo jestem ciekawy - zaczął - powiedz mi z kim wczoraj rozmawiałeś?
Chłopak westchnął, a jego głos przybrał zfrustrowany ton.
- Wysiadaj. -odparł twardo otwierając drzwi
Znów to samo, było tak dobrze, a musiał to zepsuć jednym pytaniem. Karcił się w duchu za swoją głupotę. Bez zastanowienia otworzył drzwi i opuścił auto. Jego policzki owiał mroźny wiatr, a na głowę spadło kilka płatków śniegu. Znów zaczynało sypać. Nie czekając na Taehyunga zaczął iść po skrzypiącym pod stopami śniegiem w stronę dormu.
I tak by mu nie powiedział.
- Kookie, czekaj! - jego uszu dobiegł głos starszego, który pociągnął go w tym samym momencie za ramię i odwrócił do siebie - Mój brat... mój brat jest policjantem - chłopak przygryzł wargę i spojrzał w dół - on chciał ze mną porozmawiać na temat pewnej sprawy, którą prowadzi.
- Rozmawiałeś z bratem? Nie z dziewczyną?
- Skąd to przypuszczenie? - podniósł głowę
- Nieważne... masz się z nim spotkać, to poważne?
Taehyung pokiwał głową.
Dlaczego mu nie uwierzył?
- Dziękuję - odparł po chwili
- Nie chciałem, żebyś znów latał w nocy po Seulu - mówiąc to machął ręką, młodszy uśmiechnął się.
- Stanąłeś dzisiaj po mojej stronie...
- Aa, to - pokiwał głową - Namjoon czasami się zbyt denerwuje.
Przez chwilę trwali w milczeniu, ani jeden ani drugi nie miał zamiaru wysiąść.
- Mogę o coś spytać? - młodszy po chwili zabrał głos
- Pytaj.
- Nie bądź zły, ale bardzo jestem ciekawy - zaczął - powiedz mi z kim wczoraj rozmawiałeś?
Chłopak westchnął, a jego głos przybrał zfrustrowany ton.
- Wysiadaj. -odparł twardo otwierając drzwi
Znów to samo, było tak dobrze, a musiał to zepsuć jednym pytaniem. Karcił się w duchu za swoją głupotę. Bez zastanowienia otworzył drzwi i opuścił auto. Jego policzki owiał mroźny wiatr, a na głowę spadło kilka płatków śniegu. Znów zaczynało sypać. Nie czekając na Taehyunga zaczął iść po skrzypiącym pod stopami śniegiem w stronę dormu.
I tak by mu nie powiedział.
- Kookie, czekaj! - jego uszu dobiegł głos starszego, który pociągnął go w tym samym momencie za ramię i odwrócił do siebie - Mój brat... mój brat jest policjantem - chłopak przygryzł wargę i spojrzał w dół - on chciał ze mną porozmawiać na temat pewnej sprawy, którą prowadzi.
- Rozmawiałeś z bratem? Nie z dziewczyną?
- Skąd to przypuszczenie? - podniósł głowę
- Nieważne... masz się z nim spotkać, to poważne?
Taehyung pokiwał głową.
Dlaczego mu nie uwierzył?
2:45
To bardzo dziwne. Gdy się obudziłem zobaczyłem Ciebie. Ucieszyłem się, nie wiem dokładnie czy dlatego, że mnie obudziłeś i nie skazałeś na noc w aucie, czy to, że jednak pomyślałeś o mnie i zostałeś. Pomyślałem, że powinien spytać o poprzednią noc. Powiedziałeś, że chodzi o Twojego brata. Kłamałeś, ale to nic. Widocznie to tak ważne, że nie mogę wiedzieć. Powinienem dać z tym spokój. To twoja sprawa, a ja nie powinienem się wtrącać. Obiecuj mi tylko, że nie wpakujesz się w żadne, kłopoty, dobrze?
Mój dzień dzisiaj był wyjątkowo spokojny, może dlatego, że usunąłem. Spokojny oprócz tego, że Namjoon hyung dał mi dobitnie do zrozumienia, że jestem beznadziejny. Miał rację, nie idzie mi ten układ. Ale to zadrobię, będę lepszy, będę ciężko pracował i będę lepszy.
