Info.

NOWA SERIA! Prolog + (I) Never Mind " 2802
(XII) Can you trust me? - 0103
(one shot) EXO - Kaisoo "shh, jestem z tobą" 0503
(XIII) Can you trust me? - 1203
NOWA SERIA! (II) Never mind - 1503
(one shot) BTS - Namjin "Nie martw się" - 1903
(one shot) BTS - Kookiemonster "Daj dziecku pojeździć" - 2603

^ jest już napisane, więc znikome szanse, że jakakolwiek data się zmieni.

wtorek, 1 marca 2016

BTS - "Never Mind" (I)

 Kyo wita. Krótkie początki na rozruch, mam nadzieję, że się spodoba. 
____________________________________________

 
 Prolog

Siedzę w bujanym fotelu. Nie słyszę nic oprócz uderzających o szybę kropli. Deszcz pada kolejny dzień z rzędu, ale nie przeszkadza mi to. Słucham uderzeń przymykając oczy. Chcę poczuć ukojenie, jednak tak się nie dzieje. Czuję strach. Paraliżuje moje ciało. Ściska krtań odcinając dopływ powietrza. Jestem sam. Nawet nadzieja postanowiła mnie opuścić. Inni pewnie siedzą w domu mojej babci, jedząc jej szarlotkę. Ale nie ja. Ja zostałem tutaj. W miejscu gdzie siedziałem miesiąc temu.
"Yoongi"
"Tak?" Wtedy byłem tak bardzo nieświadomy. Myślałem, że babcia przyszła zawołać mnie na obiad, lub powiedzieć, że wraca za godzinę, bo idzie na zakupy. Prawda była jednak zupełnie inna.
"Twoja mama... Jest w szpitalu w Tokio. W samolocie miała atak"
Nie czuję nic. Mam wrażenie jakbym unosił się w powietrzu, lecz ręce miał przykute do podłokietników fotela. Moje nerwy nie odbierają żadnych bodźców. Czuję się jakbym był obecny tylko ciałem. Moje serce, którego w tym momencie tak bardzo nienawidzę bije mocno uderzając o moje żebra. Boje się. Boje się, że więcej Jej nie zobaczę. Boje się, że więcej nie usłyszę jej głosu. Boje się. Niestety z mojego stanu otępienia wyrywa mnie drżenie dłoni. Patrzę na nią i uśmiecham się. Moje palce są białe od ściskania mocno ołówka. Przenoszę wzrok na drugą dłoń, która dzierży kawałek pogiętej kartki. Prostuje odrętwiałe palce i słyszę jak moje kości strzelają. To jedyny dźwięk, który teraz rozbrzmiewa. Deszcz przestaje padać. Czas na powrót.
Wstaję i odkładam ołówek na biurko. Mój pokój wydaje się być taki pusty, gdy nie ma tutaj kilku rzeczy. Miejsce mojego łóżka zajmuje dywan, wiszący fotel też zniknął pozostawiając po sobie dziurę w suficie. Jedynie szafki i biurko, wraz ze stosem moich notatników zostały nieruszone. Zgarniam je do stojącej obok wejścia torby i patrzę ostatni raz na pokój. Będzie mi go brakowało. Wychodząc, wiem, że to są ostatnie chwile, w których mogę pozwolić sobie na słabość. Idąc przez pusty korytarz nie patrzę za siebie, nie potrafię patrzeć na rzeczy, których już więcej nie zobaczę. Nigdy nie będę oglądać telewizji w salonie, który mijam. Nigdy nie będę jadł śniadania w kuchni, która została za mną. Nigdy więcej nie przekroczę progu tego domu. Nie potrafię powstrzymać łez krocząc przez ogród w stronę furtki. Moje palce kurczowo zaciskają się na pasku torby. Widzę mnie i mamę siedzącą na bujanej huśtawce przy balustradzie. Wiem, że to złudne. Nadzieja znów płata mi figle. Ocieram łzy rękawem, muszę być silny. Musze być silny. Nie potrafię wbić sobie do głowy tych trzech słów. Muszę być silny. Otwieram furtkę. Muszę być silny. Patrze na dom ostatni raz. Muszę być silny. Wszystko będzie dobrze. Muszę być silny. Mimo to ocieram łzy.
Czuje dłonie oplatające moje ciało. Moje oczy są zamknięte. Staram się oddychać równo, tak, by udać, że wszystko jest dobrze. Moje przyszłe życie będzie polegać na samym udawaniu. Ciepło osoby, która mnie przytula pozwala mi się na chwilę rozluźnić. Wzdycham cicho, a ona od razu to zauważa, bo kładzie dłoń na moich włosach i delikatnie gładzi. Nie potrzebujemy słów, by się zrozumieć. Tak było za czasów piaskownicy jak i teraz. Podnoszę głowę i uśmiecham się, widząc zatroskane spojrzenie dziewczyny. Odgarniam jej włosy i zaczesuje za ucho. Chcę ją uspokoić, widzę jak się martwi. Ale ja po prostu muszę być silny i będzie wszystko dobrze. Ona tylko się uśmiecha. Zamykam oczy i chowam głowę w zagłębienie jej szyi. Po chwili czuję jak moją dłoń ujmuje inna, niezbyt duża, ale ciepła, jej skóra jest przyjemna w dotyku i wystarczy to, by wiedzieć kim jest osoba. Splatam nasze palce i mogę wyobrazić sobie ten śliczny uśmiech. To dodaje mi otuchy. Jeon Jeongguk i Kim Sohyun. Kocham ich. Naprawdę ich kocham. To moi przyjaciele, a ja nie zamieniłbym ich na nikogo innego.  Teraz właśnie dzięki nim będę silny.

Część I

Mój wzrok, już przyzwyczajony do ciemności odnajduje zarys drzwi. Jestem na korytarzu, słabe światło latarni ulicznej, która stoi przy domu wpada przez niewielkie przysłonione zasłoną okno do środka. Widzę snop bladego światła na drewnianej podłodze. Omijam go i wyciągam rękę, by złapać klamkę. Nie otwieram drzwi. Wiem, że za nimi są moi przyjaciele, wiem, że z momentem otworzenia drzwi ich wzrok spocznie na mnie. Upewniam się, że łzy przestały płynąć. Dotykam policzka dwoma palcami. Jest suchy.
Biorę wdech i naciskam klamkę. Drzwi otwierają się z cichym skrzypnięciem. Zauważam jak głowa Jungkooka przekręca się w moją stronę. Sohyun trzyma w dłoni pada, który w tym momencie jest dla niego najmniej potrzebną rzeczą. Nie mówię nic, nie patrząc na nich kieruję się w stronę łóżka. Kładę się na zimnej pościeli i oddycham. głęboko. Czuje się obco, jakbym naruszał kogoś prywatność. Chcę znów leżeć w moim łóżku, chcę być znów w Seulu. Zamykam oczy. Chcę być w Tokio, przy łóżku szpitalnym, na którym leży moja mama. Chcę być przy niej. Podkulam nogi, gdy czuję, że materac ugina się. Ktoś obejmuje mnie w pasie i przytula moje plecy. Czuje nagły spokój. Wraz z oddechem na szyi mam wrażenie, że wraca moje poprzednie życie. Wiem, że to złudne, nadzieja jeszcze we mnie kiełkuje.
- Yoongi - słyszę szept przy swoim uchu. Nie reaguje, a on to rozumie.  Odnajduje moją dłoń i powoli ją gładzi. Jego dotyk jest jak zawsze kojący.  Otwieram powoli oczy i widzę zmartwioną twarz Sohyun. Uśmiecham się do niej, chcąc by i ona się uśmiechnęła. Ale tak nie jest, przez długi czas wpatrujemy się w siebie, jakbyśmy prowadzili wewnętrzną rozmowę. Wiem, że ona jest świadoma jak bardzo pusty teraz jestem. Nie udaje mi się ukryć żadnych emocji. Do moich oczu znów napływają łzy. Tak jest od miesiąca. Czuje usta na swojej skroni, obracam się, by spojrzeć na Jeongguka. Uśmiecham się, by oboje wiedzieli, że nie jest ze mną tak źle. Uśmiecham się i błagam, by uwierzyli w to kłamstwo. Ale oni nie wierzą. Jeongguk kładzie dłoń na moich plecach i przytula do siebie. Zbiera mi się na płacz, ale tego nie robię. Nie mogę uronić chociaż jednej łzy. Chowam twarz w koszulkę chłopaka i zaciskam oczy.
Tak jest codziennie. Codziennie leżę na tym łóżku, codziennie leżę przytulony do któregoś z moich przyjaciół i staram się nie płakać. Bywają nawet dni, gdy nie mam ochoty pogrążyć się w smutku. Wtedy z nimi rozmawiam. Napawam się momentami, kiedy są przy mnie. Boje się ich stracić. Nie wiem kim bym był, gdyby tak się stało.
- Spróbuj zasnąć - znów szept, tylko tym razem należy on do dziewczyny - Miałeś ciężki dzień
Próbuje przyswoić sobie, że pokój, w którym się znajduje będzie teraz MOIM pokojem, że tu po zakończeniu wakacji będę wracał po szkole, że właśnie tutaj będzie przechodził bezsenne noce.
Zamykam oczy i opieram czoło o klatkę Kookiego.
- Zostańcie ze mną - szepcze prawie niesłyszalnie. Zaskakuje mnie mój głos, jest suchy i pozbawiony jakiejkolwiek emocji.
Nie słyszę odpowiedzi. Jedyny dźwięk to nasze oddechy i skrzypienie drzwi, zaraz potem kroki. To moja babcia, jestem tego pewien. Tylko ona nie puka wchodząc do pokoju. Rozumiem to. To jej dom, a ja jestem tutaj gościem.
Mogę poczuć jej wzrok na sobie, ale zamiast spojrzeć na nią, przylegam do ciała Jungkooka, a ten zaczyna gładzić mnie o włosach. Odbieram to jak przyjacielski gest, gest do którego przez szesnaście lat naszej przyjaźni przywyknąłem.
- Przyniosłam wam kakao - informuje nas. Słyszę stuknięcie metalowej tacki, na której stoją trzy kubki, czerwony, zielony i niebieski. Nie muszę patrzeć, by wiedzieć, że właśnie takie mają kolory. Zawsze są to właśnie te. - Słonko - jej głos jest przepełniony troską i ciepłem. Nachyla się w naszą stronę, ale ja chowam się przed jej wzrokiem. Nie chcę, by widziała mnie w takim stanie. Moja chwila słabości wróciła, nie potrafiłem być silny.
- Chcę do mamy - mówię niemal bezgłośnie zwracając na siebie uwagę. Wiem jak te słowa brzmią w ustach siedemnastolatka, ale nie obchodzi mnie to. Jestem świadomy, że w każdej chwili może być za późno. Chcę ją przytulić, porozmawiać, usłyszeć jej głos. Wiem, że teraz jest nieprzytomna, wiem, że nie dałaby rady ze mną rozmawiać, ale chcę przy niej być.
- Twoja mama... - słysząc to czuję jak szloch grzęźnie mi w gardle. Spodziewam się najgorszego. - Ona będzie tutaj z nami, wyjdzie z tego - babcia dokańcza, a ja w duchu dziękuje jej, że mówi właśnie te słowa. Mogą być kłamstwem, ale jestem wdzięczny, że nie mówi mi prawdy.
- Yoongi - tym razem głos Jungkooka dociera do mojego ucha. Jest cichy, niepewny. - Co zamierzasz teraz zrobić?
Mija dłuższa chwila, zanim zdobywam się na słowa. Mówiąc je czuję, jak cała rozpacz i smutek odchodzi i zastępuje je determinacja. Muszę być silny i taki właśnie będę. Ocieram po raz ostatni łzy, które pojawiły się znikąd i odsuwam sie od chłopaka. Biorę kilka głębszych wdechów. Nie wiem co zrobię, ale jestem pewny jednego. Zrobię to dla mojej mamy.
- Zrobię wszystko, by zdobyć pieniądze na przeszczep - mówię stanowczo tak, że zaskakuje mnie moc tych słów. Wiem, ze zrobię wszystko. Każdą możliwą rzecz, która pozwalałaby zebrać chociaż kilka won. I oni też to wiedzą. Uśmiechają się. Patrzę na nich, a na moje usta wstępuje uśmiech.






niedziela, 28 lutego 2016

REAKTYWACJA!

