Info.

NOWA SERIA! Prolog + (I) Never Mind " 2802
(XII) Can you trust me? - 0103
(one shot) EXO - Kaisoo "shh, jestem z tobą" 0503
(XIII) Can you trust me? - 1203
NOWA SERIA! (II) Never mind - 1503
(one shot) BTS - Namjin "Nie martw się" - 1903
(one shot) BTS - Kookiemonster "Daj dziecku pojeździć" - 2603

^ jest już napisane, więc znikome szanse, że jakakolwiek data się zmieni.

niedziela, 18 października 2015

EXO - "Nie da się uratować czegoś, co nie istnieje." Kai x D.O

 Kyo melduje się z nowym one shotem. 
Niestety rozdział pojawi się dopiero na dniach. Od dwóch tygodni choruje, a moje myślenie jest wyłączone do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego w serii jeszcze nie zrobiłam jakiegoś Namseokowego momentu. 
Mniejsza o to. 
Korzystając z okazji wolnej nocy został wydziergany one shot. Czy ja wiem czy na pocieszenie... (Tak, bo angst rzeczywiście pocieszy)
 Nie bijcie, wiem, zepasują odwrócone role, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie pisać z punktu widzenia Soo. 
Jeszcze tylko szczegół na koniec: w planach była zmiana czasu i narracji. 
Miłego czytania! 
_______________________________