To bardzo dziwne. Gdy się obudziłem zobaczyłem Ciebie. Ucieszyłem się, nie wiem dokładnie czy dlatego, że mnie obudziłeś i nie skazałeś na noc w aucie, czy to, że jednak pomyślałeś o mnie i zostałeś. Pomyślałem, że powinien spytać o poprzednią noc. Powiedziałeś, że chodzi o Twojego brata. Kłamałeś, ale to nic. Widocznie to tak ważne, że nie mogę wiedzieć. Powinienem dać z tym spokój. To twoja sprawa, a ja nie powinienem się wtrącać. Obiecuj mi tylko, że nie wpakujesz się w żadne, kłopoty, dobrze?
Mój dzień dzisiaj był wyjątkowo spokojny, może dlatego, że usunąłem. Spokojny oprócz tego, że Namjoon hyung dał mi dobitnie do zrozumienia, że jestem beznadziejny. Miał rację, nie idzie mi ten układ. Ale to zadrobię, będę lepszy, będę ciężko pracował i będę lepszy.
Może jutro
uda mi się z Tobą porozmawiać, tak o niczym.
Chciałbym żeby stare
czasy wróciły...
Hyung, czy Ty też?
Hyung, czy Ty też?
- Kiedy ja usnąłem? - spytał sam siebie pocierając obolałe kolano, sięgnął po telefon leżący między porozwalanymi zeszytami, książkami i przyborami do pisania i sprawdził godzinę, po czym zerwał się z miejsca ponownie uderzając kolanem, tym razem o wystającą szafkę stojącą koło biurka. Zaklął pod nosem. Był zmęczony, oprócz kilku minut snu w aucie, spał około trzech godzin.
- Jungkookie! - drzwi jego pokoju otworzyły się niespodziewanie ukazując stojącego w samych, szarych, dla ścisłości, dresach, Kim Namjoona. Jego ciemne włosy układały się w totalny chaos. Przejechał ręką po zaspanej twarzy próbując się rozbudzić - Co ty się tak tłuczesz? Jest szósta rano...Niektórzy chcą spać.
- Mógłbyś pukać zanim wejdziesz do mojego pokoju? - spytał młodszy pakując potrzebne książki do torby po czym podszedł do szafki, wyciągnął pierwszą lepszą bluzę i założył na siebie. - Gdzie mój telefon?! - spojrzał pytająco na chłopaka, który patrząc na niego jak na debila wskazał na jego rękę, Jeon podążył za jego wzrokiem - No tak...
Wrzucił telefon do kieszeni spodni i złapał torbę z książkami, sprawdzając czy ma wszystkie potrzebne rzeczy ominął chłopaka i ruszył do kuchni.
- Hyung.... - zaczął gdy chłopak pojawił się tuż za nim - O której mamy tą próbę?
- Siedemnasta, wyrobisz się? - spytał penetrując wnętrze lodówki w poszukiwaniu szczęścia tj. jakiejś chemii, którą ktoś nazwał "mrożoną herbatą"
- Postaram! - krzyknął z przedpokoju ubierając trapery, założył kurtkę, czapkę i wyszedł rzucając krótkie "Pa hyung!"
Starał
się nie zwracać uwagi na to, że gdzieś w oddali ktoś krzyczy. To
zdarzało się bardzo często w pobliżu szkoły, ale nigdy nie na samym
terenie. Zbyt surowa była kara za złamanie regulaminu, wzmianka o
bójkach też się w nim pojawiła. A bójki i różnego rodzaju tortury
fizyczne, jak i psychiczne, były ulubionym zajęciem paczki Kyunga. Ten
chłopak był jednym z najniebezpieczniejszych osób w szkole, często
wszczynał bójki, albo łapał jakiegoś młodziaka i wyciągał od niego kasę.
Kyung odstraszał samym wyglądem; miał szerokie tunele w uszach, jego
twarz jak i całe ciało było wychudzone, ubrania zwykle na nim wisiały a w
połączeniu z długimi włosami zaczesanymi do tyłu dawało dość
odrzucający zestaw. Jungkook nie miał pojęcia co SongHye w nim widziała.
Dziewczyna była jego zupełnym przeciwieństwem, była ładna, często się
uśmiechała i lubiła Jeona. Chyba jako nieliczna go akceptowała, niedługo
po tym jak zaczęli się do siebie zbliżać, musiała opuścić szkołę. Zaraz
potem zaczęło się to...