KYO WITA PO TEJ NIECO DŁUGIEJ PRZERWIE! 
Nadszedł ten dzień, w którym mogę opublikować tego posta! 
Przepraszam za tak długa nieobecność, ale samo tworzenie prac jak i czekanie na szablon trochę przedłużyło mój powrót :/
Mam nadzieję jednak, że są tu jakieś osoby, które czekały na kolejne rozdziały?
Na sam początek chciałabym wam przedstawić, zaprezentować nową serię.
Z racji tego, że "Can you trust me?" jest już bliżej końca niż początku, mając fazę na "Never Mind" wpadłam na pomysł kolejnego ff. 
Otóż:

Tytuł: Never Mind
Parring: Zamierzony Yoonkook, ale tego jeszcze nikt nie wie
Rodzaj: angst, momentami fluff, crossover, minor death
Opis:  Głównym bohaterem jest Yoongi, ma 17 lat, mieszka na wsi ze swoimi dziadkami, ponieważ jego mama jest w szpitalu, w każdej chwili może ją stracić, gdyż ta potrzebuje przeszczepu serca. Ojca nie widział kilkanaście lat i ogólnie jeden drugim się nie interesuje. Yoongi kocha muzykę, uwielbia tworzyć teksty, ale boi się występować na scenie. Jego przyjaciele Jungkook i Sohyun wspierają go we wszystkim, jednak nie mają możliwości materialnej pomocy. Jednego razu zgłasza się do konkursu talentów. Chłopak wygrywa i zgarnia trochę kasy, ale to i tak nie wystarcza, by pokryć cenę operacji. Pewnego dnia jego babcia, wiedząc o zamiłowaniu wnuczka zgłasza go do bitwy talentów. Tam pokonuje swoje lęki, poznaje wartość samego siebie i zaczyna rozumieć otaczający go świat. 
Wbrew opisowi to yaoi, a przynajmniej taki mam zamiar. Wiek bohaterów jest częściowo modyfikowany, wraz z kolejnymi rozdziałami zostaną dodani kolejni bohaterowie.  
Min Yoongi - 17 lat  
Jeon Jeongguk - 16 lat  
Kim Sohyun - 16 lat 
Mam nadzieję, że wam się spodoba!  
Pierwszy rozdział i prolog dziś ok 18

wtorek, 12 stycznia 2016

Ogłoszenie ~Kyo

Witajcie, z tej strony Kyorim.
Powiem krótko i zwięźle.
Zauważyliście pewnie, o ile tutaj ktokolwiek jeszcze zagląda, że blog nie działa tak jak powinien.
Albo nie idzie mi pisanie, albo dzieje się coś co przeszkadza mi w publikowaniu (tu na przykład wam powiem, że w sklepie, gdzie po raz drugi mama wymieniała ładowarkę do laptopa się jej boją)
Poza tym kończę teraz semestr, jak wszyscy z was i muszę powychodzić z zagrożeń na koniec, wiec w tym miesiącu raczej nic się nie pojawi.

Powiem też, że ostatnio dosłownie nie idzie mi to pisanie. Nie umiem się zebrać żeby cokolwiek sensownego napisać, a jak już to zrobię to jest tego kilka linijek. Dlatego zawieszam serie i wszelkie rzeczy, które pisze, bo seria z rpg pewnie wkrótce się pojawi już po betowaniu.
Ile będzie to trwało? Około miesiąca, chyba postaram się w tym momencie nadrobić zaległości i wyprzedzić plany co do rozdziałów i części, więc po powrocie rozdziały i one shoty będą częściej. Zwłaszcza, że od lutego zaczynają się nam, autorkom bloga ferie.

Zawieszam tylko i wyłącznie moją działalność.


Ps. Sprzedam nerkę, bo mam dwie, a potrzeba mi  many many na B.A.P, ktoś chętny? xD










Oczekujcie wielkiego powrotu! 



ps2. Powiem jeszcze, że jakoś w te dni rok temu została opublikowana pierwsza część serii z BigBang, która została potem usunięta i była jednocześnie pierwszym postem na tym blogu.
Brawa, ech

piątek, 18 grudnia 2015

BTS - Can you trust me? (XI)

*werble*
*chwila ciszy* (*świerszcze*)
 Psze państwa, pragnę uroczyście ogłosić, iż ładowarka Shin KyoRim w końcu działa! 
*chór aniołów*
Jejku, tak długo nie pisałam, że aż zaczęłam tworzyć nowe shoty/serie/shoty, które pewnie staną się seriami, na kartkach... Pewnie niedługo pojawi się post opisujący mniej więcej fabułe trzech kolejnych serii z pytaniem, które chcecie pierwsze xD (only Kyo)
Wracając. 
Ładowarka już jest, rozdział już jest, jakiś one shot też się znajdzie. Żyć nie umierać c'nie? 
Tym razem postarałam się urywać w takich momentach, byście nie stanęli pod moim domem z widłami i pochodniami czekając aż wyjdę (to sobie poczekacie) z domu ^^ 
No i oprócz dzielenia akcji, rozdział jest też dłuższy. 
Miłego czytania życzę! 
ps. Mówiłam jak kocham wasze komentarze? 
ps2. DOBILIŚMY DO 30K WYŚWIETLEŃ!
_____________________________________________________________________


Te same dłonie, które jeszcze kilka chwil temu pociągnęły młodszego w swoją stronę były wplecione w ciemne włosy maknae. A raczej jedna. Druga delikatnie muskała kark chłopaka, nie pozwalając mu się odsunąć chociażby na moment. Mocno trzymały go przy sobie mimo, że Jungkook, pod wrażeniem tego z jaką pasją Jimin całuje jego usta, nie miał zamiaru odsuwać się ani na milimetr. W jego wnętrzu gotowało się od różnych emocji. Nie by pewny czy chłopak, który właśnie nieziemskim sposobem pieści jego usta, był właściwie Jiminem. Miał wrażenie, że czuł już kiedyś ich uzależniającą miękkość i ciepło, że to o tych ustach dzisiaj myślał. Miał też nadzieję, że ruda plamka, która w rzeczywistości była włosami, nie przewidziała mu się. Że zdążył uciec od Parka i tak naprawdę to nie on teraz próbuje się, oczywiście nie mając zamiaru zostawiać między nimi chociaż milimetra przestrzeni, wycofać z głównego centrum zamieszania. Mimo to, Jungkook postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Popchnął starszego w stronę najbliższego fotela, a gdy ten opadł na miękkie oparcie, oderwał się, by zaczerpnąć powietrza. Nie otwierając oczu oparł czoło o czoło drugiego, dysząc cicho. Nim się obejrzał, jego usta zostały ponownie zaatakowane. Czuł dłonie wplecione w jego włosy, zwinne palce delikatnie pociągały za kosmyki, powodując jeszcze większą przyjemność z pocałunku Jemu, Jeon Jeonggukowi było w tym momencie bardzo przyjemnie i nie zamierzał poprzestać na wykonywanej czynności. Dudniło mu w głowie, ale nie dbał o to. Chciał się zatracić, co przychodziło mu niesłychanie szybko. Uwielbiał to robić, czuć usta starszego na swoich, muskać je i przygryzać, obserwować każdą jego reakcję. Wiedział, że na tę chwilę mogliby sobie pozwolić na wiele więcej, jednak teraz wystarczył im fotel w kącie salonu. Przecież i tak kolejnego dnia nie będzie o niczym pamiętał. I to było najgorsze. Chciał pamiętać, chciał pamiętać każdy najmniejszy szczegół. Chciał, żeby ta chwila się nie kończyła, bo wiedział, że bardzo będzie mu brakować tego uczucia. Najbardziej chciał tego, by chłopak, na którego kolanach właśnie siedział był Taehyungiem. Odsunął się po raz kolejny. W momencie, gdy otwierał oczy oślepiła go biel w jakiej się znajdował. Nagle nie było go w tłocznym salonie, gdzie nie dane było usłyszeć własnych myśli. Teraz znajdował się w pustce. Przez moment naciskała na niego ze wszystkich stron, czuł jej ciężar na ramionach. Nagle zrobiło się tak cicho, że czuł własne szybkie bicie serca, obijało się o jego żebra, jakby pilnie chciało uciec. Trwało to może jedną piątą sekundy.


Yoongi czuł jak alkohol, który wypił uderza mu do głowy. Mimo to, nie przestawał. Chciał się upić. To nie tak, że chciał o czymś zapomnieć. Wręcz przeciwnie, gdy był pijany myślał, niekoniecznie o dobrych rzeczach i logicznie, ale jednak. Lubił ten stan, wtedy miał najlepsze pomysły. Pomijając oczywiście staniu po trzech filiżankach kawy.
Siedział jak gdyby nigdy nic na kolanach Namjoona, co chwilę na niego zerkając. Chłopak był w takim samym stanie, co on. Jin, który właśnie bawił się od niechcenia dołem koszulki Yoongiego, miał opartą głowę na ramieniu najmłodszego z ich trzech. Jak na niego, tego wieczoru dość dużo wypił.
Namjoon ostentacyjnie zwilżył usta, gdy zerknąwszy na kasztanowowłosego, po raz kolejny przyłapał go na przypatrywaniu się mu. Szturchnął delikatnie łokciem najstarszego Kima, na co ten od razu podniósł głowę. Wystarczyło jedno skinięcie w stronę bawiącego się kubkiem, wypełnionym kolejnym drinkiem, Mina, by na ustach Jina zakwitł szeroki uśmiech.
- Hej, Yoongi hyung - zagadnął chłopaka Namjoon, zabierając kubek z jego dłoni. Odstawił go na niedaleko stojący stolik.
- Hm - starszy rzucił tęskne spojrzenie w stronę naczynia
- Nie jesteśmy tutaj gospodarzami - w końcu to impreza Jimina i Hoseoka - co ty na to, by zniknąć za jakiś czas w ustronne miejsce? - uniósł brew posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie. Chłopak tylko kiwnął głową. Zszedł z jego kolan i wyciągnął rękę pomagając mu wstać, w ich ślady poszedł Seokjin. Poprawił koszulkę i jak gdyby nigdy nic skierował się na piętro. Pozostała dwójka za nim. Chwilę potem znaleźli się na korytarzu. Dźwięki muzyki były tu ciche na tyle, by usłyszeć własne myśli.
- To jak chłopcy? - zapytał najstarszy z nich, otwierając drzwi do pokoju, który dzielił z Namjoonem - życzę nam dobrej zabawy - powiedziawszy to, wepchnął Yoongiego do pomieszczenia od razu kierując na łóżko. Namjoon zamknął drzwi i zapalił lampkę. Przez chwilę przyglądał się nieumiejętnej próbie rozebrania Yoongiego, przez Jina, który zdążył już wprawić młodszego w pierwszy stopień podniecenia. W końcu postanowił ruszyć na pomoc.


