Kyo wita. Krótkie początki na rozruch, mam nadzieję, że się spodoba.
____________________________________________
Prolog
Siedzę w bujanym fotelu.
Nie słyszę nic oprócz uderzających o szybę kropli. Deszcz pada kolejny
dzień z rzędu, ale nie przeszkadza mi to. Słucham uderzeń przymykając
oczy. Chcę poczuć ukojenie, jednak tak się nie dzieje. Czuję strach.
Paraliżuje moje ciało. Ściska krtań odcinając dopływ powietrza. Jestem
sam. Nawet nadzieja postanowiła mnie opuścić. Inni pewnie siedzą w domu
mojej babci, jedząc jej szarlotkę. Ale nie ja. Ja zostałem tutaj. W
miejscu gdzie siedziałem miesiąc temu.
"Yoongi"
"Tak?" Wtedy byłem tak
bardzo nieświadomy. Myślałem, że babcia przyszła zawołać mnie na obiad,
lub powiedzieć, że wraca za godzinę, bo idzie na zakupy. Prawda była
jednak zupełnie inna.
"Twoja mama... Jest w szpitalu w Tokio. W samolocie miała atak"
Nie czuję nic. Mam
wrażenie jakbym unosił się w powietrzu, lecz ręce miał przykute do
podłokietników fotela. Moje nerwy nie odbierają żadnych bodźców. Czuję
się jakbym był obecny tylko ciałem. Moje serce, którego w tym momencie
tak bardzo nienawidzę bije mocno uderzając o moje żebra. Boje się. Boje
się, że więcej Jej nie zobaczę. Boje się, że więcej nie usłyszę jej
głosu. Boje się. Niestety z mojego stanu otępienia wyrywa mnie drżenie
dłoni. Patrzę na nią i uśmiecham się. Moje palce są białe od ściskania
mocno ołówka. Przenoszę wzrok na drugą dłoń, która dzierży kawałek
pogiętej kartki. Prostuje odrętwiałe palce i słyszę jak moje kości
strzelają. To jedyny dźwięk, który teraz rozbrzmiewa. Deszcz przestaje
padać. Czas na powrót.
Wstaję i odkładam ołówek
na biurko. Mój pokój wydaje się być taki pusty, gdy nie ma tutaj kilku
rzeczy. Miejsce mojego łóżka zajmuje dywan, wiszący fotel też zniknął
pozostawiając po sobie dziurę w suficie. Jedynie szafki i biurko, wraz
ze stosem moich notatników zostały nieruszone. Zgarniam je do stojącej
obok wejścia torby i patrzę ostatni raz na pokój. Będzie mi go
brakowało. Wychodząc, wiem, że to są ostatnie chwile, w których mogę
pozwolić sobie na słabość. Idąc przez pusty korytarz nie patrzę za
siebie, nie potrafię patrzeć na rzeczy, których już więcej nie zobaczę.
Nigdy nie będę oglądać telewizji w salonie, który mijam. Nigdy nie będę
jadł śniadania w kuchni, która została za mną. Nigdy więcej nie
przekroczę progu tego domu. Nie potrafię powstrzymać łez krocząc przez
ogród w stronę furtki. Moje palce kurczowo zaciskają się na pasku torby.
Widzę mnie i mamę siedzącą na bujanej huśtawce przy balustradzie. Wiem,
że to złudne. Nadzieja znów płata mi figle. Ocieram łzy rękawem, muszę
być silny. Musze być silny. Nie potrafię wbić sobie do głowy tych
trzech słów. Muszę być silny. Otwieram furtkę. Muszę być silny. Patrze
na dom ostatni raz. Muszę być silny. Wszystko będzie dobrze. Muszę być
silny. Mimo to ocieram łzy.