Wsłuchiwał się w świst wiatru i starał skupić na zimnych płatkach śniegu, padających na jego twarz i drażniących jego skórę, gdy usłyszał płacz. Rozejrzał się, całkiem niedaleko niego, z boku szkoły, obok nagich drzew, stała grupka uczniów. Kilka dziewczyn pokazywało palcami na, trzymającego za kołnierz koszulki i przyciskającego do ściany jakiegoś niewinnego ucznia, Lee JongKyunga, który jakby nie zwracał uwagi na swoich przyjaciół, sprzedał kolejne uderzenie w twarz trzymanego chłopca. Jungkook zatrzymał się gdy usłyszał kolejny krzyk.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili już biegł w jego stronę. Złapał w mocnym, jak na niego, uścisku wycelowaną dłoń starszego, jednocześnie zwracając na siebie całą uwagę wszystkich zebranych. Usłyszał jak przez mały tłum roznoszą się ciche szepty. Czuł jak mocno ze strachu bije mu serce, ale nie mógł zostawić tak kolejnej ofiary na pastwę losu. Zbyt dobrze wiedział jak ten chłopak się teraz czuje. W porywie wściekłości pchnął Kyunga na ścianę i jednym, niezbyt celnym, aczkolwiek skutecznym, ciosem pozbawił go na kilka sekund orientacji. Mając do dyspozycji urywek czasu złapał pobitego chłopaka i pociągnął do biegu.
Po chwili biegu wpadli do korytarza oddychając ciężko, szybki bieg na zimnym powietrzu nie pozwalał zbyt dobrze oddychać. Dopiero teraz doszło do niego co zrobił, popatrzył na, lekko krwawiącego z rozwalonej wargi, chłopaka.
- On cię zabije - wydyszał zanim Jungkook zdążył coś powiedzieć
- Wiem...dolałem oliwy do ognia - przerwał by wziąć głębszy oddech - zgłoś to nauczycielom, ja nie chcę się w to pakować. Mnie tu nie było - westchnął ponownie - sam uciekłeś.
Chłopak pokiwał głową
- Dziękuję! - krzyknął odchodząc
Wsłuchiwał się w świst wiatru i starał skupić na zimnych płatkach śniegu, padających na jego twarz i drażniących jego skórę, gdy usłyszał płacz. Rozejrzał się, całkiem niedaleko niego, z boku szkoły, obok nagich drzew, stała grupka uczniów. Kilka dziewczyn pokazywało palcami na, trzymającego za kołnierz koszulki i przyciskającego do ściany jakiegoś niewinnego ucznia, Lee JongKyunga, który jakby nie zwracał uwagi na swoich przyjaciół, sprzedał kolejne uderzenie w twarz trzymanego chłopca. Jungkook zatrzymał się gdy usłyszał kolejny krzyk.
Przez chwilę się wahał, ale po chwili już biegł w jego stronę. Złapał w mocnym, jak na niego, uścisku wycelowaną dłoń starszego, jednocześnie zwracając na siebie całą uwagę wszystkich zebranych. Usłyszał jak przez mały tłum roznoszą się ciche szepty. Czuł jak mocno ze strachu bije mu serce, ale nie mógł zostawić tak kolejnej ofiary na pastwę losu. Zbyt dobrze wiedział jak ten chłopak się teraz czuje. W porywie wściekłości pchnął Kyunga na ścianę i jednym, niezbyt celnym, aczkolwiek skutecznym, ciosem pozbawił go na kilka sekund orientacji. Mając do dyspozycji urywek czasu złapał pobitego chłopaka i pociągnął do biegu.
Po chwili biegu wpadli do korytarza oddychając ciężko, szybki bieg na zimnym powietrzu nie pozwalał zbyt dobrze oddychać. Dopiero teraz doszło do niego co zrobił, popatrzył na, lekko krwawiącego z rozwalonej wargi, chłopaka.
- On cię zabije - wydyszał zanim Jungkook zdążył coś powiedzieć
- Wiem...dolałem oliwy do ognia - przerwał by wziąć głębszy oddech - zgłoś to nauczycielom, ja nie chcę się w to pakować. Mnie tu nie było - westchnął ponownie - sam uciekłeś.
Chłopak pokiwał głową
- Dziękuję! - krzyknął odchodząc
Siedział
na lekcji koreańskiego, zwykle zajmował jedną z pierwszych ławek, teraz
jednak zajął jedną z tylnych, przy oknie, by móc się bezpodstawnie
wpatrywać w niebo. Lubił niebo, lubił śnieg i lubił deszcz. Gdy był
mały, zawsze z tatą lepili bałwany i organizowali kulig, a w wakacje,
gdy padał deszcz biegał po łące ciesząc się z każdej kropelki wody,
która kapnęła na jego skórę. Potem, siedząc w ogrodowej altance i
opatulony w koc i zajadając się ciastkami obserwował tęcze, która
wstąpiła na niebo. Lubił to robić, zwłaszcza w wakacje, kiedy nie
martwił się tym, że pójdzie za późno spać, czy tym, że nie zdąży
pożegnać się z mamą zanim ta wyjedzie do pracy.
