Info.

NOWA SERIA! Prolog + (I) Never Mind " 2802
(XII) Can you trust me? - 0103
(one shot) EXO - Kaisoo "shh, jestem z tobą" 0503
(XIII) Can you trust me? - 1203
NOWA SERIA! (II) Never mind - 1503
(one shot) BTS - Namjin "Nie martw się" - 1903
(one shot) BTS - Kookiemonster "Daj dziecku pojeździć" - 2603

^ jest już napisane, więc znikome szanse, że jakakolwiek data się zmieni.

sobota, 29 sierpnia 2015

SHINee - "Chcę udawać, że to się nie wydarzyło." Minho x Taemin

Kyo was wita i widocznie nie ma co robić o 4 rano (stworzone gdzieś dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego) i tworzy... takie tototo, bo trochę idk jak to nazwać. 

Niestety mam smutną wiadomość, mój laptop zastrajkował i postanowił się nie włączać, więc rozdział jak i kolejne shoty  będą pojawiać się rzadko o ile szczęście dopisze mi na tyle, by je jakoś napisać na blogu, bo w zeszycie mogę tak dużo, że aż wcale. 

Spis treści zostanie uzupełniony, gdy będzie takowa możliwość. Z racji tego, że z moimi umiejętnościami za robienie tego na telefonie nawet się nie biorę.

Miłego czytania, liczę na wasze komentarze, bo moja buźka cieszy się, gdy je czyta.

-----------------

- Nienawidzę takiego zachowania. Nienawidzę tego co robisz. Jesteś pieprzonym egoistą. - Taemin starał się maskować łamiący się głos krzykiem. Nie mógł okazać słabości, nie mógł pokazać tego, że chciałby tylko, by Minho do niego podszedł, przytulił i powiedział, że wszystko co się stało, to nie prawda.
- Minnie, uspokój się. - Minho starał się za wszelką cenę podejść do wymachującego rękami maknae, ale skończyło się to fiaskiem. Został odepchnięty, a to nie bolało tyle, co świadomość, że jego chłopak cierpi przez niego.
- Nie mów tak do mnie. Nie odzywaj się do mnie. Nie chce cię znać. - blond włosy, czując, że dłużej nie powstrzyma łez, odwrócił się i idąc szybkim krokiem, nie dając nawet szansy, by Choi go zatrzymał, oddalił się z rynku miasta. 

Było jesienne popołudnie, z poszarzałego nieba ciężko spadały na betonową powierzchnię placu, duże krople deszczu, przy okazji mocząc ubranie Choi Minho siedzącego  na schodkach prowadzących do kościoła. Nie dbał o to czy jest mu zimno, było mu to obojętne, mimo, że jego skóra, którą pokrywała gęsia skórka, podskakujące nogi i dreszcze, które przechodziły jego ciało z każdym kolejnym podmuchem wiatru, mówiły co innego. Ignorował to. Jego usta były zaciśnięte w cienką kreskę, a oczy szkliły się z każdą chwilą coraz bardziej. Teraz było mu wszystko obojętne, ignorował śpieszących gdzieś ludzi z rozłożonymi parasolami. Było mu to obojętne, gdzie się znajduje. Było mu obojętne gdzie jest, zawsze, gdy nie był u boku Taemina, a teraz nawet nie marzył o tym, by usiąść obok niego i wtulić się w to drobne ciałko, które tak kochał przytulać. Teraz to było nierealne, skrzywdził Taemina swoją własną głupotą. Tylko dlatego, że dowiedział się, że kto inny go kocha. Był tak głupi... Żałował wszystkiego, co powiedział Jonghyunowi, wszystkiego co z nim zrobił. Zaraz jak wróci i o ile wróci do dormu, zabierze swoje rzeczy i przeniesie sie do osobnego pokoju, by nie dzielić go już z osobą, przez którą rozwalił sobie idealny związek.
- Młody człowieku, czy wszystko w porządku? - sponad jego głowy dobiegł jego uszu głos starszego pana. Chłopak poniósł głowę i ujrzał podstarzałego mężczyznę, jego włosy były koloru niemal srebrnego, był ubrany w stare, wychodzone ciuchy, a drżącą dłonią podpierał się na drewnianej lasce. Minho mimowolnie się uśmiechnął.
- Dziadku, skąd wiedziałeś, że tu jestem? - spytał wycierając oczy, z których nagle poleciało kilka łez.
- Przyszedłem na mszę. - starszy pan uśmiechnął się delikatnie. - Jesteś cały przemoczony. Chodźmy do domu, powiesz mi co się stało.
Minho posłusznie wstał i złapał dziadka pod rękę pomagając mu tym samym zachować większą równowagę.
- Mam twoje ulubioną czekoladę. - starszy pan uśmiechnął się, a Minho poczuł kolejną falę żalu, która dusiła go w piersi. Wszyscy byli dla niego tacy dobrzy, a on nawet nie potrafił tego docenić, a co dopiero odwzajemnić tę dobroć. Wyszli z rynku, na którym środku znajdował się kościół i  skierowali się w stronę jednej z uliczek prowadzących w osiedle domków jednorodzinnych.
- Jak się czujesz, dziadku? - chłopak z całych swoich sił starał sie powstrzymać swój głos przed załamaniem.
- Dobrze Minho, coraz lepiej, dziękuję.