Byłem wtedy zwykłym chłopcem, nastolatkiem o wielu,  typowych dla nastolatka, problemach. Tego dnia, gdy cię spotkałem pogoda idealnie odzwierciedlała stan w jakim się znajdowałem. Wiał mocny wiatr, ze zwieszonych nad miastem, ciężkich chmur sączyły się drobne, ale zimne krople deszczu mocząc wszystko co napotkało na swojej drodze, wesoło spadające kropelki nie miały pojęcia, że za kilka sekund napotkają zimny beton i rozbryzną się o niego na milion kawałków nie zostawiając po sobie chociażby wspomnienia.
Byłem smutny, ale smutek to chleb powszedni dla takiej osoby jak ja. W ręce trzymałem szarą kopertę z pieczątką miejscowego szpitala. Rozglądając się przechodziłem przez kolejne ulice i uliczki nie zwracając uwagi na ludzi śpieszących przed deszczem w ustronne i suche miejsce, ani na samochody oblewające się wzajemnie wodą, wjeżdżając w kałuże utworzone z dziurawym asfalcie. Życie w tym momencie było mi obojętne. Nie patrzyłem na nikogo i nie zauważałem nikogo, byłem w swojej głowie ja, jeden. I w tej głowie byłem sam. Nawet myśli nie chciały towarzyszyć takiemu człowiekowi jak ja.
Szedłem wtedy jednym z mostów, który zwykle pokonywałem w drodze do szkoły i z powrotem. Szedłem spokojnie chodnikiem, co jakiś czas kopiąc kamyki, które wpadły pod podeszwy znoszonych adidasów, przez cały czas wpatrując się w betonową nawierzchnie przyozdobioną dziesiątkami szczelin i pęknięć, gdy  zamykając oczy usłyszałem wewnętrzny głos. Nie mój, był obcy, ale nie miał dokładnej barwy, jakby podświadomość chciała dać mi jakiś znak, nie wiedząc jak dokładnie się za to zabrać.
Uniosłem głowę, a przed moimi oczami ukazałeś się ty.  Stałeś kilka metrów ode mnie, odwrócony plecami. Twoje dłonie kurczowo trzymały metalowej barierki, a wiatr szamotał twoją rozpiętą bluzą i układał we wszystkie strony przydługie, ciemne włosy.
Stałeś za barierką, po tej niebezpiecznej stronie, gdzie jeden fałszywy ruch decydował o twoim istnieniu. Nie rozumiałem tylko dlaczego nikt nie zwraca na to uwagi. Czy wtedy widok nastolatka, który próbował ulżyć sobie i swoim problemom, pozbywając się jednego z najcenniejszych darów, był aż tak powszedni, że nikt nawet nie spojrzał w twoją stronę? Ludzie omijali ciebie, jakby nie widzieli zupełnie nic, zaślepieni swoim idealnym życiem nawet nie mogli się domyślasz co przechodzisz i dlaczego posunąłeś się do takiego kroku.
Podszedłem do ciebie ostrożnie, bojąc się, że cokolwiek mógłbym wtedy zrobić mogło wpłynąć na twoja decyzję.
Nie znałem cię, byłeś mi obcy. Jedyne co o tobie wtedy wiedziałem to to, że jesteś wyższy ode mnie, o wiele lepiej zbudowany, twój styl, mimo tego jak znoszone rzeczy na sobie miałeś, był lepszy od mojego. Jednak, gdy wychyliłem się nieco za barierkę, by na ciebie spojrzeć, zobaczyłem, że twoje oczy były przepełnione strachem, bólem i odcieniem bezradności, a przede wszystkim - mokre od łez, mieszających się z kroplami deszczu.
Nie chciałem cię ratować, nie chciałem cię też popychać. Chciałem tylko wiedzieć.
- Dlaczego nie skaczesz? - spytałem cicho stojąc na tyle blisko, byś mnie usłyszał.
- Skoczę... - odpowiedziałeś po długiej chwili wahania. Twój głos był drżący, nie miał w sobie nuty pewności do tego, co miałeś zaraz zrobić.
-  Dlaczego się boisz? - spytałem ponownie.
-  Zaraz o zrobię... - zacisnąłeś oczy nie chcąc nawet spojrzeć w dół.
-  Zastanawiałeś się, że dzięki samobójstwu wcale nie trafisz do tej lepszej części pozaziemskiego życia? - spytałem wyciągając rękę w twoją stronę, wtedy po raz pierwszy na mnie spojrzałeś.
- Po cholerę chcesz mnie zatrzymać? - spytałeś oskarżycielskim tonem, jednak w twoich oczach kryła się nadzieja.
- I tak nie skoczysz. - powiedziałem pewny swojego zdania. - Nie puścisz tej barierki, nie polecisz w dół. Nie będziesz jak te krople, które właśnie spadają z nieba. Myślisz, że to odpowiedni krok, ale tak nie jest. Myślisz, że odebranie sobie życia jest takie proste, ale chcąc to zrobić, będąc tutaj... - pokręciłem lekko głową. - i tak nie spełnisz obietnic powtarzanych sobie, pewnie niejednokrotnie.
Patrzyłeś na mnie z całych sił trzymając się barierki, skóra na kostkach twoich dłoni zbielała, a ciało trzęsło się z zimna przeszywane co chwilę kolejnym podmuchem wiatru. - Jak ci na imię?
- J-jongin.
- Dlaczego tutaj jesteś?
Przeniosłeś wzrok przed siebie, ale w dalszym ciągu nie spojrzałeś w dół.
- Moja mama... moja mama nie radzi sobie z nałogiem... odkąd mój tato został zamknięty w zakładzie, ledwo wiążemy koniec z końcem. Nie mam już nikogo. - mówiłeś tak cicho jakbyś mówił sam do siebie, jednak ja, mimo szumu wiatru, słyszałem każde twoje słowo. - Moja rodzina nie żyje, a mama rzadko kiedy jest na tyle świadoma, by powiedzieć do mnie "synu". Wiesz jak to boli? - patrzysz na mnie, a ja nie wiem co powiedzieć. - Jak cholernie boli to, że zamiast słyszeć "Jongin,siadaj do książek" słyszę "Przynieś mi wódkę", że zamiast "Kocham cię, synu" ona krzyczy "Zdechnij, skurwielu"? - w twoich oczach pojawiły się kolejne łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
- Jeśli zrobisz ten krok, jeśli puścisz barierki, jeśli spadniesz, już nigdy nie będziesz mógł zobaczyć jak twoja mama zmienia się w tą dobrą, kochającą. - powiedziałem patrząc na ciebie uważnie. - Jeśli nie staniesz tutaj, obok mnie, już nigdy nie będziesz mógł zobaczyć jak się zmienia.
Zacisnąłeś oczy puszczając jedną dłonią barierkę, jednocześnie zdzierając kilka płatków wysuszonej farby z metalowej powierzchni. Przez chwilę myślałem, że zechcesz pokazać jak bardzo się mylę, że zrobisz krok, który będzie już twoim ostatnim, ale ty tylko złapałeś moją dłoń pozwalając pomóc ci przejść na bezpieczną stronę barierki. Nie potrafiłeś powstrzymać łez, mimo tego, że co chwilę przecierałeś oczy, by już przestały lecieć, one nie słuchały cie, torowały kolejne dróżki po twojej skórze.
- Czy... czy m-mogę...? - spojrzałeś na mnie, nie powiedziałeś co chcesz zrobić, ale ja doskonale wiedziałem, nie zastanawiając się ani chwili objąłem cię i przytuliłem. Pozwoliłem byś wtulił się w moje ciało i płakał, żałując tego co właśnie chciałeś zrobić, póki przynajmniej trochę ci nie ulżyło.
- Jak masz na imię? - spytałeś drżącym od płaczu głosem.
- Kyungsoo. - odpowiedziałem niemal od razu.
- Czyli tak ma na imię mój anioł stróż. - spojrzałeś na mnie i uśmiechnąłeś się blado, a ja wiedziałem, że twój uśmiech jest tym, który zapamiętam do końca mojego krótkiego życia. - Pojawiłeś się tutaj i mnie uratowałeś. Dzięki tobie tutaj jestem.
- Nie jestem aniołem, widzisz mnie, dotykasz, rozmawiasz ze mną. - stwierdziłem, po czym uśmiechnąłem sie do ciebie, mając nadzieję, że doda ci to otuchy, na co ty tylko pokiwałeś głową.