Czuje dłonie oplatające
moje ciało. Moje oczy są zamknięte. Staram się oddychać równo, tak, by
udać, że wszystko jest dobrze. Moje przyszłe życie będzie polegać na
samym udawaniu. Ciepło osoby, która mnie przytula pozwala mi się na
chwilę rozluźnić. Wzdycham cicho, a ona od razu to zauważa, bo kładzie
dłoń na moich włosach i delikatnie gładzi. Nie potrzebujemy słów, by się
zrozumieć. Tak było za czasów piaskownicy jak i teraz. Podnoszę głowę i
uśmiecham się, widząc zatroskane spojrzenie dziewczyny. Odgarniam jej
włosy i zaczesuje za ucho. Chcę ją uspokoić, widzę jak się martwi. Ale
ja po prostu muszę być silny i będzie wszystko dobrze. Ona tylko się
uśmiecha. Zamykam oczy i chowam głowę w zagłębienie jej szyi. Po chwili
czuję jak moją dłoń ujmuje inna, niezbyt duża, ale ciepła, jej skóra
jest przyjemna w dotyku i wystarczy to, by wiedzieć kim jest osoba.
Splatam nasze palce i mogę wyobrazić sobie ten śliczny uśmiech. To
dodaje mi otuchy. Jeon Jeongguk i Kim Sohyun. Kocham ich. Naprawdę ich
kocham. To moi przyjaciele, a ja nie zamieniłbym ich na nikogo innego.
Teraz właśnie dzięki nim będę silny.
Część I
Mój wzrok, już
przyzwyczajony do ciemności odnajduje zarys drzwi. Jestem na korytarzu,
słabe światło latarni ulicznej, która stoi przy domu wpada przez
niewielkie przysłonione zasłoną okno do środka. Widzę snop bladego
światła na drewnianej podłodze. Omijam go i wyciągam rękę, by złapać
klamkę. Nie otwieram drzwi. Wiem, że za nimi są moi przyjaciele, wiem,
że z momentem otworzenia drzwi ich wzrok spocznie na mnie. Upewniam się,
że łzy przestały płynąć. Dotykam policzka dwoma palcami. Jest suchy.
Biorę wdech i naciskam
klamkę. Drzwi otwierają się z cichym skrzypnięciem. Zauważam jak głowa
Jungkooka przekręca się w moją stronę. Sohyun trzyma w dłoni pada, który
w tym momencie jest dla niego najmniej potrzebną rzeczą. Nie mówię nic,
nie patrząc na nich kieruję się w stronę łóżka. Kładę się na zimnej
pościeli i oddycham. głęboko. Czuje się obco, jakbym naruszał kogoś
prywatność. Chcę znów leżeć w moim łóżku, chcę być znów w Seulu. Zamykam
oczy. Chcę być w Tokio, przy łóżku szpitalnym, na którym leży moja
mama. Chcę być przy niej. Podkulam nogi, gdy czuję, że materac ugina
się. Ktoś obejmuje mnie w pasie i przytula moje plecy. Czuje nagły
spokój. Wraz z oddechem na szyi mam wrażenie, że wraca moje poprzednie
życie. Wiem, że to złudne, nadzieja jeszcze we mnie kiełkuje.
- Yoongi - słyszę szept przy swoim uchu. Nie reaguje, a on to rozumie. Odnajduje moją dłoń i powoli ją gładzi. Jego dotyk jest jak zawsze kojący. Otwieram powoli oczy i widzę zmartwioną twarz Sohyun. Uśmiecham się do niej, chcąc by i ona się uśmiechnęła. Ale tak nie jest, przez długi czas wpatrujemy się w siebie, jakbyśmy prowadzili wewnętrzną rozmowę. Wiem, że ona jest świadoma jak bardzo pusty teraz jestem. Nie udaje mi się ukryć żadnych emocji. Do moich oczu znów napływają łzy. Tak jest od miesiąca. Czuje usta na swojej skroni, obracam się, by spojrzeć na Jeongguka. Uśmiecham się, by oboje wiedzieli, że nie jest ze mną tak źle. Uśmiecham się i błagam, by uwierzyli w to kłamstwo. Ale oni nie wierzą. Jeongguk kładzie dłoń na moich plecach i przytula do siebie. Zbiera mi się na płacz, ale tego nie robię. Nie mogę uronić chociaż jednej łzy. Chowam twarz w koszulkę chłopaka i zaciskam oczy.