Taemin stanął w drzwiach pokoju Onew zakrywając całą twarz. Nie chciał nikomu pokazywać, że płakał. Nie chciał nikomu pokazać, że płakał przez Niego. Jednak nie potrafił się uspokoić, łzy nie przestawały płynąć z jego oczu. Oparł się o futrynę i osunął się po niej do ziemi, gdzie kucnął i skulił się wybuchając jeszcze większym płaczem. Jego związek z Minho brał śmiertelnie pod uwagę, wiązał z nim swoja przyszłość. Zawsze, gdy ktoś pytał jak widzi siebie za dziesięć lat, zawsze wyobrażał siebie trzymającego dłoń Minho, który z kolei patrzył na niego z miłością. Miłością, która teraz wisiała na włosku. Wziął drżący oddech czując obejmujące go ramiona lidera.
- Hyung... - jęknął przez łzy. Na więcej słów nie potrafił się zdobyć, bolało go serce, czuł jakby zostało porwane na kilka kawałków. Tak po prostu, bez ostrzeżenia, z zimną krwią.
- Już, shh... - chłopak przytulił młodszego do siebie i czekał, aż ten uspokoi się do tego stopnia, by móc cokolwiek powiedzieć. - Powiesz mi co się stało?
Lee tylko pokręcił głową i otarł łzy z piekących go oczu. Podniósł głowę i spojrzał smutno na przyglądającego mu się Jinki.
- Coś z Minho? Pokłóciłeś się z nim? - chłopak gładził ramię młodszego patrząc na niego z troską. Taemin pokiwał głową. Teraz nawet nie był pewny czy dalej są razem, czy to już definitywnie koniec. Nie chciał tego, ale ciężko mu było przyjąć do świadomości, że jego chłopaka i Jonghyuna łączyło to samo co z nim. Nie mógł sobie wyobrazić Minho całującego Kima w taki sam sposób jak jego, nie mógł przyjąć do wiadomości, że jego chłopak dotykał jego najlepszego przyjaciela, a potem... Wzdrygał się.
- Jinki, wiesz może o co cho... - Kibum przystanął w otwartych drzwiach trzymając telefon w dłoni, po czym skierował wzrok na siedzących na podłodze chłopców. Kucnął obok maknae i westchnął - Chyba już wiem o co chodziło Minho.
Chłopak słysząc jego imię od razu podniósł głowę. Zamrugał kilka razy, by pozbyć się łez z rzęs i wyrwał telefon z dłoni hyunga. Na wyświetlaczu widniała wiadomość.