 Ocknął się na fotelu. Dalej czuł usta...kogoś, bo nie był do końca pewny kim była ta osoba, na swoich własnych. Jego serce dalej biło w zabójczym tempie momentami sprawiając, że ciężko było złapać mu oddech. Postanowił się uspokoić i zapomnieć o bólu głowy, nagle pojawiającym się znikąd, swoją strzałą przeszywając czaszkę chłopaka.
Jungkook wziął głęboki wdech nosem, zatrzymał powietrze w płucach na dwie sekundy i powoli wypuścił ustami. Po kilkakrotnym powtórzeniu tej czynności, poczuł, że jego serce zaczyna zwalniać, a  uderzenia stanęły się lżejsze.
Otworzył szeroko oczy, uświadomiwszy sobie co tak naprawdę się wydarzyło. Musiał znaleźć Taehyunga, musiał upewnić się, że to on. Musiał. Rozglądnął się szukając w tłumie chłopaka. W salonie nie było wiele osób. Kilka bujało się do rytmu na środku, lub w kątach pomieszczenia, większość siedziała i rozmawiała popijając różnego rodzaju alkohole. Zegar stojący na jednej z półek wskazywał godzinę drugą czterdzieści dziewięć w nocy. Jego plan wziął w łeb. Zamiast siedzieć potulnie w pokoju napawając się stanem w jaki wprowadziły go tabletki od Kyunga, siedział w salonie starając się rozróżnić poszczególne twarze ludzi. Wszystkie były mu obce. Nagle poderwał się na równe nogi, gdy w ciemności, przerzedzonej kilkoma promykami światła z wiszącej dyskotekowej kuli, mignęły mu rude włosy. Co prawda jeden z gości mógł nosić taki kolor na głowie, ale teraz Jungkook był pewny, to były włosy najmłodszego Kima. Tylko dlaczego zobaczył je w miejscu, gdzie zwykle wieszano kurtki?
Gdy zrobił pierwszy krok, krzywiąc się z powodu nowej fali bólu atakującej jego głowę, poczuł mocny uścisk na ramieniu.
- Gdzie idziesz? - Jimin odwrócił go w swoją stronę,  jednak wzrok i głowa młodszego powędrowała w poprzednią stronę wyginając przy tym ciało. Starszy złapał go za policzki i zmusił do spojrzenia na niego. Przez chwilę uważnie się mu przyglądał, a ten ostatkami sił starał się nie zarumienić. Nie, starał się nie spłonąć żywym ogniem.
- Chce do Taehyunga - powiedział cicho. Modlił się w duchu, by rudowłosy nigdzie nie wyszedł i by mógł z nim porozmawiać. Nagle zapragnął jego bliskości jeszcze bardziej niż przedtem, jeszcze bardziej niż, gdy wracał do domu, jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.
- Zostań - ton głosu czarnowłosego wskazywał, że wypowiedziane słowo stało się rozkazem. Którego młodszy nie mógł spełnić.
- Nie chcę, chcę za nim iść. On wychodzi - Jungkook zacisnął pięści wyrwał się starszemu. Skierował się w stronę drzwi wyjściowych, ale kolejny uścisk, tym razem mocniejszy - na nadgarstku, uniemożliwił mu oddalenie się.
- Hyung zaraz wróci - poinformował go ostrożnie - masz zostać. Nigdzie nie pójdziesz, jasne?
- Ale ja chcę - jęknął
Jimin pokręcił głową, na co maknae spojrzał na niego błagalnie, mając nadzieję, że ten pozwoli mu wyjść.
- Nie - powtórzył stanowczo - Nigdzie nie idziesz.
- Proszę...
- Nie
- Nie jestem dzieckiem - oburzył się, krzyżując ręce na piersi.
- Siadaj
- Nie
- Jungkook - odparł groźnie, na co młodszy zacisnął usta z frustracji i wrócił na swoje miejsce wściekły na chłopaka. - Połóż się spać, młody - dodał spokojniejszym już głosem.

Kim Taehyung założył na rude włosy kaptur kurtki i potarł zmarznięte dłonie, stawiając ostrożnie kroki na oblodzonym chodniku. Z jego ust wydobywała się para.  Wiedział, że to nie był dobry pomysł, by zostawiać Jungkooka samego, zwłaszcza po tym, co Jimin chciał zrobić. Cieszył się, że to zauważył i w porę zainterweniował, bo w innym przypadku z Parka mogła zostać teraz kupka kości. Nie podarowałby mu.
Chłopak rozglądnął się. Uliczne latarnie rzucały słabą poświatę na brukowaną powierzchnię. Miał ochotę rzucić się do biegu, gdy zobaczył, że za pięć minut wybije godzina trzecia, jednak wiedział, że może się to dla niego źle skończyć. Do celu miał tylko kilka metrów, już stąd widział zarys budynku i palące się w oknach światła. Skręcił w boczną uliczkę, by odnaleźć dawno nie używany skrót.
Gdzie się kierował? Do ośrodka odwykowego, który jednocześnie był szpitalem i oddziałem psychiatrycznym w jednym. Przeszedł przez kilka zarośli i stanął pod budynkiem. Był on na tyle duży, że spokojnie można było pomieścić te trzy instytucje i zostawało nawet miejsce na palarnie, rozległy hol, recepcję i punkt pogotowia. Stanął na pierwszym schodku skrzydła, w którym znajdował się ośrodek odwykowy i spojrzał w górę. Na drugim piętrze w trzecim oknie po prawej świeciło się światło, a na parapecie siedziała postać. Podkulała kolana i patrzyła w ciemność za oknem. W pewnym momencie postać zarzuciła długie włosy na bok i uniosła rękę, a następnie pomachała. Taehyung nie miał wątpliwości, że ten gest był kierowany do niego. Doskonale wiedział do kogo należał pokój, w którego oknie dziewczyna właśnie mu machała.
Ten pokój należał do Kim Songhye.


Chciał pójść za Kimem, czuł, że teraz ich coś łączy. Coś, nie do końca wiedział co, ale jednak. Miał podejrzenie, że to "coś" mogło się wydarzyć tylko i wyłącznie w jego chorej, jak dochodził już do wniosku, świadomości. Ale to nie było ważne. Przynajmniej nie teraz, gdy chciał pójść za Taehyungiem, a ktoś, postanowił, że wskazywać palcami kto, skutecznie mu w tym przeszkodził. Teraz zespołowy 4D mógł być daleko od dormu. Jako, że poczuł się potraktowany jak dziecko, jego zachcianką, bo dzieci zwykle miały zachcianki,  było teraz przytulić się do niego, być po prostu obok.
Chłopak ściągnął za dużą bluzę, w której tonął przez większość wieczoru i skierował się na schody. Wszedł na piętro i starając się stawiać jak najostrożniej kroki, jednocześnie nie zapalając światła, próbował odnaleźć drzwi do pokoju. Słyszał stłumione głosy, ciche pojękiwania i pojedyncze słowa, przepełnione emocjami. Żałował, że nie zwrócił uwagi kogo brakuje w salonie. Mógłby zastanawiać się który z jego przyjaciół porwał na noc jedną z zaproszonych dziewczyn. Dziwił się, że jeszcze żaden z nich nie był w związku, niczego żadnemu z nich nie brakowało. Nawet niezdarność Hoseoka i humorki Yoongiego można było pokochać. Poczuł jak cały świat miga mu przed oczami, gdy w jego głowie pojawił się kilkusekundowy helikopter, a ten, nie wiedząc gdzie tak właściwie się znajduje złapał pierwszą lepszą klamkę i wszedł do ciemnego pomieszczenia. Zatrzymał się i wziął kilka głębokich wdechów. Po chwili zamrugał kilka razy, gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a do uszu dobiegły głośne, szybkie oddechy, wiedział, że pokój, do którego wszedł nie jest na pewno jego pokojem. Czuł nieprzyjemną woń alkoholu. Głosy, które przedtem były stłumione, teraz stały się wyraźniejsze, a cienie, które rzucały na podłogę postaci znajdujące się na łóżku, upewniły go co do powodu powstania owych odgłosów.
- Hyungah~ - do jego uszu dobiegł kolejny jęk. Kolejny ruch, skrzypienie łóżka i podłogi. Jungkok wziął głęboki wdech i otworzył szeroko oczy, gdy dotarło do niego  w jakiej sytuacji właśnie się znalazł. Patrzył na poruszającego się w tempie jęków Namjoona, Jina. Ten powoli  unosił się i opadał biodra pierwszego. Widział jak dłoń lidera, porusza się przy kroczu Yoogiego, niestety doskonale wiedząc co właśnie robi. Min, który mając wplecioną dłoń w przydługie włosy Seokjina, łączył raz po raz ich usta w namiętnym pocałunku, przerywając tylko na ciche wdechy i jęki, które zaraz zostały tłumione przez najstarszego, przyciągającego go do siebie. Nim Jungkook wykonał jakikolwiek krok, lub chociażby zdążył zareagować, w pokoju zabrzmiał przeciągły jęk, a cień, który należał do Jina wygiął się w łuk. Zaraz potem sam najstarszy Kim opadł na poduszki, dysząc ciężko obok Namjoona, który zaraz został przyszpilony przez Yoongiego z powrotem do materaca. Ten jednak nie sprzeciwiał się, przyciągnął tylko starszego do siebie.
Maknae powoli wycofał się z pokoju, starając się udać, że nic nie widział. Doskonale wiedział, że nie wiadomo ile musiałby brać tabletek, pić, chodzić na terapię, nigdy nie zapomni widoku, który miał przed chwilą przed oczami.
Zamknął drzwi i przetarł twarz dłonią, modląc się w duchu, by była to kolejna zwida, spowodowana silnym działaniem leków, które ani śmiały zaprzestać wesołemu działaniu. Mimo szoku, chwilowo zajął myśli czymś innym.
Po kilku kolejnych minutach odnalazł jeden z dwóch nienaruszonych przez imprezowiczów pokoi. Pokój należał do Yoongiego i Taehyunga. Jako jedyny miał w swoich asortymencie balkon. Jeon, odrzucając na łóżko bluzę, ruszył w stronę balkonu. Niespiesznie go otworzył i wyszedł na zewnątrz. Czując rześkie powietrze nocy, uśmiechnął się. Oparł się o kamienną ścianę, a jego serce po raz kolejny mocno zabiło.
Nie wiedział ile tak siedział. Było mu niewyobrażalnie gorąco, a serce niemal wyskakiwało z piersi. Dokładnie czuł każde jego uderzenie, ale nie przejmował się tym, w pewnym momencie stwierdził, że to uczucie jest przyjemne. Czuł, że to jeszcze nie koniec wrażeń na ten dzień. Wiedział, że owe tabletki, które przyjął dopiero szykują swoje mocne uderzenie. A może mu się to zdawało? Dopiero po chwili uświadomił sobie, że jego myśli krążą wokół wydarzenia, które miało miejsce tego wieczoru. Myśląc o tym chciał znów musnął usta starszego, nie ważne który to był, czy Taehyung, czy Jimin, chciał to zrobić jeszcze raz. Wziął wdech. Nagle jego myśli powędrowały w przyszłość, tak szybko jak wystartowały tak również wróciły na swoje miejsce, a najmłodszy członek zespołu doszedł do wniosku, że z jego psychiką jest coraz gorzej. Czuł jak boli go coś, gdy nie mógł chociażby spojrzeć na rudowłosego Kima. Gdy nie mógł dotknąć jego dłoni, które ostatnimi czasy bardzo polubił, gdy nie mógł zobaczyć tego uśmiechu, który kochał... Tylko co to było? Co go bolało? Czy to "coś" właściwie istniało? Czy był to tylko wytwór jego wyobraźni? Nad jego głową krążyły znaki zapytania, nie znał odpowiedzi na żadne z powyższych pytań.
- Kiedy on wróci... - mamrotał wpatrując się w gęsią skórkę, która pojawiła się na jego rękach.  Przeniósł wzrok na palce, którymi się bawił. Przyglądając się im z nadzwyczajną ciekawością, powoli splótł ze sobą własne dłonie, uśmiechając się przy tym. - Kiedyś będzie to twoja dłoń, hyung - szepnął. Siedział tak przez dłuższą chwilę, aż do momentu, gdy na jego dłoni nie usiadł mały niebieski motylek. Dopiero wtedy zauważył, że już świta. Motyl był koloru jasnego błękitu, jego skrzydełka lśniły i mieniły się na różne odcienie niebieskiego. Był mały, delikatny, sprawiał wrażenie, że mógłby rozpaść się z powodu zwykłego dotknięcia, lub podmuchu wiatru. Zaraz obok niego pojawił się drugi. Chłopak przechylił głowę przyglądając się nowemu towarzyszowi. Drugi motyl miał kolor czerwony, niemal krwisty, a złote obwódki na jego skrzydełkach mówiły, że mógłby pochodzić z dworu królewskiego. Obydwa motyle zatrzepotały skrzydełkami i odleciały. Jungkook odprowadził je wzrokiem, a gdy spojrzał w górę zobaczył, że na ramie balkonu siedzi kilka kolejnych motyli. Każdy był innego koloru, seledyn, pomarańcz, błękit, biel. Wstał i uśmiechnął się delikatnie. Motyle zdawały się mu przyglądać.
- Wiecie gdzie jest Taehyung hyung? - spytał dziwiąc się jak bardzo smutny ton miał jego głos, gdy zadawał to pytanie. Motyle jednak nie odpowiedziały - Widziałyście go? - znów zero odzewu. Kto by się spodziewał, by motyl mówił - Chcę do hyunga... - szepnął cicho wracając na poprzednie miejsce, a motyle zniknęły.