Tak jest codziennie. Codziennie leżę na tym łóżku, codziennie leżę przytulony do któregoś z moich przyjaciół i staram się nie płakać. Bywają nawet dni, gdy nie mam ochoty pogrążyć się w smutku. Wtedy z nimi rozmawiam. Napawam się momentami, kiedy są przy mnie. Boje się ich stracić. Nie wiem kim bym był, gdyby tak się stało.
- Spróbuj zasnąć - znów szept, tylko tym razem należy on do dziewczyny - Miałeś ciężki dzień
Próbuje przyswoić sobie, że pokój, w którym się znajduje będzie teraz MOIM pokojem, że tu po zakończeniu wakacji będę wracał po szkole, że właśnie tutaj będzie przechodził bezsenne noce.
Zamykam oczy i opieram czoło o klatkę Kookiego.
- Zostańcie ze mną - szepcze prawie niesłyszalnie. Zaskakuje mnie mój głos, jest suchy i pozbawiony jakiejkolwiek emocji.
Nie słyszę odpowiedzi. Jedyny dźwięk to nasze oddechy i skrzypienie drzwi, zaraz potem kroki. To moja babcia, jestem tego pewien. Tylko ona nie puka wchodząc do pokoju. Rozumiem to. To jej dom, a ja jestem tutaj gościem.
Mogę poczuć jej wzrok na sobie, ale zamiast spojrzeć na nią, przylegam do ciała Jungkooka, a ten zaczyna gładzić mnie o włosach. Odbieram to jak przyjacielski gest, gest do którego przez szesnaście lat naszej przyjaźni przywyknąłem.
- Yoongi - słyszę szept przy swoim uchu. Nie reaguje, a on to rozumie. Odnajduje moją dłoń i powoli ją gładzi. Jego dotyk jest jak zawsze kojący. Otwieram powoli oczy i widzę zmartwioną twarz Sohyun. Uśmiecham się do niej, chcąc by i ona się uśmiechnęła. Ale tak nie jest, przez długi czas wpatrujemy się w siebie, jakbyśmy prowadzili wewnętrzną rozmowę. Wiem, że ona jest świadoma jak bardzo pusty teraz jestem. Nie udaje mi się ukryć żadnych emocji. Do moich oczu znów napływają łzy. Tak jest od miesiąca. Czuje usta na swojej skroni, obracam się, by spojrzeć na Jeongguka. Uśmiecham się, by oboje wiedzieli, że nie jest ze mną tak źle. Uśmiecham się i błagam, by uwierzyli w to kłamstwo. Ale oni nie wierzą. Jeongguk kładzie dłoń na moich plecach i przytula do siebie. Zbiera mi się na płacz, ale tego nie robię. Nie mogę uronić chociaż jednej łzy. Chowam twarz w koszulkę chłopaka i zaciskam oczy.
Tak jest codziennie. Codziennie leżę na tym łóżku, codziennie leżę przytulony do któregoś z moich przyjaciół i staram się nie płakać. Bywają nawet dni, gdy nie mam ochoty pogrążyć się w smutku. Wtedy z nimi rozmawiam. Napawam się momentami, kiedy są przy mnie. Boje się ich stracić. Nie wiem kim bym był, gdyby tak się stało.
- Spróbuj zasnąć - znów szept, tylko tym razem należy on do dziewczyny - Miałeś ciężki dzień
Próbuje przyswoić sobie, że pokój, w którym się znajduje będzie teraz MOIM pokojem, że tu po zakończeniu wakacji będę wracał po szkole, że właśnie tutaj będzie przechodził bezsenne noce.