 Kibum, zaopiekuj się Minnie, nie wrócę dzisiaj, ani przez kilka kolejnych dni do domu. Potrzebuję czasu. Wyjaśnię ci, gdy wrócę. Minho

 Przeczytał ją kilka razy i schował głowę w kolanach jednocześnie wciskając komórkę w dłoń Kibuma. Świeże łzy popłynęły po mlecznej skórze maknae, a pozostała dwójka chłopców wymieniła pytające spojrzenia.
- Minnie, co się dzieje? - Kibum usiadł przed nim po turecku i uniósł jego podbródek tak, by mój na niego spojrzeć. - O co wam poszło?
- Spytaj Jonghyuna. - chłopak naciągnął rękawy bluzy na dłonie i wytarł łzy, na których miejscu zaraz pojawiły się nowe. - On ci wszystko wyjaśni.
- Jak to Jonghyuna? - Key zmarszczył brwi, a zaraz potem, gdy już połączył  wszystkie fakty otworzył szeroko oczy i poderwał się na nogi. - Zajebie gnoja. Jak i jednego tak i drugiego. - z tymi słowami opuścił pomieszczenie. Jinki spojrzał na Taemina współczująco.
- Między nimi do czegoś doszło, prawda? - spytał cicho, na co młodszy pokiwał głową i pociągnął nosem.
- Między nimi dochodziło co jakiś czas do czegoś. I to przez długi czas. Hyung... Co ja mam zrobić? - Lee utkwił spojrzenie w starszym, który przeczesywał palcami włosy gorączkowo myśląc nad rozwiązaniem. - Powiedział, że tego żałuje... Ale... Ale ja nie wiem czy on mówi prawdę.
- Poczekaj. Po pierwsze jak się o tym dowiedziałeś?
- Przez przypadek wszedłem w wiadomości na jego telefonie. - wymamrotał ponownie pociągając nosem
- Jak to przez przypadek? - Jinki uniósł brew.
- On gdzieś poszedł, a ja grałem na jego telefonie. - wzruszył ramionami i zamrugał kilka razy. - I przyszedł do niego sms, a w tym telefonie jest tak, ze wyskakuje na ekranie powiadomienie i pomyliłem przyciski, zamiast dać "zamknij" dałem "odpowiedz" i wyświetliło cała konwersację.
- Co tam było konkretnie?
- Pisał z jakimś jego kolegą. Mówił, że nie wie co zrobić bo chyba coś czuje do Jonghyuna, ale nie chce mnie ranić. Było też, że nie potrafi wybrać.
Szatyn z uniesionymi brwiami przysłuchiwał się słowom maknae, nie mogąc uwierzyć, że jego przyjaciel tak się zachował. Zawsze powtarzał, ze kocha tylko i wyłącznie Taemina. Nikogo więcej, a tu takie coś.
- Gdyby kochał kogoś naprawdę, nigdy nie pokochałby drugiej osoby. - powiedział w końcu - Przepraszam Minnie, ale taka jest prawda. Najlepiej by było gdybyś z nim zerwał. Albo, gdybyście dali sobie trochę czasu.