Wrócił o świcie. W momencie, gdy przekroczył próg mieszkania, zegar stojący na jednej z półek wskazywał czwartą dziewiętnaście rano. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął buty oraz kurtkę, którą zaraz odwiesił na wieszak. Ogarnął wzrokiem salon. Nie prezentował się najgorzej, jedynie blade światło wpadające przez odsłonięte okna nadawało pomieszczeniu klimatu grozy. Starając się nie potknąć o żadne puszki, ubrania, ani tym podobne rzeczy i nie obudzić drzemiących w najwygodniejszych miejscach na podłodze ludzi, przeszedł do schodów i wszedł na piętro. Zaraz potem skierował się w stronę pokoju Jungkooka. Musiał sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Chociaż to było tylko pretekstem. Chciał po prostu zobaczyć maknae, gdy był jeszcze bardziej bezbronny niż zwykle, gdy był spokojny niż zwykle, gdy w końcu nie musiał się niczym martwić. Spojrzeć na jego twarz, przestudiować jej każdy milimetr.
Otworzył drzwi i zaglądnął do środka. Spodziewał się zwiniętego w kłębek chłopaka opatulonego kołdrą, tworzącą wokół niego kokon. Jednak nie zobaczył oczekiwanego obrazu. Łóżko było schludnie pościelone i przykryte kocem o odcieniu granatu. Wyglądało jakby nikt od ranka poprzedniego dnia go nie ruszał. Przez chwilę ogarnęła go panika, ale postanowił sprawdzić kilka kolejnych pomieszczeń.
Wchodząc do pokoju, który dzielił z Yoongim, zmierzwił rude włosy, w których zalegało kilka śnieżynek. Pokój w którym mieszkał nie był duży. Znajdowały się tam dwa łóżka, duża szafa, którą dzielił ze starszym hyungiem, biurko, przy którym Yoongi zwykle tworzył nowe próbki ścieżek dźwiękowym na znajdującym się na nim urządzeniu. To biurko było tylko i wyłącznie własnością Mina i nikt nie mógł zbliżyć się do niego chociażby na krok. Zatrzymał się obok swojego łóżka widząc bluzę, którą ostatnio przywłaszczył sobie Jeongguk, a Taehyung udawał, że wcale tego nie zauważył. Podniósł wzrok na drzwi balkonu, za którymi zauważył ruch. Zbliżył się na kilka kroków. W postaci opierającej się o barierkę rozpoznał Jeona. Cicho otworzył drzwi i wyszedł na balkon. Jungkook, teraz już siedzący pod jedną ze ścian, miał na sobie dresy i białą koszulkę z krótkim rękawem. Drżał, nawet z daleka można było to zauważyć. Jednak młodszy nie zdawał się zauważyć Kima, nawet gdy ten kucnął obok niego i wbił w niego zmartwione spojrzenie. Coś było nie tak, wzrok Kooka, skierowany w przeciwległą ścianę był nieobecny, jakby szklane mury odcinały do od reszty świata. Jakby w tym świecie było coś lepszego, niż w prawdziwym.
- Jungkookie... co ty tutaj robisz? - spytał cicho kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. Jungkook przeniósł zamglone spojrzenie na chłopaka.
- Mama? - uśmiechnął się delikatnie, a potem znów wbił wzrok w ścianę na przeciwko - czemu tu przyszłaś?
- Kookie, spójrz na mnie - Taehyung, jednym ruchem podniósł delikatnie podbródek chłopaka, nakazując tym samym spojrzenie na niego - Co się stało? Dlaczego tu jesteś?
- Tęsknie za nim... - szepnął
- Za kim?
- Za hyungiem... wiesz, że motylki go nie widziały? - powiedział z wyrzutem - Ja chciałem... chciałem... - zacisnął usta - Chciałem tylko za nim pójść...
- I co się stało? - brnął dalej. Coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak.
- Jimin mi nie pozwolił - odwrócił wzrok i otarł łzę spływającą samotnie po policzku.
- I co potem? - chłopak całą silną wolą odrzucił chęć przyciągnięcia go i przytulenia. Nie potrafił patrzeć na łzy młodszego, nawet jeśli były spowodowane czymś, co nie ma sensu. Bo od kiedy motyle mogły kogoś widzieć? Chciał go objąć i uspokoić, widząc jak kolejne łzy spływają po jego policzkach. Wiedział jednak, że najważniejszym było dowiedzenie się dlaczego chłopak tak dziwnie się zachowuje.
- Potem przyszedłem tutaj... a tutaj były te motylki - uśmiechnął się blado, jednak w tym uśmiechem nie było ani grama radości - Wiem, że to przez tabletki, ale one były takie śliczne...
- Jungkookie, jakie tabletki? - spytał poważnie, mając nadzieje, że to nie ma związku ze słowami, które dzień wcześniej powiedział mu Yoongi, a tym bardziej, które powiedziała mu Songhye. Dokładnie pamiętał, jak obiecał dziewczynie, że nie będzie się wtrącał w żadne sprawy, by nie narobić większych kłopotów. Jednak to było wyjątkiem.
- Te od noony...
- Jakiej noony?
- Songhye - powiedział uśmiechając się delikatnie, po chwili jednak zmarszczył brwi - nieprawda. Te tabletki dostałem od Kyunga
Taehyung odnotował w głowie, by, gdy Jungkook już dojdzie do siebie, spytać go kim jest Kyung. O Songhye wiedział aż zbyt dużo.
- Ile ich wziąłeś?
- Jedną
- A powinieneś...?
- Chyba pół... ale po całej nic mi nigdy nie było - mruknął i oparł głowę o jego ramię, gdy ten usiadł obok niego - dlaczego o to pytasz?
- Chcę do ciebie dotrzeć, dongsaeng - powiedział patrząc na niego - martwię się o ciebie
- Nie musisz... to tylko czasem boli... - szepnął
- Co cię boli?
- Dlaczego to boli, gdy tak bardzo lubi się kogoś innego? - spytał bezbarwnym głosem. Złapał swoje dłonie i splótł palce - "Kiedyś to będziesz ty, hyung" - powiedział cicho patrząc na dłonie - kiedyś to będzie on... mamo? - zamrugał kilka razy, gdy przeniósł wzrok na Kima. W jego spojrzeniu można było wyczuć nagłą panikę. Jego oczy znów się zaszkliły
- Bardzo lubi? Masz na myśli "kocha"?
Jungkook powiedział kilka niewyraźnych słów, z których jedyne co starszy usłyszał to: "beznadziejne", "nie tak miało być", "dlaczego ją widziałem?". Opuścił dłonie, gdy Taehyung objął go i mocno przytulił do siebie, pozwalając, by łzy młodszego wsiąkały w jego koszulkę. Czuł jak jego ciałem wstrząsają kolejne dreszcze zimna i szlochu. Szybki gorący oddech palił go w szyję, jakby ból był czymś namacalnym i atakował jego skórę. Jakby cały ten "ból" był w łzach, które przesiąkały przez materiał koszulki. Położył dłoń na tyle głowy młodszego i pogładził. Mimo to, Jungkook brał co chwile głębsze wdechy starając się uspokoić.
- Cały drżysz... - powiedział po chwili ciszy przerywanej tylko szlochem młodszego - Jest już późno... Jeszcze dziś nie spałeś, jesteś śpiący?
Pytany tylko skinął głową, na co starszy pomógł mu wstać i wyprowadził z balkonu do pokoju, w którym było już niemal jasno. Podszedł z chłopakiem do łóżka i odsłonił kołdrę, ukazując puste miejsce, na które go posadził. Odgarnął włosy z czoła młodszego kucając przed nim. Przez dłuższy czas wpatrywał się tylko w niego nie wiedząc co powiedzieć. Chciał coś zrobić. Coś przez co, na tej ślicznej twarzy pojawiłby się znów uśmiech. By chłopak, który jeszcze kilka tygodni temu tryskał energią - odżył. Musiał zrobić cokolwiek. Po chwili wstał  i położył młodszego, który nie wyrażał żadnych sprzeciwów, na łóżku opatulając kołdrą, a sam usiadł przy nim. Poczekał aż Jeon uspokoi się i zamknie oczy. W momencie, gdy chciał wstać, dłoń zaciskająca się na jego nadgarstku skutecznie mu to uniemożliwiła.
- Mam się obok położyć? - spytał patrząc pytająco na maknae, na co ten ponownie skinął głową. - Dobrze, poczekaj, zaraz wrócę - powiedziawszy to wstał, zaraz gdy dłoń poluzowała na tyle uścisk, by mógł uwolnić nadgarstek i przebrał swoje niewygodne jeansy na dresy. Po kilku minutach znalazł się obok Jungkooka, który niemal w tym samym czasie wtulił się w jego tors.
- Hyung... - wyszeptał drżącym głosem po chwili
- Tak, Jeonggukie? - chłopak zerknął na młodszego kątem oka mając nadzieje, że ten nie będzie już płakał
- Ja nie chcę żeby tak było... nie chcę żeby to trwało
- Ja też nie... Obiecuje, że coś z tym zrobię - powiedział mając nadzieję, że myślą o tym samym. Jeszcze nigdy  nie widział maknae w takim stanie, a jeśli to tabletki doprowadziły do takiego zniszczenia jego aniołka musiał coś zrobić, jeszcze nie wiedział co, ale musiał. Nawet jeśli Songhye, kilka minut prędzej radziła mu nie mieszać się w sprawy z Kyungiem, kimkolwiek ten człowiek był.


Ciąg dalszy nastąpi....

piątek, 20 listopada 2015

BTS - CAN you trust me? (X)

 Kyo wita. 
Możecie mnie bić, skazywać na śmierć itp itd, aczkolwiek za tak długie czekanie na kolejną część. mam tym razem mam, może nie do szaleńczych rozmiarów, ale nieco dłuższy rozdział.
Kolejny jest już w 1/4 napisany, niestety na kartce i tak jak miałam w przypadku tej części, nie mam pojęcia, kiedy go dodam. Mam nadzieję, że będzie to w przyszłym tygodniu, ale nic nie obiecuje. 
Co do samego rozdziału, jest troszkę zamieszania, ale postarałam się, by treść była trochę bardziej zrozumiała niż filozoficzne teksty Sokratesa xD
Miłego czytania!
Ps. komentarze bardzo motywują. Im więcej tym możliwie szybciej kolejna część! 