Zamykam oczy i opieram czoło o klatkę Kookiego.
- Zostańcie ze mną - szepcze prawie niesłyszalnie. Zaskakuje mnie mój głos, jest suchy i pozbawiony jakiejkolwiek emocji.
Nie słyszę odpowiedzi. Jedyny dźwięk to nasze oddechy i skrzypienie drzwi, zaraz potem kroki. To moja babcia, jestem tego pewien. Tylko ona nie puka wchodząc do pokoju. Rozumiem to. To jej dom, a ja jestem tutaj gościem.
Mogę poczuć jej wzrok na sobie, ale zamiast spojrzeć na nią, przylegam do ciała Jungkooka, a ten zaczyna gładzić mnie o włosach. Odbieram to jak przyjacielski gest, gest do którego przez szesnaście lat naszej przyjaźni przywyknąłem.
- Przyniosłam wam kakao -
informuje nas. Słyszę stuknięcie metalowej tacki, na której stoją trzy
kubki, czerwony, zielony i niebieski. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że
właśnie takie mają kolory. Zawsze są to właśnie te. - Słonko - jej głos
jest przepełniony troską i ciepłem. Nachyla się w naszą stronę, ale ja
chowam się przed jej wzrokiem. Nie chcę, by widziała mnie w takim
stanie. Moja chwila słabości wróciła, nie potrafiłem być silny.
- Chcę do mamy - mówię
niemal bezgłośnie zwracając na siebie uwagę. Wiem jak te słowa brzmią w
ustach siedemnastolatka, ale nie obchodzi mnie to. Jestem świadomy, że w
każdej chwili może być za późno. Chcę ją przytulić, porozmawiać,
usłyszeć jej głos. Wiem, że teraz jest nieprzytomna, wiem, że nie dałaby
rady ze mną rozmawiać, ale chcę przy niej być.
- Twoja mama... -
słysząc to czuję jak szloch grzęźnie mi w gardle. Spodziewam się
najgorszego. - Ona będzie tutaj z nami, wyjdzie z tego - babcia
dokańcza, a ja w duchu dziękuje jej, że mówi właśnie te słowa. Mogą być
kłamstwem, ale jestem wdzięczny, że nie mówi mi prawdy.
- Yoongi - tym razem głos Jungkooka dociera do mojego ucha. Jest cichy, niepewny. - Co zamierzasz teraz zrobić?
Mija dłuższa chwila,
zanim zdobywam się na słowa. Mówiąc je czuję, jak cała rozpacz i smutek
odchodzi i zastępuje je determinacja. Muszę być silny i taki właśnie
będę. Ocieram po raz ostatni łzy, które pojawiły się znikąd i odsuwam
sie od chłopaka. Biorę kilka głębszych wdechów. Nie wiem co zrobię, ale
jestem pewny jednego. Zrobię to dla mojej mamy.
- Zrobię wszystko, by
zdobyć pieniądze na przeszczep - mówię stanowczo tak, że zaskakuje mnie
moc tych słów. Wiem, ze zrobię wszystko. Każdą możliwą rzecz, która
pozwalałaby zebrać chociaż kilka won. I oni też to wiedzą. Uśmiechają
się. Patrzę na nich, a na moje usta wstępuje uśmiech.
Zapowiada się naprawdę dobrze ;) ciekawa jestem jak się to rozwinie ^^ przy okazji, czekam na kolejny rozdział "Can You Trust Me?", fighting! :3
OdpowiedzUsuńZapowiada się genialnie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział tego i "Can You Trust Me?",Kocham tego bloga:)<3
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona twoim stylem pisania. Zapowiada się ciekawie, więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :3
OdpowiedzUsuńProszę o next :< Jest cudne~
OdpowiedzUsuńProszę o next :< Jest cudne~
OdpowiedzUsuńProszę o next :< Jest cudne~
OdpowiedzUsuń