Była godzina niedługo po dwudziestej. Do tego czasu z niewielkiej ulewy zdążyła rozpętać się burza. Wiał silny wiatr, a przez deszcz nie można było zobaczyć niemal nic, do tego co chwilę grzmiało, jakby ktoś wysadzał w powietrze skałę.
Choi Minho siedział przy oknie obejmując rękoma podkulone kolana. Nie zwracając uwagi na szalejąca za oknem burzę, wpatrywał się w szybę, patrząc jak kolejne krople uderzają o szklaną powierzchnię. Myślami był zupełnie gdzie indziej. Myślami był przy Taeminie. Próbował odgadnąć co młodszy właśnie robi, czy bardzo przeżywał ich kłótnię i w jakim stopniu go nienawidzi. Nad tym ostatnim zastanawiał się najdłużej. Gdyby był na jego miejscu od razu uznałby, że to koniec i nie chciał mieć ze sobą nic wspólnego. Ale Taemin nie był taki, dobrze wiedział, ze go kocha, zresztą on też kochał Taemina. Niemal nad życie, a przez jeden głupi wyskok i nieodpowiednią sytuację zepsuł wszystko, całe dwa lata starań ot, tak.
- Wnusiu, odejdź od okna. - starszy pan pojawił się przy nim znikąd. Minho spojrzał na niego i uśmiechnął sie lekko. Nie chciał martwić dziadka, przez moment poczuł się nawet jakby cofnął się w czasie gdzieś do momentu dzieciństwa, gdy chciał oglądać burzę, a dziadkowie w obawie przez tym, odciągali go od okna. - Chcesz porozmawiać? - spytał, gdy Choi spuścił nogi z parapetu. - Dlaczego jesteś smutny?
- Taemin. - westchnął zamykając oczy. - Pokłóciłem się z nim.
- Pokłóciłeś? - powtórzył po nim, na co chłopak pokiwał głową.
- Zdradziłem go. - odparł w końcu po dłuższej chwili ciszy, czując niemały wstyd, który z każdą sekundą rósł.
- Oj... Nieładnie wobec niego.
- Wiem dziadku, żałuję tego. Gdybym mógł cofnąć czas i to wszystko zmienić... Zrobiłbym wszystko, by nie doszło do niczego.
- Czy on wie, że żałujesz?
Chłopak pokiwał głową i usiadł na fotelu obok dziadka. Wziął głęboki wdech. Miał nadzieję, że Taemin wie, że wszystkiego żałuje.
- Jeśli naprawdę cię kocha, wybaczy ci. Każdy zasługuje na drugą szansę, gdy wyraża szczerą skruchę.
Minho miał już odpowiedzieć, gdy telefon w jego kieszeni zawibrował. Wyciągnął go, odblokował, a na ekranie pojawił się podgląd wiadomości od lidera.
Wiem co odwaliłeś, i nie tylko ja teraz chcę się z Tobą policzyć, ale mamy większy problem. Taemin zniknął, szukamy go od dwóch godzin, nie możemy się do niego dodzwonić, ma wyłączony telefon. Wiesz jaki on jest. Jeśli coś sobie zrobił przez Ciebie, nie daruję Ci. A teraz pomyśl, gdzie może być. Jinki.
Minho kilka razy przeczytał kilka razy wiadomość, jakby żadne ze słów nie mogło do niego dotrzeć, po czym zerwał się na nogi.
- Będę musiał wyjść. - poinformował wychodząc do przedpokoju.
- Minho, gdzie idziesz? - starszy pan powędrował za nim.
- Taemin zniknął, muszę go znaleźć. - powiedział drżącym głosem obierając buty, wyprostował się i sięgnał po bluzę wiszącą na wieszaku. - Idź spać dziadku, rano już będę. Wyśpij się.
- Uważaj na siebie.
Chłopak pokiwał głową i sięgnął klamki,otworzył drzwi a zimny podmuch wiatru spowodował pojawianie się na jego ciele gęsiej skórki. Założył kaptur i zamknął za sobą drzwi. Zszedł z drewnianych schodków gorączkowo myśląc nad miejscami, w których mógł byś Taemin. Miał w głowie jedno miejsce, ale małe szanse były, że właśnie tam chował się maknae. Ruszył w stronę pobliskiego lasu dla pewności wybierając numer chłopaka, przystawił telefon do ucha. Odczekał kilka sygnałów, by zaraz potem usłyszeć pikanie informujące o przerwanym połączeniu. W niemal tym samym momencie, kiedy chłopak chował komórkę do kieszeni spodni, niebo rozerwał kolejny błysk, a zaraz potem potężny grzmot. Minho starał się nie zwracać uwagi na padającym mu prosto w twarz deszcz, w głowie miał tylko zdanie: "Muszę znaleźć Taemina." Potem jedyne co chciał zrobić, to go przytulić, przeprosić i błagać o wybaczenie. Dotarł do starych baraków, przy brzegu lasu. Otworzył drzwi jednego z nich i przyświecił telefonem na ściany, podłogę i całe wnętrze. Tak jak się spodziewał, po Taeminie ani śladu. Przeczesał włosy i zamknął drzwi.
- Nie... nie poszedłby tam...- wymamrotał, mimo swoich słów, kierując się w stronę parku. Dotarł do niego w kilka minut. Od razu udał się do niewielkiej górki, za którą stała podniszczona ławka. Razem z Taeminem często przebywali tam w wolnym czasie. To było "ich miejsce".
Jego telefon znów zawibrował. Wyciagnął go z nadzieją otrzymania wiadomości od maknae, jednak to nie od niego sms widniał na wyświetlaczu.
Chciał cię znaleźć. Kieruj się tam, gdzie ty byś poszedł. Byliśmy już w parku, przy barakach i przy rzece. ps. Kibum poszarpał sie z Jonghyunem. Jinki.