Wspominając tak swoje dzieciństwo, z zamyślenia wyrwały go wibracje telefonu. Wyjął go dyskretnie z kieszeni, tak by nauczycielka nie widziała. Odblokował go i kliknął w ikonkę nowej wiadomości.
OD: Namjoon -> Kiedy kończysz?
Przez chwilę się zastanawiał, czy czasem nie mówił mu rano tego?
OD: Jungkook -> O 15. Mówiłem Ci. Coś się stało?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
OD: Namjoon -> Nie. Zaraz po szkole przyjdź do sali, my wychodzimy prędzej.
- Jeon Jeongguk - słyszał swoje imię nad sobą, podniósł głowę czekając na najgorsze. Starsza kobieta stała nad nim ze skrzyżowanymi rękami na piersi i wpatrywała się w niego ze złością. - Nie słyszysz jak do ciebie mówię?
- P-przepraszam... - wyjąkał spuszczając głowę słyszał śmiech uczniów i mógł sobie wyobrazić jak pokazują na niego palcami.
- Nie przepraszaj, tylko uważaj na lekcji. Dyrektor prosi cię do gabinetu. - poinformowała go i wróciła do swojego biurka - Teraz.
Chłopak wstał nerwowo przygryzając wargę i pokiwał głową po czym opuścił pomieszczenie.
No to teraz jesteś trupem Kookie.
Przeszedł przez długi korytarz i zapukał w odpowiednie drzwi. Chwilę później stał już przed obliczem dyrektora i jego syna.
No pięknie.
- Słyszałem, że byłeś świadkiem pobicia ucznia przez mojego syna.. - zaczął
Kurwa...!
A niech tylko spotkam tego chłopaka...
- On mnie pobił! Nie ja kogoś, on mnie! - Kyung poderwał się na nogi wskazując go palcem, jednak zaraz po chwili został uciszony jednym gestem ręki rodziciela.
- Więc jak było? - spytał patrząc prosto na skulonego Jungkooka
- No... - zaciął się widząc świdrujące go spojrzenie starszego chłopaka. Próbował skupić się na swoich palcach, którymi nerwowo się bawił, czuł jak zasycha mu w gardle, a głos grzęźnie gdzieś w krtani, nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wiedział, że cokolwiek by nie powiedział, Kyung i tak go dorwie gdzieś w przerwie między lekcjami. A potem będzie tylko ból.
- Widzę, że nie chcesz powiedzieć, czyli jednak jest coś na rzeczy - stwierdził dyrektor siadając za biurkiem i klikając w klawiaturę - Niestety JongKyung, jestem zmuszony wpisać ci do akt naganę.
Wspominając tak swoje dzieciństwo, z zamyślenia wyrwały go wibracje telefonu. Wyjął go dyskretnie z kieszeni, tak by nauczycielka nie widziała. Odblokował go i kliknął w ikonkę nowej wiadomości.
OD: Namjoon -> Kiedy kończysz?
Przez chwilę się zastanawiał, czy czasem nie mówił mu rano tego?
OD: Jungkook -> O 15. Mówiłem Ci. Coś się stało?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
OD: Namjoon -> Nie. Zaraz po szkole przyjdź do sali, my wychodzimy prędzej.
- Jeon Jeongguk - słyszał swoje imię nad sobą, podniósł głowę czekając na najgorsze. Starsza kobieta stała nad nim ze skrzyżowanymi rękami na piersi i wpatrywała się w niego ze złością. - Nie słyszysz jak do ciebie mówię?
- P-przepraszam... - wyjąkał spuszczając głowę słyszał śmiech uczniów i mógł sobie wyobrazić jak pokazują na niego palcami.
- Nie przepraszaj, tylko uważaj na lekcji. Dyrektor prosi cię do gabinetu. - poinformowała go i wróciła do swojego biurka - Teraz.
Chłopak wstał nerwowo przygryzając wargę i pokiwał głową po czym opuścił pomieszczenie.
No to teraz jesteś trupem Kookie.
Przeszedł przez długi korytarz i zapukał w odpowiednie drzwi. Chwilę później stał już przed obliczem dyrektora i jego syna.
No pięknie.