_____________________________________________________




- Kurwa mać, co to ma być? - Namjoon spojrzał na dmuchającego różowego balonika Hoseoka, a wypuszczony przez niego rzeczony balon z ust ze świstem powędrował w górę. Zaraz, gdy spotkał się z sufitem wylądował na ramieniu Jimina, podłączającego głośniki pod wieżę stwarzając scenę z kiepskiej komedii francuskiej. Zwłaszcza, że Park zerwał się z krzykiem, przerażony nowym sąsiadem na jego ramieniu.
- Baloniki...? - chłopak uniósł brwi, a Namjoon przetarł twarz dłonią odliczając do dziesięciu w myślach, już pięć razy mówił, że kategorycznie nie będzie żadnym baloników na czas imprezy w pomieszczeniu. Tak zrobił i po raz szósty. Hoseok w odpowiedzi tylko zwiesił głowę.
- Daj mu trochę zabawy. - Yoongi podszedł do młodszego Kima od tyłu i złapał za ramiona, na co drugi momentalnie się wzdrygnął. - wystraszyłem cię?
- Trochę. - odwrócił się i stanął twarzą w twarz z kasztanowo-włosym. - Coś się stało?
- Coś się stało? - odpowiedział starszy tym samym pytaniem. - To ja powinienem spytać czy coś się stało.
- Nie rozumiem. - odparł po chwili, na co Yoongi wywrócił oczami.
- Czy ty kompletnie nic nie widzisz? Nic? Zupełnie?
- Yoongi hyung, powiedz mi o co chodzi. - powiedział spokojnie, nie rozumiejąc co ten chce mu przekazać. Min jedyne co zrobił to wziął głęboki wdech i opuścił pomieszczenie.
Stawiał kroki szybciej niż zwykle, niemal przewracając się na pokrytym śniegiem chodniku. Wiatr wiał mu w twarz nanosząc na nią maleńkie drobinki śniegu, opadające powoli z poszarzałego nieba. Słońce tylko momentami przedzierało się na chwilę, by zaraz zniknąć za kolejną warstwą ciężkich chmur. Starał się uciec jak najszybciej z terenu szkoły, potem tak szybko jak tylko pozwoliłby jego marsz, znaleźć się w pokoju. W tym momencie chciał jedynie zamknąć się w pokoju, schować pod kocem i przeczekać do wieczora, by na kilka minut pokazać jak bardzo dobrze bawi sie na imprezie i znów zatrzasnąć drzwi swojego pokoju nie pozwalając nikomu do niego wejść. Wystraszył się słów Kyunga, nie miał pojęcia co chłopak tak na prawdę od niego chce, albo raczej nie dopuszczał do siebie pewnej ewentualności, chociaż to nie one sprawiły, że chciał znaleźć się już w domu. Co to spowodowało?
Moment, kiedy przyglądając się białemu pudełeczku, które swoją drogą ściskał w kieszeni, by przez przypadek nie wypadło, przed jego oczami pojawiła się twarz Taehyunga.
To był jeden moment, ułamek sekundy, by decyzja Jungkooka o zabraniu leków została poddana analizie. Wszystko przez urywek myśli o Taehyungui o tym, jak bardzo chłopak byłby zawiedziony wiedząc jaką decyzje młodszy podejmuje.
Na samo wspomnienie jego myśli znów zaczęły krążyć wokół najmłodszego Kima, a nagłe pragnienie jego bliskości niemal przyćmiło chęć odosobnienia się. Chciał znów spojrzeć w jego oczy, w te ciemne perełki, które zwykle błyszczały radością, przyjrzeć się jego twarzy, ocenić czy jego uśmiech jest tak samo entuzjastyczny jak zwykle, chciał wiedzieć, czy jego dłonie są tak samo ciepłe i przyjemne  dotyku, jak kilka dni temu, czy jego usta smakują identycznie jak...
Zatrzymał się.
Jego tok myślenia wybrał błędną ścieżkę. Wziął kilka wdechów,  by uspokoić bijące trochę szybciej niż zazwyczaj serce i ruszył dalej.
Kim Taehyung siedział po turecku na ciemnej pościeli w swoim pokoju. Od dobrych dziesięciu minut wpatrywał sie w otwartego smsa. To dzisiaj, za kilka godzin będą mogli się zobaczyć. Nie wiedział tylko jak będzie mógł wymknąć się z organizowanej już od rana imprezy. Będzie musiał poczekać aż chłopcami zawładną procenty i pójdą spać. Miał nadzieje, że długo nie będzie musiał czekać.
Wziął oddech i zamknął oczy. Wczorajsza rozmowa z Yoongim dalej dźwięczała mu w głowie i obijała się o czaszkę. Miał wyrzuty przed samym soba, że nie dopilnował młodszego, że nie zastosował się do wskazówek, które dała mu dziewczyna. Ale co on mógł zrobić słysząc tylko "Pilnuj go, by o siebie dbał i z niczym nie przesadzał" Skąd miał wiedzieć, że chodziło o tak poważną rzecz, jaką było uzależnienie? O tym, że Jungkook miał z tym problem Yoongi powiedział przez przypadek, jeszcze zanim zasnął , po długiej chwili ciszy wymamrotał jedynie, że młodszy miał jakieś plany na dzisiaj a propo nowej dawki owych leków. Taehyung wyrywał sobie włosy z głowy głowiąc się nad tym co ten bierze, co te składniki robia z jego organizmem i z nim samym.
Zrzucając z łóżka koc, którym był opatulony, schował telefon do kieszeni i wyszedł z pokoju.
Do salonu wszedł w momencie, kiedy drzwi domu staneły otworem, a w nich pojawił się maknae.
Zaskoczony wyglądem pomieszczenia przystanął w drodze ściągania kurtki. Owe pomieszczenie, które jeszcze dzień wcześniej było salonem, stało się małą salką dyskotekową. Z pomieszczenia zniknęły telewizor i stolik, stojące zwykle na środku, meble, te, które były lżejsze zostały wyniesione, by zrobić więcej miejsca, a kanapa wraz z fotelem podsunięta pod ścianę. Z sufitu zwieszała się dyskotekowa kula laserowa, która, już włączona malowała kolorowe wzorki na ścianach i podłodze , gdzieniegdzie starły ukryte maszyny do robienia dymu. Skąd chłopcy je wzięli, Taehyung wolał nie wiedzieć. Hoseok też musiał dać za wygraną, bo w pokoju nie było śladu po chociażby najmniejszym baloniku. Po dłuższej chwili wzrok chłopaka spoczął na maknae, przypomniawszy sobie wieczorną rozmowę, pierwszym odruchem było podejście do niego i przytulenie go. Przytulenie tego drobnego ciałka, objęcie i wtulenie w siebie. Chciał powiedzieć, że wie o wszystkim, że powinien domyśleć się od początku zwłaszcza, że ONA kazała mu mieć oko na chłopaka. Mimo, że nie wiedział co  wtedy miała na myśli, powinien na niego uważać bardziej i nie trzymać go na dystans. Był zły na siebie za to.
Zrobił krok w kierunku młodszego odwieszał kurtkę na wieszak w momencie, gdy usłyszał szybkie kroki.
- Jungkookie! - Jimin szybkim krokiem wszedł do salonu i skierował sie w stronę maknae, którego objął ramieniem i odstawił jego torbę. - Jak się dziś czujesz?
Jungkook sprawiał wrażenie zaskoczonego tym, że ktokolwiek  go zauważył, skinął tylko głową.
- H-hyung, chciałbym iść do pokoju. - powiedział cichym głosem, jakby bał sie sprzeciwu. Jimin momentalnie go puścił.
- Odpocznij, dobrze? - spytał go z uśmiechem, po czym wziąwszy jego torbę ruszył na piętro, a Jungkook za nim. Taehyung przyglądał się odchodzącym chłopcom karcąc się w myślach, że nie wykorzystał okazji.


19:24
Hyung, dziwnie się dzisiaj poczułem, gdy cię zobaczyłem. Moje myśli nagle jakby się zatrzymały i zrobiło mi się tak przyjemnie, prawie tak przyjemnie, że chciałem się mimowolnie uśmiechnąć. Chciałem odwrócić wzrok, ale nie potrafiłem. Ciesze się, że tego nie widziałeś, bo mógłbym się zawstydzić. Dopiero Jimin sprowadził mnie na ziemię. Hyung, chyba wiem co moje myśli mogą oznaczać... Myślisz, ze o to właśnie chodzi mojej podświadomości? Chcę z tobą porozmawiać, znów usłyszeć twój głos. Coś jest nie tak, coś jest ze mną nie tak. Teraz już nawet myślę, że to, że mnie momentami ignorujesz i odpychasz jest dobre, że to pozwala mi za tobą zatęsknić tak naprawdę. To już chyba nie jest złe...

Jungkook westchnął i odłożył zeszyt. Tak, ten notes to był zdecydowanie jeden z jego najlepszych pomysłów. Mógł w nim zapisywać wszystkie myśli, które mógł poruszać, gdy miał czas na przyjemności. Na to jak się czuł w obecności najmłodszego Kima przychodziło zwykle przed snem. Czasem na wpół śpiąc wyobrażał sobie obejmujące go ramiona Taehyunga, oczywiście niemal od razu otrząsał się z tej myśli. 
Spojrzał na leżące obok czerwonego zeszytu pudełeczko tabletek. Była godzina około wpół do ósmej wieczorem. Było zdecydowanie zbyt wcześnie, by cokolwiek zażywać, zwłaszcza, że w dorm miał tętnić życiem jeszcze bardzo długo po północy. Znów mogłoby stać się coś, nad czym nie mógłby zapanować, a inni mogliby to zauważyć tak jak było w przypadku, gdy brał prysznic. Wrócił myślami do tego momentu. Ta wizja była piękna, nie zaprzeczał już sobie, podobało mu się to, że nie widział pod prysznicem tylko siebie. Podobało mu się, gdy czuł, choć nie powinien, dłonie Taehyunga na swojej skórze, które delikatnie i powoli błądziły po jego ciele. Nie pamiętał dokładnie tego, co stało się potem, ale moment, gdy czuł obecność innej osoby, tej osoby, pamięta doskonale, pamietęł również to rozczarowanie, gdy chłopak znikał.
Identycznie było kilka minut potem, gdy dostał ataku paniki w momencie, kiedy substancje zawarte w tabletkach przywołały kolejną zwidę. Potwór, którego Jungkook się szczerze bał zaczął przemieniać się na jego oczach w Taehyunga, który całując go, pozwolił oddalić się uczuciom przerażenia i paniki. Jungkook zamknął oczy myśląc o tym wszystkim. Po dłuszej chwili był pewny tylko jednego - jeśli każda taka sytuacja może kończyć się w taki sposób, może zażywać tabletki bez końca.
Mimo to, czuł lęk. Wiedział, że nie może ufać Kyungowi, zwłaszcza, gdy ten mówił mu takie rzeczy. Przypomniał sobie jedno zdanie, które usłyszał, gdy odchodził.
"Tym razem wrażenia będą jeszcze lepsze"
Przeszedł go dreszcz, co to miało znaczyć?
Jungkook otworzył zeszyt i dopisał kilka zdań:
"Hyung... nie wiem jak to powiedzieć, wiem, że będziesz zły, ale to nie daje mi spokoju. Chyba lubię cię bardziej niż powinienem. Chyba lubię cię tak jak Namjoon hyung lubi Jina hyunga. Przepraszam, musiałem to napisać. Obiecuję, że nigdy się nie dowiesz."
 Chłopak wzdrygnął sie słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zamknął zeszyt pozostawiając kreskę atramentu od ostatniego słowa na pół kartki i zakrył nim leżące przed nim pudełko leków.
W pokoju pojawił się  Jimin z typowym dla niego szerokim uśmiechem i zmierzwionymi włosami.
- Jungkookie~!
- Hm? - Jungkook podniósł ma niego nieobecny wzrok. - Ach, tak, Jimin hyung...
- Idziesz na dół? Zaraz rozpoczyna się szoł!
-Tak, tylko muszę coś jeszcze zrobić - skinął głową. - Zaraz zejdę.  - powiedział starając sie brzmieć jak najbardziej przekonująco.
- Wszystko w porządku? - Jimin zamknął drzwi i usiadł na łóżku młodszego przypatrując mu się. Widząc jak ten przytakuje kontynuował. - Kookie?
- Tak?
- Bo ty... znaczy... - wziął wdech i wstał - No nie ważne, czekamy na ciebie.
Powiedziawszy to wstał i opuścił pokój. W momencie, kiedy drzwi zatrzasnęły się za chłopakiem na dłoń Jungkooka spadła pojedyncza tabletka.

Jimin zamknął drzwi do pokoju maknae z cichym westchnieniem. Dotarcie do tego chłopaka będzie cięższe niż myślał. Jednak Park Jimin nie należał do osób, które szybko się poddają i zawsze otrzymują to, czego żądają. Dzisiejsza impreza organizowana przez niego i Hoseoka była idealna okazją, by po raz kolejny to udowodnić.  Jimin nie mógł pozwolić, by relacja Taeyunga i Jungkooka poprawiła się. Mogła być z tego przy okazji całkiem niezła frajda.
Chłopak zmierzwił włosy i z lekkim uśmiechem wszedł do salonu, gdzie Hoseok wraz z Yoongim, przy którym obowiązkowo był Seokjin, rozmawiali o czymś zawzięcie.
Chłopcy, a raczej on i Hoseok dość często zastanawiali się co łączy Namjoona, Yoongiego i Jina. Widoczne było to, że nie są sobie obojętni, ale mówiąc taką rzecz, zwykle mamy na myśli dwie osoby, a w tym przypadku były trzy, co gubiło Jimina. W pewnym momencie zaczął myśleć, że coś jest między całą trójką, ale szybko wyrzucił to z proponowanych, bo gdyby tak było pewnie dawno by zauważyli.
Ruszył zamyślony w stronę kuchni w momencie, gdy niemal brutalnie wpadł na niego Taehyung.
- Zajmij się Kookim, gdy mnie dzisiaj nie będzie. - powiedział ściszonym głosem, na co Jimin posłał mu pytające spojrzenie. - Miej na niego oko.
- Ale dlaczego mam go pilnować? - spytał wyraźnie ciekawy.
- Aish, nie pytaj o nic. Po prostu to zrób.
- Ale czemu ma cię nie być? - dopytywał dalej starszy.
- Po prostu to zrób.
Powiedziawszy to, Taehyung zrobił krok w tył i odwrócił sie z zamiarem odejścia. Powstymało go usłyszane pytanie.
- Idziesz się z nią spotkać?
Najmłodszy Kim przystanął, dając jednocześnie  nieświadomą odpowiedź, ale nie zabrał głosu,  odszedł pod czujnym spojrzeniem Jimina.