- Zajebiście Minho. Jeszcze tylko brakuje tego, żeby sie przez ciebie dwaj przyjaciele pokłócili. - powiedział do siebie chowając telefon. Zawrócił się i skierował do jeszcze jednego miejsca. Minął bramkę, która stała przy brzegu parku i słuchając kolejnych grzmotów. Jeśli nie będzie go pod kościołem wróci do dormu i odda się w ręce Kibuma, który, znając jego, miał teraz ochotę wydrapać mu oczy. Na rynku znalazł się szybko. Skierował się w stronę kościoła czując jak przemoknięta bluza ciąży mu na ramionach. Jednak i tam nikogo nie zastał. Pustki, ludzie, który przedtem uciekali przed deszczem teraz schowali się w domach, czekając aż noc i burza miną. Minho nie obchodziła obecność innych ludzi, obchodziła go obecność pewnego człowieka, którego nawet w tym miejscu nie zastał. Zrezygnowany zaczął iść w stronę domu dziadka. Będąc już blisko zauważył mają postać kulącą się na schodkach. Podszedł bliżej z ulgą rozpoznając ową postać. Blond włosy chłopak skulony, przemoknięty do suchej nitki, kulił się na drugim z trzech schodków. Minho kucnał obok niego.
- Taemina... - powiedział cicho, a chłopak podniósł wzrok na niego i mimowolnie się uśmiechnął. - Jak ty się tu znalazłeś? 
- Hyung... - wymamrotał leniwie mrugając zapuchniętymi oczami. Choi pomógł wstać maknae i zaprowadził do do domu, gdzie od razu pozbył się i jego i swojej przemokniętej bluzy.
- Nikt nie otwierał. - Taemin drżał z zimna, mimo to chciał powiedzieć wszystko co myślał. - Chciałem z tobą porozmawiać.
- Porozmawiamy. Muszę ci wyjaśnić kilka rzeczy, ale najpierw musisz się przebrać. - Minho złapał młodszego za rękę i poprowadził do sypialni, w której sypiał, gdy jeszcze mieszkał z dziadkami. Nic się nie zmieniło od tego czasu, nawet jego stare ubrania gościły w szafkach. Wyciągnął szare dresy i czarną koszulkę, którą zaraz podał Taeminowi i ze słowami "Zaraz wracam" wyszedł z pokoju, by się przebrać i dać odrobinę prywatności młodszemu. Wrócił po niecałych pięciu minutach. Usiadł na brzegu łóżka, na którym siedział, już w suchych ciuchach,  Lee i spojrzał na niego. Przez długi czas siedzieli w milczeniu.
- Przepraszam... - szepnął Minho po długim czasie. Taemin spojrzał na niego.  - Przepraszam za to wszystko. Zawaliłem. Zawaliłem na całej linii. Nie będę się czepiał, jeśli po prostu teraz ze mną zerwiesz, ale... ale chcę żebyś wiedział, że żałuje, tak cholernie tego wszystkiego żałuje... - zamknął oczy i schował twarz w dłonie. Przez chwilę milczał, nawet nie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony młodszego. Opuścił dłonie. - Przepraszam. - powiedział patrząc w podłogę. Nie potrafił mu spojrzeć po tym wszystkim w oczy. - Kocham tylko ciebie. Wiem, że mi nie wierzysz... - przeniósł wzrok na niego. -  Ale nie ma nikogo innego, na kim zależałoby mi tak jak na tobie. Ja... - wziął wdech. To wszytko było takie żałosne. Z najbardziej żałosne było to, że miał nadzieję, że jednak młodszy mu wybaczy, że znów będzie jak kiedyś. Wstał. Nie chciał się pogrążać jeszcze bardziej. - Dobranoc Taemin... - ruszył w stronę wyjścia, jednak zanim zlazł się poza zasięgiem maknae, ten zerwał się i złapał go za nadgarstek, zatrzymując tym samym.
- Gdzie idziesz? - spytał, wypranym z emocji głosem, młodszy mocno ściskając nadgarstek Minho.
- Będę spał na dole, ty też powinieneś iść spać. - powiedział cicho, jednak nie ruszył się a miejsca ani na milimetr.
- Nie chce.
- Musisz spać, musisz się wyspać, żeby nie być jutro zmęczonym. - odwrócił się twarzą do niego i posłał delikatny uśmiech.
- Nie chce żebyś tam spał.
Minho zamrugał kilka razy zanim dotarł do niego sens tych słów.
- Minnie... - szepnął, na co ten mocno wtulił się w jego ciało.
- Przyrzeknij mi, że nic do niego nie czujesz. Że to wszystko nic dla ciebie nie znaczyło. Chcę o tym zapomnieć. Chcę udawać, że to się nie wydarzyło. - mówił wtulając się w niego mocno. Minho objął go  czując łzy w oczach i przytulił.
- Kocham tylko ciebie, tylko ty dla mnie coś znaczysz. - powiedział cicho tuląc do siebie młodszego, pocałował go w blond kosmyki. - Tylko ty. Nikt więcej. - Taemin zaszlochał cicho w jego koszulkę. - Nie płacz już więcej przeze mnie, proszę.
- Nie rób tak więcej.
- Nie zrobię. Obiecuje Minnie. - zaczął gładzić go po włosach czując przyjemne ciepło rozlewające się w jego sercu. - Chodźmy spać, musisz się wyspać. - poprowadził go do łóżka i otulił kołdrą uprzednio kładąc się obok. Młodszy wtulił się w Minho chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Kocham cię hyung, nie zapominaj. - szepnął odnajdując jego dłoń i splatając ich palce.
- Ja ciebie też kocham Minnie, i nic tego nie zmieni.