Wracając rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Powiedziałem ci co kryje koperta, którą trzymałem w ręku, dlaczego zostało mi tylko kilka tygodni życia. Opowiedziałem ci o mojej chorobie, a w zamian ty opowiedziałeś mi co się stało z twoją rodziną, dlaczego twoja mama zaczęła popadać w nałóg, dlaczego twój tato został niesłusznie skazany. Powiedziałeś mi też o sobie. Dowiedziałem się bardzo wielu rzeczy, potrafiłeś grać na gitarze, kiedyś chciałeś uczyć gry na niej mniejszych dzieci, życzyłem ci tego z całego serca, miałeś brata, starszego, ale tak jak ty zamierzałeś, on popełnił samobójstwo. Rozmawialiśmy też o wydarzeniu, dzięki któremu powstała nasza znajomość. Oboje doszliśmy do wniosku, że gdy raz plany zostają pokrzyżowane, kolejnym razem już tak sie nie stanie.
Historia lubi się powtarzać, ale tyczy się to tylko złych wydarzeń.

***
Idę tym samym mostem, oglądam te same pęknięcia i szczeliny, widzę tych samych ludzi i te same samochody, jest taki sam dzień, jak był wtedy, gdy się poznaliśmy. Minęło równo pięć miesięcy.
Stoję na środku ulicy, ale samochody nie zauważają mnie, a ja nie zauważam ich, idę spokojnie w stronę barierki, przy której spotkaliśmy się po razy pierwszy i ostatni. Stoisz tam. Widzę cię, twoje przycięte włosy znów ulegają sile wiatru, a metalowy zamek bluzy uderza o metalową barierkę, którą trzymasz obiema dłońmi. Znów stoisz po tej niebezpiecznej stronie. Podchodzę bliżej i przyglądam ci się przez krótki moment. Nie widzisz mnie. Przechodzę przez barierkę i staję obok ciebie.
- Anioł stróż jest od tego, by pomagać. - mówię, a ty patrzysz na mnie zaskoczony.
- Co ty wyprawiasz?
 - Jeśli na prawdę chcesz to zrobić, złap mnie za rękę. Zrobimy to razem. - wyciągam do ciebie dłoń, ale ty patrzysz na mnie przerażony.
- Dlaczego chcesz skoczyć?
- A ty dlaczego chcesz odebrać sobie życie? - przenoszę wzrok na ciebie oczekując odpowiedzi, którą zaraz dostaję.
- Moja mama... zmarła dwa dni temu... - kręcisz głową - Nie potrafię teraz... Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