(gdzieś w tym samym czasie ~ dop.Kyo)

- To nie jest dobry pomysł. - mruknął Yoongi nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Siedzieli w salonie, który aktualnie robił za główną atrakcję. W pomieszczeniu był niemal cały zespół nie licząc Jungkooka, który pewnie teraz leżał w swoim łóżku. Yoongi zaczynał się powaznie martwić o młodszego, zwłaszcza, że teraz wiedział co dzieje się w życiu chłopaka. Nie czuł się ani troche winny temu, że przeczytał kilka notek z zeszytu maknae, ani, że powiedział o większości Taehyungowi.
Poczuł na sobie pytające spojrzenia pozostałej trójki siedzącej wokół niego. Oderwał się od szukania piosenki, która musowo musiała się znaleźć na imprezowej playliście. Spojrzał na Hoseoka wkładającego baterie do kamery.
- Naprawdę uważacie, że nagrywanie imprezy i całego zdarzenia to dobry pomysł? - popatrzył po twarzach chłopców, którzy tylko skinęli głowami.
- Chcę widzieć tę okrutną prawdę, jak zachowuje się po alkoholu. - powiedział Namjoon, pojawiając się znikąd i kładąc rękę na oparciu fotela. Skierował swój wzrok na starszego. - Dalej jesteś zły?
- Daj mi spokój. - warknął  w odpowiedzi. - Lepiej żebyś nie wiedział. Poza tym nie każdy chce potem oglądać filmy przyrodnicze z tobą i Jinem w roli głównej. - powiedział czując narastającą wściekłość. Sam się dziwił, że kilka słów może go tak bardzo zirytować. Dopiero po chwili zrozumiał co właśnie padło z jego ust. Niemal od razu znalazł wymówkę dla słów, które powiedział. - Nie pamiętacie co odwalili ostatnio Hoseok z Jiminem?
- Słyszę swoją imię.  - poinformował Park przeskakując boczne oparcie kanapy i siadając obok Yoongiego jednocześnie zabierając telefon z jego dłoni.
- Rozmawiamy o tym, co kiedyś miało miejsce na ostatniej imprezie miedzy tobą a Hoseokiem. - powiedział Seokjin opierając się o wyciągnięte nogi Namjoona. Jimin machnął ręką. - Co chciał od ciebie Taehyung?
- To było dawno... i nie prawda. - chłopak wzruszył ramionami. - Jaki Taehyung?
- Kim. - najstarszy posłał mu zirytowane spojrzenie. -Rozmawiałeś z nim.
- On? A, nic takiego. - uśmiechnął się lekko stukając coś na ekranie komórki.
- Niestety teraz nie będziesz mógł powiedzieć "To dawno i nie prawda" - Yoongi zabrał głos. - Nasz Hoseok wraz z resztą zespołu postanowił użyć kamery.
- Nie no, nie przesadzajmy.
- Woah, jedyny normalny. - kasztanowo-włosy zabrał poprzednikowi telefon z ręki i otworzył szeroko oczy widząc otwartą notatkę, a w niej krótkie: "Chce do niej iść?". W głowie Yoongiego w tym momencie pojawiła się tylko jedna myśl: Skąd Jimin do cholery wiedział o Niej?! Niezauważalnie lekko skinął głową oddając mu telefon.
- Dobrze więc, mamy ważniejsze rzeczy do załatwienia. - Jin uniósł dłonie i spojrzał po twarzach chłopców. - Kto załatwi procenty?
- O to, niech już się ta twoja śliczna główka nie martwi. - Namjoon pogładził jego włosy z momencie pisania czegoś na telefonie. - Wszystko jest załatwione.  - powiedziawszy uniósł głowę i posłał Yoongiemu ciepły uśmiech.
Po krótkiej chwili w pokoju rozległ się dźwięk smsa.
- Co mu wynagrodzicie? - spytał Jimin podnosząc wzrok znad ekranu komórki starszego i spojrzał pytająco na Namjoona, na co właściciel telefonu szybko zabrał swoją własność z dłoni młodszego.- I dlaczego piszesz do niego smsy, skoro siedzicie w jednym pokoju?
- Jiminnie... Jak ty nic nie kumasz~ -przeciągnął Hoseok, wstając i klepnął chłopaka w tył głowy. - Nie otwiera się czyichś smsów.
Powiedziawszy to, opuścił pomieszczenie, a wraz za nim zrobił to i Yoongi.

Jungkook od kilku minut siedział w salonie ściskając w dłoni szklankę z sokiem pomarańczowym. Bynie zwracać na siebie większej uwagi i psuć humoru innym przytaknął tylko słysząc, że najmłodszy nic dzisiaj nie pije. Zresztą nie mógł. Nie chciał popijać alkoholem niedawno wziętych leków.
Obok niego siedział rozwalony Seokjin, sącząc powoli przez rurkę piwo. Jungkook przypatrywał mu się z lekkim uśmiechem. Czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele i przyjemne dreszcze. Było mu dziwnie lekko, a obraz delikatnie rozmazywał mu się przed oczami, ale nie zwracał uwagi na to. Miał ochotę położyć się na swojej zimnej pościeli, chłonąć jej chłód i napawać się stanem wolnym od jakichkolwiek myśli. Doskonale wiedział co wprawiło go w owy nastrój. Nie przeszkadzała mu nawet dudniąca w głośnikach w nieznanym mu bliżej języku, muzyka.
- Jesteś taki śliczny. - powiedział po chwili nie odrywając wzroku od Jina, który spojrzał na niego pytająco. - Nie dziwie się, że Yoongi hyung ma coś do ciebie.
- Jungkoookie~ czy ty dzisiaj coś piłeś?- spytał, a chłopak w odpowiedzi uniósł szklankę z sokiem i zaśmiał się głośno.
- Ale ty naprawdę jesteś śliczny. - ciągnął. - Tez chciałbym taki być, i taki spokojny... i żeby ludzie mnie lubili tak mocno jak ciebie i żebym tez miał taki szacunek jak ty otrzymujesz. - zrobił naburmuszoną minę. - i też chciałbym, żeby kochały mnie aż dwie osoby.... chociaż... chociaż nie, wystarczy mi jedna.
- O czym ty mówisz,  na litość. - jęknął starszy nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- O tobie. Yoongim hyungu i Namjoonie hyungu. - poinformował z szerokim uśmiechem, na co starszy wybuchnął śmiechem niemal nie rozlewając zawartości swojego kufla. Zanim zdążył odpowiedzieć pojawił sie przy nich Hoeok celując w chłopców obiektywem kamery.
- Uśmiech~ - zawołał szczerząc się szeroko, a najmłodszy szybko zasłonił obiektyw dłonią.
- Nie pozwalam na nagrywanie mojej osoby. - powiedział śmiejąc się.
- Jungkoookie~~ - zza pleców Hoseoka, wyskoczył Jimin i usiadł obok maknae. - Nie bądź taki, ślicznych ludzi trzeba nagrywać. - objął chłopaka ramieniem, a ten położył na nim głowę machając dłonią do kamery. Właśnie w tym momencie uświadomił sobie czemu zawdzięcza dobry humor i właśnie w tym momencie przestał czegokolwiek żałować. Ani tego, co się wydarzyło, ani tego, co się wydarzy, a wydarzy, miał takie przeczucie.
- Jungkookie~ - powtórzył chłopak. - jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, hyung. - odpowiedział mu z uśmiechem lekko odchylając głowę, by na niego spojrzeć. - A ty?
- Ja również, ale chyba za dużo wypiłem. - w tym momencie zasłonił obiektyw kamery własną dłonią, na co operator jęknął zawiedziony starając się na nowo złapać ostrość na urządzeniu.
- Źle się czujesz? - maknae zamrugał kilka razy, na co drugi odstawił swój kufel i położył dłoń na jego policzku. - Co ty robisz? - lustrował spojrzeniem jego twarz, gdy ten z każdą sekundą był coraz bliżej. W pewnej chwili przestał myśleć i odbierać jakiekolwiek bodźce. Żył momentem. Przez moment miał wrażenie, że ktoś złapał jego dłoń i pociągnął w swoją stronę, niemal od razu łącząc ich usta, ale teraz nie miał pojęcia co było prawdą, a co fikcją.
Przed oczami jeszcze mignął mu rudy kosmyk włosów.

Ciąg Dalszy Nastąpi...


niedziela, 25 października 2015

BTS - Can You Trust Me? (IX)

"... Zapadła niemal namacalna cisza (tasakiem ją! xD)...~ czyli Niko komentuje.
Kyo wita i od razu przechodzi do sedna. 
Jesteśmy już w połowie tego fanficka, a przynajmniej na razie przewiduje, że to połowa (ten talent do robienia z one shota mody na sukces) 
 Rozdziały pojawiały się częściej, gdyby nie to, że dostęp do laptopa mam najczęściej w weekendy.
PS. Tworzą się one shoty z parringami Namjoon x Hoseok i Leo x Ravi.
Miłego czytania. 
I komentujcie, bo mi wtedy tak bardzo, bardzo miło.  (awh)
_____________________________________________________________
Yoongi zacisnął pięści patrząc wściekły na Seokjina trzymającego, jak gdyby nigdy nic, książkę w dłoni. W pokoju panowała cisza, na tyle krępująca, że Min zaczynał żałować przyjścia do często odwiedzanego pokoju i wygarnąć wszystko co leży mu na sercu. W tym momencie w jego głowie gościła myśl, po co to wszystko robił. Przegrał.
Starszy po dłuższej chwili odłożył książkę na łóżko i powolnym krokiem podszedł do brązowowłosego i spojrzał na niego uważnie.
- O co chodzi? - spytał spokojnie.
Yoongi prychnął wywracając oczami. 
- Ciągle tylko Namjoon i Namjoon, mógłbyś, kurwa, zauważyć innych wokół. - zwrócił wzrok na starszego. Nie miał zamiaru się hamować, zbyt długo patrzył i czekał na to, aż w końcu ktoś, albo Seokjin albo Namjoon, sobie o nim przypomni. - Ja też tu jestem.
- Wiem, że jesteś. - chłopak skinął głową. - Ale nie rozumiem w czym problem.
- Ty jesteś tak głupi, czy tylko udajesz?
- Jeśli mamy tak rozmawiać, lepiej żebyś wyszedł z tego pokoju. - Kim wskazał na zamknięte drzwi, na co młodszy tylko pokręcił głową.
- Jeśli mnie wykluczacie, moglibyście postąpić jak ludzie i poinformować mnie o tym. - powiedziawszy to skierował się do drzwi, by zaraz potem opuścić pokój.