- Słyszałem, że byłeś świadkiem pobicia ucznia przez mojego syna.. - zaczął
Kurwa...!
A niech tylko spotkam tego chłopaka...
- On mnie pobił! Nie ja kogoś, on mnie! - Kyung poderwał się na nogi wskazując go palcem, jednak zaraz po chwili został uciszony jednym gestem ręki rodziciela.
- Więc jak było? - spytał patrząc prosto na skulonego Jungkooka
- No... - zaciął się widząc świdrujące go spojrzenie starszego chłopaka. Próbował skupić się na swoich palcach, którymi nerwowo się bawił, czuł jak zasycha mu w gardle, a głos grzęźnie gdzieś w krtani, nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Wiedział, że cokolwiek by nie powiedział, Kyung i tak go dorwie gdzieś w przerwie między lekcjami. A potem będzie tylko ból.
- Widzę, że nie chcesz powiedzieć, czyli jednak jest coś na rzeczy - stwierdził dyrektor siadając za biurkiem i klikając w klawiaturę - Niestety JongKyung, jestem zmuszony wpisać ci do akt naganę.
Czasami zdarzały się takie dni, kiedy
jego grafik był w miarę luźny i pozwalał na szybkie chodzenie, a nie
bieganie z miejsca do miejsca. Tak było tego dnia. Jako, że zima była w
pełni sił, sypało śniegiem jakby nigdy już miał nie spaść, a mroźny
wiatr wiał pod takim kątem, że Jungkook, mimo szalika który zasłaniał
jego nos i usta, nie miał czym oddychać. Co jakiś czas odwracał się
by zaczerpnąć choć trochę powietrza i znów wracał do marszu pod wiatr.
Musiał przejść trzy niedługie ulice, które normalnie przebiegał w
niecałe dziesięć minut, teraz jednak myślał że nawet pół godziny mu nie
starczy, a był dopiero na końcu pierwszej ulicy. Co chwilę jego myśli
zaprzątało dzisiejsze wydarzenie. Był pod wrażeniem, tego jak sam się
zachował, nigdy by nie powiedział, że kiedykolwiek tak podpadnie
Kyungowi. A tym bardziej, że kogoś uratuje. Był z siebie dumny, bardzo
dumny.
Nagle usłyszał, że ktoś woła jego imię. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Nie zdziwił się tym za bardzo, bo śnieg sypał tak gęsto, że ledwo było widać drogę dwa metry przed nim.
Znów wołanie. Odwrócił się ponownie i tym razem zauważył wysokiego chłopaka z kapturem na głowie. Nie wiedział dokładnie kto to, mógł jedynie zgadywać, że to jeden z uczniów jego szkoły.
Chłopak szybko pokonał dzielące ich metry i pociągnął Jungkooka za szalik zawinięty wokół szyi.
- Ty jesteś Jeon Jeongguk? - zadał raczej retoryczne pytanie, a chłopak zamiast odpowiedzieć, odepchnął napastnika o bliżej nieokreślonym imieniu i zaczął biec oblodzonym chodnikiem.
Jednak był zbyt wolny, bo chwilę później poczuł szarpnięcie i wylądował na lodzie. Miał wrażenie, że przez kość jego prawej ręki, na którą upadł, przepycha się szeroki gwóźdź rozbrajając ją od środka. Do oczu napłynęły łzy bólu, ale nie miał czasu pozwolić sobie na słabości, bo poczuł, że ktoś go podnosi za kurtkę do góry nakazując stanie na nogach.
- Tylko robisz mi dodatkową robotę, bądź grzecznym chłopakiem i... - zaczął tamten, ale resztę zdania porwał ciężki podmuch wiatru nanosząc na twarz chłopaka płatki śniegu, które szczypały go w skórę.
Teraz miało być tylko gorzej. Prześladowca mimo oporu, z których nic sobie nie robił, i prób wyrwania się Jungkooka zaciągnął go w boczną aleję, gdzie śnieg padał trochę lżej, a budynki chroniły przed wiatrem. Chłopak wylądował na kolanach na zimnej ziemi pokrytej puchem.
- No no! - usłyszał gdzieś z góry - Łatwo dałeś się złapać - stwierdził znajomy głos, a jego właściciel kucnął koło Jungkooka - my nie dalibyśmy się złapać.... ale niestety ktoś nas podkablował
- Nic nie powiedziałem!
- Ale też nie zaprzeczyłeś.... prawda?
Kyung pchnął go mocno na ziemie i wstał.