END

piątek, 28 sierpnia 2015

BTS - Can you trust me? (VI)

Kyo wita ponownie.
Na sam początek zdarzyła mi się mała wpadka. (Która nawet dostała komentarz. )
Przypadkowo udostępnioną treść, ci, którzy ją widzieli, są proszeni o potraktowanie jako spoiler.
Nie wiem jakim cudem tak szybo powstała kolejna część, (wcale połowy nie pisał na matmie poprzedniego roku szkolnego)ale chyba powinnam się cieszyć. 
Bardzo mnie cieszy, że tak komentujecie, oby tak dalej.
Mam nadzieję, że to co będzie dziać się w tym rozdziale spodoba wam się równie mocno jak mi.
I przyznacie, że nic nie zepsułam (Na co po cichu licze, bo starania były)
Rozdział jest chyba najdłuższym, jaki do tej pory powstał, ale spokojnie, nie mam zamiaru robić z niczego Mody Na Sukces, choć treść na to wskazuje, to tylko pozory.
Do rzeczy, miłego czytania. 
_____________________________________________________
przypomnienie:
- Chłopcy! Bangtan proszeni na salę - gdzieś rozległ się wysoki głos asystentki fotografa.
Jedyne, co powstrzymało Jeongguka przed otworzeniem oczu, to kciuk starszego, który w tym samym momencie sunął po jego dolnej wardze.

~
Jungkook złapał go za nadgarstek i otworzył oczy, by ujrzeć speszonego chłopaka. Miał spuszczoną głowę tak, że jego rude kosmyki opadały na twarz. Wydawał się być bardzo zawstydzony, bo jego policzki zdobił delikatny rumieniec, a dłonie lekko drżały. Przez moment Jeon nie wiedział, co powiedzieć, siedział jak wryty, nie rozumiejąc, skąd w jego głowie wzięła się myśl, by nie przestawał.
- Hyung... - szepnął, w dalszym ciągu trzymając jego rękę i lustrując go spojrzeniem.
- Przepraszam - chłopak wyrwał rękę z jego uścisku i pospiesznym krokiem wyszedł z pomieszczenia.

08:30
Siedzę w kącie sali i patrzę na ciebie, gdy fotograf robi kolejne zdjęcia. Nie mogę od ciebie oderwać wzroku. Winą tego jest to, że przez cały czas czuję twój dotyk i to jest... Nie wiem jak to nazwać. Chciałem żebyś robił to dalej, a nie powinienem. 
8:45
Czuję na sobie twój wzrok. Nie chcę. To mnie peszy. Chcę wiedzieć, co ty myślisz, ale wiem, że cię o to nie spytam. Zbyt się boje, w sumie sam nie wiem czego, ale się boję. 
Odebrali mi dzisiaj twoją bluzę. Czuje się nieswojo, gdy jej nie mam. Chyba już ci jej nie oddam. Zbyt bardzo ją lubię.