Taehyung siedział wpatrzony w cienie na ścianie, jakie rzucała zwieszającą się z łóżka, tak by padało na nią światło, niebieską kołdrę.
Było długo po dwudziestej pierwszej, chłopcy, nie licząc Jungkooka, który od momentu powrotu ze szkoły nie wyszedł ani na moment z pokoju, zaraz po kolacji rozszedli się do swoich pokojów. Jimin zniknął za drzwiami razem z, na wpół śpiącym już, Hoseoku, Namjoon zabarykadował się w łazience, a Jin i Yoongi, z tego co słyszał, właśnie odbywali jedną z ich niecodziennych sprzeczek. Coraz bardziej Taehyunga zaczynała interesować relacja między tą trójką, ale postanowił się nie wtrącać, póki nie rozwiąże własnych problemów. Chłopak chciał pójść do maknae, ale dalej nie wiedział co mógłby powiedzieć. Chciał się spytać, dlaczego tak gwałtownie zareagował, gdy dowiedział się, że Yoongi jednak znalazł jego notatnik, ale nie miał pojęcia jak swoje wścibskie pytanie ubrać w słowa, które nie brzmiałyby aż tak źle.
Jego rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego smsa, zmierzwił rude włosy i sięgnął po telefon. Odblokował go, a jedyne co zauważył, zanim usłyszał skrzypienie drzwi i w panice schował telefon pod kołdrę, to trzy wyrazy: "Jutro. 3:20AM. SH".
- Czyżbyś mnie zdradzał? - usłyszał głos Yoongiego siadającego = na pościelone łóżko, zaraz obok łóżka Taehyunga.
- Oj tam, już od razu zdradzał. - wymamrotał młodszy blokując telefon  i odkładając go na półkę. - Gdzie byłeś, hyung? - chłopak usiadł przodem do starszego wpatrując się w niego tak uważnie, jak ten w Kima.
- U Jina. - odparł suchoYoongi, niezbyt chętny do rozmowy właśnie o tym.  - Lepiej mi powiedz dlaczego to zrobiłeś i nawet nie mów, że nie wiesz o co chodzi.
- O co wam poszło? Było słychać aż tutaj. - Taehyung uniósł brew. Przeczuwał, że właśnie to Yoongi przeczytał w notatniku Jungkooka, który to nie omieszkał się zapisać tego szczegółu, jakim był ich pocałunek, a nawet dwa. - Dlaczego chcesz wiedzieć co mną kierowało, że to zrobiłem?
- Wkurzył mnie swoim zachowaniem. - wzruszył ramionami. - A chcę wiedzieć, bo nie wiem czy już ci przypieprzyć, czy jeszcze poczekać.
- Jesteś zazdrosny? - skrzyżował ręce na piersi. - Za co?
- Nie jestem zazdrosny, jasne? - chłopak podniósł głos, ale zaraz potem wziął wdech, by się uspokoić. Po czym kontynuował już normalnym tonem. - Wkurzył mnie czymś. - fuknął i skierował strumień światła ze stojącej obok lampki na Taehyunga tak, by nie umknęła mu żadna  jego reakcja. - Za co? Bo zepsułeś wasze relacje. On cierpiał, przez cały czas odsuwałeś go od siebie i to przez kogo? Przez tę dziewczynę. - tu  skierował swój wskazujący palec w stronę leżącego na stoliku telefonu z nieotwartym jeszcze smsem. Zapadła niemal namacalna cisza. Taehyung przez moment całkowicie zapomniał o jakichkolwiek słowach. Poczuł tylko nieprzyjemne ukłucie w sercu. Najważniejsza dla niego osoba cierpiała. Przez niego. Nawet nie zastanawiał się skąd Yoongi wie, z kim ten się kontaktuje. -  Kochasz go? -  spytał po długiej chwili ciszy patrząc wprost na niego.
- Hyung...
- Nie hyung. - powiedział ostro. - Zamierzasz mu w końcu powiedzieć, czy dalej masz zamiar to ukrywać?
- Nie mogę mu o niczym powiedzieć, nie teraz...
- Dlaczego? - ciemnowłosy przechylił głowę.
- Bo jest za wcześnie. Nie chcę o niej rozmawiać. - chłopak spuścił głowę, speszony przebiegiem rozmowy.
- Więc odpowiedz na pytanie. - Yoongi po raz kolejny obdarował młodszego przeszywającym spojrzeniem prze które ten, aż dostał gęsiej skórki. - Rozmawialiśmy o tym nie raz. Dużo zauważyłem po tym, jak o nim mówisz, jak na niego patrzysz, jak się zachowujesz w jego towarzystwie. Teraz już tylko chcę usłyszeć to od ciebie. Kochasz go?

Jimin siedział skulony w ciemnym korytarzu oparty o ścianę, starając się oddychać jak najciszej. Momentami wstrzymywał oddech i uspokajał zbyt głośne bicie serca, bo głosy dochodzące zza drzwi były na tyle ciche, że nawet te uderzenia potrafiły je zagłuszyć.
Jak tu trafił? Usłyszał podniesiony głos Yoongiego, właśnie wtedy zainteresowała go rozmowa odbywająca się na drzwiami, o które właśnie opierał dłoń. Był na tyle ciekawskim człowiekiem, że nie potrafił teraz po prostu odejść, wiedząc, że miał okazję dowiedzieć się czegoś bardzo ważnego.
Zesztywniał i wsłuchał sie jeszcze bardziej w szmery i ciche głosy, gdy Yoongi zadał pytanie, na które Jimin tak bardzo chciał znać odpowiedź. Cisza, która nastała przez dłuższą chwilę, stawała się coraz bardziej ciężka i nieznośna. Przystawił ucho bliżej drewnianej powierzchni nasłuchując tak, by nie umknął mu nawet szmer. Po chwili usłyszał tylko jeszcze raz  powtórzone przez Yoongiego pytanie.
- Tak... - jego uszu dobiegł cichy głos najmłodszego Kima. - Od bardzo dawna...'
Jimin wyprostował się nagle uderzając głową o kant stolika i zerwał się na nogi błagając, by żaden z chłopców, znajdujących się w środku pokoju, nic nie usłyszał. Masując obolałe miejsce szybko oddalił się do swojego pokoju, w głowie mając tylko jedną myśl.
Jungkook nie może się dowiedzieć, a Jimin dołoży wszelkich starań, by tak się stało. 

Jeon Jungkook wpatrywał sie w wirujące za oknem płatki śniegu jak oczarowany. Nie zwracał uwagi na lekcje, ani na to, co się na niej działo. Wolał wyglądać za okno i rozmyślać. Był w wyjątkowo dobrym humorze, mimo, że gdzieś w jego środku gościła mała skierka niepokoju. Nie mógł oprzeć się wyobrażeniu jak w końcu dostanie swoje upragnione opakowanie tabletek i zaszyje się gdzieś w pokoju, tak, by nikt go nie mógł znaleźć i znów będzie mógł się poczuć nienaturalnie wolny i spokojny.
Rozglądnąwszy się po klasie, by sprawdzić czy żaden z uczniów nagle nie zechciał zawrócić sobie nim głowy,wyciągnął czerwony notes i otworzył na odpowiedniej stronie, by zaraz potem  zacząć pisać.
11:30
Hyung... Nie mam pojęcia co się dzieje. Nie wiem co dzieje się ze mną, ani z moim życiem. Kyung powiedział, że się uzależniam, ale to nie prawda, mówił też, że zniżam się do jego poziomu, to kolejne kłamstwo... Prawda? Dlaczego, jeśli rzeczywiście byłyby to kłamstwa, z minuty na minutę przestaje w to wierzyć? Coraz bardziej myślę o tym, jak to będzie, gdy już otrzymam swoją dawkę. Wystraszyłem się tego, jak bardzo źle się czułem, gdy dotarło do mnie jak bardzo tego potrzebuje. Niemal tak samo źle jak wtedy, gdy zorientowałem się, że nie biorę zwykłych tabletek uspokajających. Wiedziałem, że jest w nich coś więcej.  Songhye też wiedziała. Czy to dlatego kazała mi brać mniejsze porcje? Może dlatego, że wiedziała jak może się skończyć zażywanie większej dawki. 
Wiesz co jest najgorsze, hyung? To, że to zrobiłem. Zabrałem je. Ukradłem. Stałem się najgorszym czym można się stać w wypadku siedemnastolatka. Wiem, że nie byłbyś ze mnie dumny gdybyś o tym wiedział. Przepraszam za to. Czuje się okropnie ze świadomością, że zrobiłem coś źle. 
A może wiesz...? Yoongi na pewno ci powiedział co przeczytał. A wiem, że przeczytał bardzo wiele. Musiałby nie być sobą, nie być tym naszym Yoongi-hyungiem, żeby tego nie zrobić. Wiem, że przeczytał jak bardzo tęsknię za Songhye, jak bardzo tęsknię za Tobą. Jak bardzo duże oddziaływanie  ma na mnie każdy twój, chociażby najmniejszy, gest. Jak myślisz, kiedy ci o tym powie? Wiem, że powie na pewno. Boje się. Teraz moje sekrety i myśli ujrzały światło dzienne, źle się z tym czuje.
Obiecaj mi tylko, że gdy już dowiesz się o wszystkim, nie będziesz na mnie zły i nie odtrącisz jak przedtem, dobrze, hyung?
 Chłopak, pozostawiając długą kreskę ciągnąca się przez pół kartki od znaku zapytania, zerwał się z krzesła słysząc upragniony dzwonek. Wpakował szybko książki i materiały do torby i wybiegł z klasy. Minął szafkę Kyunga, swoją i nie ubierając chociażby kurtki, wyszedł na dwór niemal od razu spotykając się z lodowatym podmuchem wiatru. Przystanął na moment. Wsadził dłonie w kieszenie nadając im odpowiedni kształt, zapiął zamek i założył na głowę szary kaptur, który opadał na jego ciemne włosy chroniąc jednocześnie przed płatkami śniegu. Bluza wisiała na nim niemal jak na wieszaku, ale nie przeszkadzało mu to, wziął powoli wdech zaciągając się znajomym zapachem i zimnym powietrzem, po czym ruszył schodami do środka placu przed szkołą, zaraz potem, upewniwszy się, że żaden z nauczycieli nie patrzy  w okno, udał się między drzewami i ogołoconymi krzakami za budynek szkoły.
Czekali na niego.  Dwaj chłopcy, najprawdopodobniej prawa i lewa ręka Kyunga, stali oparci o ścianę z założonymi rękami na piersi, tępo wpatrując się w nadchodzącego w ich stronę Jungkooka, a sam Kyung patrzył na chłopaka uśmiechając się przebiegle.
- Okazałeś się mieć dobre serduszko i okazać trochę litości młodemu?  - jeden z nastolatków klepnął Kyunga po plecach, na co ten zrobił krok do przodu.
- Chyba mnie nie znasz. - powiedział półgłosem, widząc będącego coraz bliżej Jeona, uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ale nigdy nie robi dla kogoś czegoś, bez korzyści dla siebie.
- Cz-cześć. - Jungkook odchrząknął stając trzy kroki przed chłopakiem.
- Tak. - chłopak zaczął grzebać po kieszeniach, po chwili rozglądnął się i upewniwszy się, że nikt nie patrzy, wyciągnął z kieszeni małe białe pudełeczko, które wcisnął w dłoń Jeona. Ten nawet nie zdążył zauważyć co się dzieje, schował szybko pudełko do kieszeni, w duchu czując iskierkę podniecenia na myśl, że zaraz będzie mógł odpłynąć.
- Co za to chcesz? - spytał siląc się na opanowany ton. - Dam tyle ile będę mógł.
- Nie będziesz musiał dawać. - Kyung uśmiechnął się i przechylił lekko głowę.  - Sam sobie wezmę.