- Chłopcy - zwrócił się do swoich trzech towarzyszy - tylko nie po tej ślicznej buźce, dobrze? - przejechał wskazującym palcem po linii szczęki młodszego.
Tamci tylko się zaśmiali, a Jungkook poczuł mocny cios w lewe żebra, prawdopodobnie zadany przez czyjś glan, który spowodował, że brakło mu powietrza. Próbował się podnieść, ale kolejny cios powalił go na kolana. Ręka bolała go niemiłosiernie, jak i każde miejsce, w które padło uderzenie. Próbował się zamachnąć na kogoś, podeprzeć się, żeby móc lepiej się obronić, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Raz tylko trafił w nogę oprawcy, ale ten zaraz oddał mu kilka razy mocniej. W końcu zasłonił twarz rękoma i skulił się powtarzając w myślach:
Zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
Nagle usłyszał, że ktoś woła jego imię. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Nie zdziwił się tym za bardzo, bo śnieg sypał tak gęsto, że ledwo było widać drogę dwa metry przed nim.
Znów wołanie. Odwrócił się ponownie i tym razem zauważył wysokiego chłopaka z kapturem na głowie. Nie wiedział dokładnie kto to, mógł jedynie zgadywać, że to jeden z uczniów jego szkoły.
Chłopak szybko pokonał dzielące ich metry i pociągnął Jungkooka za szalik zawinięty wokół szyi.
- Ty jesteś Jeon Jeongguk? - zadał raczej retoryczne pytanie, a chłopak zamiast odpowiedzieć, odepchnął napastnika o bliżej nieokreślonym imieniu i zaczął biec oblodzonym chodnikiem.
Jednak był zbyt wolny, bo chwilę później poczuł szarpnięcie i wylądował na lodzie. Miał wrażenie, że przez kość jego prawej ręki, na którą upadł, przepycha się szeroki gwóźdź rozbrajając ją od środka. Do oczu napłynęły łzy bólu, ale nie miał czasu pozwolić sobie na słabości, bo poczuł, że ktoś go podnosi za kurtkę do góry nakazując stanie na nogach.
- Tylko robisz mi dodatkową robotę, bądź grzecznym chłopakiem i... - zaczął tamten, ale resztę zdania porwał ciężki podmuch wiatru nanosząc na twarz chłopaka płatki śniegu, które szczypały go w skórę.
Teraz miało być tylko gorzej. Prześladowca mimo oporu, z których nic sobie nie robił, i prób wyrwania się Jungkooka zaciągnął go w boczną aleję, gdzie śnieg padał trochę lżej, a budynki chroniły przed wiatrem. Chłopak wylądował na kolanach na zimnej ziemi pokrytej puchem.
- No no! - usłyszał gdzieś z góry - Łatwo dałeś się złapać - stwierdził znajomy głos, a jego właściciel kucnął koło Jungkooka - my nie dalibyśmy się złapać.... ale niestety ktoś nas podkablował
- Nic nie powiedziałem!
- Ale też nie zaprzeczyłeś.... prawda?
Kyung pchnął go mocno na ziemie i wstał.
- Chłopcy - zwrócił się do swoich trzech towarzyszy - tylko nie po tej ślicznej buźce, dobrze? - przejechał wskazującym palcem po linii szczęki młodszego.
Tamci tylko się zaśmiali, a Jungkook poczuł mocny cios w lewe żebra, prawdopodobnie zadany przez czyjś glan, który spowodował, że brakło mu powietrza. Próbował się podnieść, ale kolejny cios powalił go na kolana. Ręka bolała go niemiłosiernie, jak i każde miejsce, w które padło uderzenie. Próbował się zamachnąć na kogoś, podeprzeć się, żeby móc lepiej się obronić, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Raz tylko trafił w nogę oprawcy, ale ten zaraz oddał mu kilka razy mocniej. W końcu zasłonił twarz rękoma i skulił się powtarzając w myślach:
Zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
zostawcie mnie...
Czuł
jak łzy zamarzają mu na policzkach. Nie miał pojęcia ile czasu leżał w
śniegu wiedział tylko, że jego żądanie zostało spełnione.
Leżał sam, w ciemnym zaułku, nie czując żadnej części ciała i nie mając pojęcia, czy będzie w stanie dojść do domu. Mimo to cieszył się, że w końcu został sam.
Leżał sam, w ciemnym zaułku, nie czując żadnej części ciała i nie mając pojęcia, czy będzie w stanie dojść do domu. Mimo to cieszył się, że w końcu został sam.
Ciąg dalszy nastąpi...