Przygryzł wargę na wspomnienie zdarzenia sprzed chwili. Nie chciał wychodzić, chciał z nim tam zostać, niezależnie od tego, co by się wydarzyło. Powoli nie rozumiał już sam siebie, starał się przywrócić miedzy nim a Jungkookiem relację taką, jak była kiedyś, ale powoli wymykało mu się to spod kontroli. Tak jak na przykład to, co stało się kilka minut temu. Robiło mu się gorąco, przypominając sobie jego skórę pod opuszkiem kciuka. "Niezależnie od tego, co by się wydarzyło" co takiego miałoby się wydarzyć? Byli w garderobie, ktoś mógł ich widzieć. Nawet ta sytuacja była dość dziwna.
Taehyung siedział pod ścianą, zerkając na piszącego coś w zeszycie Jungkooka, który zajmował miejsce w kącie sali. Chciał do niego podejść, ale na zamiarach się skończyło, nie miał pojęcia, co potem by zrobił, nie wiedziałby co powiedzieć.
- Co jest młody? - Yoongi z dłońmi w marynarce, którą nosił na potrzeby sesji, ukucnął obok rudowłosego, opierając się plecami o ścianę. 
- Co ma być? - chłopak spojrzał na starszego, starając się brzmieć obojętnie, co niezbyt dobrze mu wychodziło.
- Nie wiem, jakiś zamyślony jesteś. Chcesz pogadać?
Taehyung wzruszył ramionami. Nie chciał o niczym rozmawiać, nawet z Yoongim.
- Nie, dziękuję - odpowiedział miłym tonem, starając się powstrzymać powiedzenie mu o wszystkim szybciej niż ten potrafił rapować.
- Jungkook - Suga spojrzał na siedzącego w kącie chłopaka, a potem na Taehyunga.
- Co "Jungkook"?
- Przestań - chłopak pokręcił głową i wyciągnął ręce z kieszeni, siadając obok. - Widziałem, co się stało. To nie wyglądało zwyczajnie.
- Nie musisz mnie uświadamiać - prychnął, wywracając oczami, w duchu błagając, żeby starszy w końcu dał mu spokój.
- Ale jestem wredny i to zrobię. A jako, że martwię się o naszego maknae, spytam: co to miało być?
- Malowałem mu kreski - odparł obojętnie, po raz kolejny patrząc w stronę najmłodszego, który ani na chwilę nie podnosił wzroku sponad swojego zeszytu. - Tyle.
- A to zaraz potem?
- A to... - Taehyung speszony podrapał się po karku, zatrzymując tam dłoń. - Poniosło mnie.
Yoongi posłał wymowne spojrzenie młodszemu, na co ten westchnął.
- Staram się przywrócić między nami utraconą relację, ale... - zacisnął oczy - Nie panuje nad tym. Nigdy nie miałem tak cholernej ochoty kogoś pocałować. - powiedział cicho zanim zdążył się powstrzymać, jednak tak, by nikt, oprócz niego i Sugi nie usłyszał.
- Czyżby cię trafiło? - Yoongi położył dłoń na jego ramieniu, patrząc na niego z zaciekawieniem, ale i rozbawieniem.
- Trafiło mnie już dawno. Tylko teraz tracę kontrolę.