 

Ciag Dalszy Nastąpi....

niedziela, 18 października 2015

EXO - "Nie da się uratować czegoś, co nie istnieje." Kai x D.O

 Kyo melduje się z nowym one shotem. 
Niestety rozdział pojawi się dopiero na dniach. Od dwóch tygodni choruje, a moje myślenie jest wyłączone do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego w serii jeszcze nie zrobiłam jakiegoś Namseokowego momentu. 
Mniejsza o to. 
Korzystając z okazji wolnej nocy został wydziergany one shot. Czy ja wiem czy na pocieszenie... (Tak, bo angst rzeczywiście pocieszy)
 Nie bijcie, wiem, zepasują odwrócone role, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie pisać z punktu widzenia Soo. 
Jeszcze tylko szczegół na koniec: w planach była zmiana czasu i narracji. 
Miłego czytania! 
_______________________________

Byłem wtedy zwykłym chłopcem, nastolatkiem o wielu,  typowych dla nastolatka, problemach. Tego dnia, gdy cię spotkałem pogoda idealnie odzwierciedlała stan w jakim się znajdowałem. Wiał mocny wiatr, ze zwieszonych nad miastem, ciężkich chmur sączyły się drobne, ale zimne krople deszczu mocząc wszystko co napotkało na swojej drodze, wesoło spadające kropelki nie miały pojęcia, że za kilka sekund napotkają zimny beton i rozbryzną się o niego na milion kawałków nie zostawiając po sobie chociażby wspomnienia.
Byłem smutny, ale smutek to chleb powszedni dla takiej osoby jak ja. W ręce trzymałem szarą kopertę z pieczątką miejscowego szpitala. Rozglądając się przechodziłem przez kolejne ulice i uliczki nie zwracając uwagi na ludzi śpieszących przed deszczem w ustronne i suche miejsce, ani na samochody oblewające się wzajemnie wodą, wjeżdżając w kałuże utworzone z dziurawym asfalcie. Życie w tym momencie było mi obojętne. Nie patrzyłem na nikogo i nie zauważałem nikogo, byłem w swojej głowie ja, jeden. I w tej głowie byłem sam. Nawet myśli nie chciały towarzyszyć takiemu człowiekowi jak ja.
Szedłem wtedy jednym z mostów, który zwykle pokonywałem w drodze do szkoły i z powrotem. Szedłem spokojnie chodnikiem, co jakiś czas kopiąc kamyki, które wpadły pod podeszwy znoszonych adidasów, przez cały czas wpatrując się w betonową nawierzchnie przyozdobioną dziesiątkami szczelin i pęknięć, gdy  zamykając oczy usłyszałem wewnętrzny głos. Nie mój, był obcy, ale nie miał dokładnej barwy, jakby podświadomość chciała dać mi jakiś znak, nie wiedząc jak dokładnie się za to zabrać.
Uniosłem głowę, a przed moimi oczami ukazałeś się ty.  Stałeś kilka metrów ode mnie, odwrócony plecami. Twoje dłonie kurczowo trzymały metalowej barierki, a wiatr szamotał twoją rozpiętą bluzą i układał we wszystkie strony przydługie, ciemne włosy.
Stałeś za barierką, po tej niebezpiecznej stronie, gdzie jeden fałszywy ruch decydował o twoim istnieniu. Nie rozumiałem tylko dlaczego nikt nie zwraca na to uwagi. Czy wtedy widok nastolatka, który próbował ulżyć sobie i swoim problemom, pozbywając się jednego z najcenniejszych darów, był aż tak powszedni, że nikt nawet nie spojrzał w twoją stronę? Ludzie omijali ciebie, jakby nie widzieli zupełnie nic, zaślepieni swoim idealnym życiem nawet nie mogli się domyślasz co przechodzisz i dlaczego posunąłeś się do takiego kroku.
Podszedłem do ciebie ostrożnie, bojąc się, że cokolwiek mógłbym wtedy zrobić mogło wpłynąć na twoja decyzję.
Nie znałem cię, byłeś mi obcy. Jedyne co o tobie wtedy wiedziałem to to, że jesteś wyższy ode mnie, o wiele lepiej zbudowany, twój styl, mimo tego jak znoszone rzeczy na sobie miałeś, był lepszy od mojego. Jednak, gdy wychyliłem się nieco za barierkę, by na ciebie spojrzeć, zobaczyłem, że twoje oczy były przepełnione strachem, bólem i odcieniem bezradności, a przede wszystkim - mokre od łez, mieszających się z kroplami deszczu.
Nie chciałem cię ratować, nie chciałem cię też popychać. Chciałem tylko wiedzieć.
- Dlaczego nie skaczesz? - spytałem cicho stojąc na tyle blisko, byś mnie usłyszał.
- Skoczę... - odpowiedziałeś po długiej chwili wahania. Twój głos był drżący, nie miał w sobie nuty pewności do tego, co miałeś zaraz zrobić.
-  Dlaczego się boisz? - spytałem ponownie.
-  Zaraz o zrobię... - zacisnąłeś oczy nie chcąc nawet spojrzeć w dół.
-  Zastanawiałeś się, że dzięki samobójstwu wcale nie trafisz do tej lepszej części pozaziemskiego życia? - spytałem wyciągając rękę w twoją stronę, wtedy po raz pierwszy na mnie spojrzałeś.
- Po cholerę chcesz mnie zatrzymać? - spytałeś oskarżycielskim tonem, jednak w twoich oczach kryła się nadzieja.
- I tak nie skoczysz. - powiedziałem pewny swojego zdania. - Nie puścisz tej barierki, nie polecisz w dół. Nie będziesz jak te krople, które właśnie spadają z nieba. Myślisz, że to odpowiedni krok, ale tak nie jest. Myślisz, że odebranie sobie życia jest takie proste, ale chcąc to zrobić, będąc tutaj... - pokręciłem lekko głową. - i tak nie spełnisz obietnic powtarzanych sobie, pewnie niejednokrotnie.
Patrzyłeś na mnie z całych sił trzymając się barierki, skóra na kostkach twoich dłoni zbielała, a ciało trzęsło się z zimna przeszywane co chwilę kolejnym podmuchem wiatru. - Jak ci na imię?
- J-jongin.
- Dlaczego tutaj jesteś?
Przeniosłeś wzrok przed siebie, ale w dalszym ciągu nie spojrzałeś w dół.
- Moja mama... moja mama nie radzi sobie z nałogiem... odkąd mój tato został zamknięty w zakładzie, ledwo wiążemy koniec z końcem. Nie mam już nikogo. - mówiłeś tak cicho jakbyś mówił sam do siebie, jednak ja, mimo szumu wiatru, słyszałem każde twoje słowo. - Moja rodzina nie żyje, a mama rzadko kiedy jest na tyle świadoma, by powiedzieć do mnie "synu". Wiesz jak to boli? - patrzysz na mnie, a ja nie wiem co powiedzieć. - Jak cholernie boli to, że zamiast słyszeć "Jongin,siadaj do książek" słyszę "Przynieś mi wódkę", że zamiast "Kocham cię, synu" ona krzyczy "Zdechnij, skurwielu"? - w twoich oczach pojawiły się kolejne łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
- Jeśli zrobisz ten krok, jeśli puścisz barierki, jeśli spadniesz, już nigdy nie będziesz mógł zobaczyć jak twoja mama zmienia się w tą dobrą, kochającą. - powiedziałem patrząc na ciebie uważnie. - Jeśli nie staniesz tutaj, obok mnie, już nigdy nie będziesz mógł zobaczyć jak się zmienia.
Zacisnąłeś oczy puszczając jedną dłonią barierkę, jednocześnie zdzierając kilka płatków wysuszonej farby z metalowej powierzchni. Przez chwilę myślałem, że zechcesz pokazać jak bardzo się mylę, że zrobisz krok, który będzie już twoim ostatnim, ale ty tylko złapałeś moją dłoń pozwalając pomóc ci przejść na bezpieczną stronę barierki. Nie potrafiłeś powstrzymać łez, mimo tego, że co chwilę przecierałeś oczy, by już przestały lecieć, one nie słuchały cie, torowały kolejne dróżki po twojej skórze.
- Czy... czy m-mogę...? - spojrzałeś na mnie, nie powiedziałeś co chcesz zrobić, ale ja doskonale wiedziałem, nie zastanawiając się ani chwili objąłem cię i przytuliłem. Pozwoliłem byś wtulił się w moje ciało i płakał, żałując tego co właśnie chciałeś zrobić, póki przynajmniej trochę ci nie ulżyło.
- Jak masz na imię? - spytałeś drżącym od płaczu głosem.
- Kyungsoo. - odpowiedziałem niemal od razu.
- Czyli tak ma na imię mój anioł stróż. - spojrzałeś na mnie i uśmiechnąłeś się blado, a ja wiedziałem, że twój uśmiech jest tym, który zapamiętam do końca mojego krótkiego życia. - Pojawiłeś się tutaj i mnie uratowałeś. Dzięki tobie tutaj jestem.
- Nie jestem aniołem, widzisz mnie, dotykasz, rozmawiasz ze mną. - stwierdziłem, po czym uśmiechnąłem sie do ciebie, mając nadzieję, że doda ci to otuchy, na co ty tylko pokiwałeś głową.

Wracając rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Powiedziałem ci co kryje koperta, którą trzymałem w ręku, dlaczego zostało mi tylko kilka tygodni życia. Opowiedziałem ci o mojej chorobie, a w zamian ty opowiedziałeś mi co się stało z twoją rodziną, dlaczego twoja mama zaczęła popadać w nałóg, dlaczego twój tato został niesłusznie skazany. Powiedziałeś mi też o sobie. Dowiedziałem się bardzo wielu rzeczy, potrafiłeś grać na gitarze, kiedyś chciałeś uczyć gry na niej mniejszych dzieci, życzyłem ci tego z całego serca, miałeś brata, starszego, ale tak jak ty zamierzałeś, on popełnił samobójstwo. Rozmawialiśmy też o wydarzeniu, dzięki któremu powstała nasza znajomość. Oboje doszliśmy do wniosku, że gdy raz plany zostają pokrzyżowane, kolejnym razem już tak sie nie stanie.
Historia lubi się powtarzać, ale tyczy się to tylko złych wydarzeń.

***
Idę tym samym mostem, oglądam te same pęknięcia i szczeliny, widzę tych samych ludzi i te same samochody, jest taki sam dzień, jak był wtedy, gdy się poznaliśmy. Minęło równo pięć miesięcy.
Stoję na środku ulicy, ale samochody nie zauważają mnie, a ja nie zauważam ich, idę spokojnie w stronę barierki, przy której spotkaliśmy się po razy pierwszy i ostatni. Stoisz tam. Widzę cię, twoje przycięte włosy znów ulegają sile wiatru, a metalowy zamek bluzy uderza o metalową barierkę, którą trzymasz obiema dłońmi. Znów stoisz po tej niebezpiecznej stronie. Podchodzę bliżej i przyglądam ci się przez krótki moment. Nie widzisz mnie. Przechodzę przez barierkę i staję obok ciebie.
- Anioł stróż jest od tego, by pomagać. - mówię, a ty patrzysz na mnie zaskoczony.
- Co ty wyprawiasz?
 - Jeśli na prawdę chcesz to zrobić, złap mnie za rękę. Zrobimy to razem. - wyciągam do ciebie dłoń, ale ty patrzysz na mnie przerażony.
- Dlaczego chcesz skoczyć?
- A ty dlaczego chcesz odebrać sobie życie? - przenoszę wzrok na ciebie oczekując odpowiedzi, którą zaraz dostaję.
- Moja mama... zmarła dwa dni temu... - kręcisz głową - Nie potrafię teraz... Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

Rozglądam się i widzę, że teraz też nas nikt nie zauważa, ludzie mijają nas tak blisko, że swobodnie mogliby posłuchać o czym mówimy, jednak nie robią nic. Jakbyśmy nie istnieli.
- Stchórzyłem.
- Nie rozumiem.
- Kilka dni potem przyszedłem w to miejsce i skoczyłem. Mówiłem ci, że jestem chory. Nie chciałem walczyć. Walczyłem z nią przez całe życie, teraz chciałem się po prostu poddać. - patrzę w dół. - Skoczyłem dokładnie z tego miejsca. - przenoszę wzrok na ciebie.  - Mnie już dawno nie ma, Jongin.
- Już cię nie ma? - patrzysz na mnie nie mogąc pozbyć się uczucia szoku.
- Przyszedłem tu ponownie, byś zrobił to razem ze mną, żeby było ci łatwiej, wiedząc, że obok ciebie jest osoba, która już to zrobiła.
- Więc jesteś aniołem. - mówisz cicho.
Ty już nie będziesz szczęśliwy po drugiej stronie barierki. Jesteś tutaj już drugi raz, a takim ludziom nie jest dobrze po tamtej stronie. Będziesz cierpiał jeszcze bardziej jeśli teraz się rozmyślisz. - patrzę na twoją dłoń, która chwyta moją własną, ściskam ją lekko.
- Ale, Kyungsoo, przecież ja cię widzę.
Zaprzeczam ruchem głowy.
- Nie, Jongin, tak ci się tylko wydaje.
- Nie rozumiem tego. Dlaczego tu jesteś, skoro mówisz, że cię nie ma? Jeśli tu jesteś można cię jeszcze jakoś uratować. - mówisz niemal błagalnym tonem, ale ja tylko kręcę głową.
- Nie można uratować czegoś, co nie istnieje. - ściskam mocniej twoją rękę, której dotyk, mimo wszystko, czujesz.
Widzę strach w twoich oczach, gdy puszczasz drugą dłoń, łzy na twoich policzkach przestają jednak płynąć. Robiąc krok na przód oboje wiemy, że to wyjście jest najlepsze. Nikomu nie jest dobrze w tym świecie. Nikomu, kto nie ma dla kogo żyć.

The End