Rozglądam się i widzę, że teraz też nas nikt nie zauważa, ludzie mijają nas tak blisko, że swobodnie mogliby posłuchać o czym mówimy, jednak nie robią nic. Jakbyśmy nie istnieli.
- Stchórzyłem.
- Nie rozumiem.
- Kilka dni potem przyszedłem w to miejsce i skoczyłem. Mówiłem ci, że jestem chory. Nie chciałem walczyć. Walczyłem z nią przez całe życie, teraz chciałem się po prostu poddać. - patrzę w dół. - Skoczyłem dokładnie z tego miejsca. - przenoszę wzrok na ciebie.  - Mnie już dawno nie ma, Jongin.
- Już cię nie ma? - patrzysz na mnie nie mogąc pozbyć się uczucia szoku.
- Przyszedłem tu ponownie, byś zrobił to razem ze mną, żeby było ci łatwiej, wiedząc, że obok ciebie jest osoba, która już to zrobiła.
- Więc jesteś aniołem. - mówisz cicho.
Ty już nie będziesz szczęśliwy po drugiej stronie barierki. Jesteś tutaj już drugi raz, a takim ludziom nie jest dobrze po tamtej stronie. Będziesz cierpiał jeszcze bardziej jeśli teraz się rozmyślisz. - patrzę na twoją dłoń, która chwyta moją własną, ściskam ją lekko.
- Ale, Kyungsoo, przecież ja cię widzę.
Zaprzeczam ruchem głowy.
- Nie, Jongin, tak ci się tylko wydaje.
- Nie rozumiem tego. Dlaczego tu jesteś, skoro mówisz, że cię nie ma? Jeśli tu jesteś można cię jeszcze jakoś uratować. - mówisz niemal błagalnym tonem, ale ja tylko kręcę głową.
- Nie można uratować czegoś, co nie istnieje. - ściskam mocniej twoją rękę, której dotyk, mimo wszystko, czujesz.
Widzę strach w twoich oczach, gdy puszczasz drugą dłoń, łzy na twoich policzkach przestają jednak płynąć. Robiąc krok na przód oboje wiemy, że to wyjście jest najlepsze. Nikomu nie jest dobrze w tym świecie. Nikomu, kto nie ma dla kogo żyć.

The End

2 komentarze:

  1. Wow. To jest piękne. Cudownie piszesz ^^ Uwielbiam twój blog
    Pozdrawiam ^~

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to przeczytałam, to przez dziesięć minut krzyczałam w myślach "Kyorim, Kyorim!" XDD
    To było piękne :') Uwielbiam angsty i jeszcze Kaisoo <3
    W sumie to szkoda, że w końcu skoczyli.. Myślałam, że D.O umrze, bo choroba i przez to Kai skoczy. A tu jednak inaczej ^^
    I jeszcze ten Kyungsoo taki mądry... Też bym nie skakała, gdyby taki gościu do mnie coś powiedział ;;;

    Mogłabyś pisać więcej tego typu shotów, wiesz? ;*
    Hwaiting!
    Anem.

    OdpowiedzUsuń

Spodobało się? Napisz!
Zuważyłeś/aś błąd? Również napisz!
A link do siebie zostaw w zakładkce "spam' ^^