Jungkook lubił stan, w którym się znajdował, gdy zażywał większą ilość tabletek nasennych. Momentami zastanawiało go, dlaczego one tak działają. Zastanawiał się nad tym, czemu, gdy weźmie większą dawkę, nie usypia od razu, tylko ma różnego rodzaju zwidy. Zrozumiał też, że większości rzeczy, które robi, gdy jest pod ich wpływem, po prostu nie pamięta, albo ma wrażenie, że mu się śniły. Tak jak było w przypadku Songhye, kiedy do niego przyszła. Tego jak znalazł się na moście i jak z niego wrócił nie pamiętał zupełnie.
Było niedługo po dziewiętnastej, chłopak wsunął do ust tym razem dwie tabletki i popił. Był ciekawy do jakiej ich ilości może się posunąć. Założył kaptur, wypranej i suchej już, szarej bluzy Tehyunga i opadł na łóżko, rozkładając ręce i zamykając oczy. Przez długi moment napawał się ciszą, czekając na znajome już uderzenie gorąca, które nie chciało nastąpić. Z westchnieniem wstał i wyciągnął z torby czerwony notes. Przeczytał kilka razy ostatni wpis i zamknął go z trzaskiem, po czym schował pod łóżko i sięgnął po czystą koszulkę i dresy. Wymknął się z pokoju, po cichu zamykając za sobą drzwi i zszedł na parter. Salon i kuchnia świeciły pustkami, chłopcy pewnie siedzieli w swoich pokojach  jak to w każdy wieczór, zajmując się swoimi sprawami. Jungkook z jednej strony cieszył się, że miał pokój sam, w końcu to większa prywatność, ale z drugiej chciał mieć jakiegoś współlokatora. Chciał wiedzieć jak to jest rozmawiać z drugą osobą do późna na mało ważne tematy tylko po to by po prostu rozmawiać. W poprzednim dormie, mieli do dyspozycji tylko jeden pokój, więc rozmowy też nie wchodziły w grę, bo każdy je słyszał i przeszkadzały.
Wszedł do łazienki i zapalił światło. Ściągnął bluzę, którą zaraz potem położył na pralce i oparł się dłońmi o umywalkę, patrząc w lustro. Miał rozwalone włosy i podkrążone oczy, wydawał się sobie trochę chudszy niż, gdy ostatni raz patrzył na siebie. Westchnął i zdjął koszulkę, zaraz potem spodnie i bokserki i wszedł pod prysznic.
Gorące krople wody rozluźniały jego mięśnie. W kabinie, jak i całej łazience, unosiły się kłęby pary. Gorąco jakie odczuwał było nie do zniesienia, tabletki w końcu zaczynały działać. Nalał na dłoń jeden z żeli postawionych na półce, zamknął oczy i zaczął wodzić nim po swoim ciele. Jego skóra niemal parzyła, a serce mało nie wyskakiwało z piersi, ale nie zwracał na to uwagi. Powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać, a nawet to lubić. Sunął dłonią po swojej szyi,  po ramionach, zaraz potem dłonie zjechały na brzuch i biodra i znów wróciły do szyi. Otworzył oczy, gdy zorientował się, że to nie jego dłonie suną po jego skórze. Jego ręce wisiały bezwładnie wzdłuż ciała, a na ramionach ktoś właśnie długimi, zwinnymi palcami kreślił ścieżki i delikatnie je muskał. Czuł jak zjeżdżają w dół jego pleców i oplatają go w pasie. Ktoś oparł głowę na jego ramieniu, muskając włosami jego ucho.Przeszła go jeszcze większa fala gorąca.
- Jungkook-ah... - cichy szept dotarł do jego uszu. Czy uderzające o podest krople wody nie powinny go zagłuszyć? Ręce maknae sięgnęły do oplatających go dłoni. Czuł, przylegające do całej jego powierzchni pleców, ciało. Czuł oddech na skórze. Nie powinien go czuć. Nie powinien tego widzieć. Był tego świadomy, jednak nie chciał, by jego wizja się kończyła. Poczuł jak ciężar znika z jednego jego ramienia i pojawia się na drugim, włosy drugiego znów muskały jego ucho, skutecznie go rozpraszając.
- Czego pragniesz? - głęboki głos Taehyunga przyprawił go o nagły zawrót głowy. Jungkook podparł się ścianki, by zachować równowagę.
- Ciebie... - jego usta same ułożyły się w wypowiedziane słowo, a ciało cofnęło się jednocześnie wtulając się w to wyimaginowane, czując, że uścisk staje się lżejszy. Nie chciał, by jego wymyślony hyung znikał. Łaknął jego dotyku, miał wrażenie, że nie czując go, nie może oddychać. W końcu został sam. Gorąca woda dalej spływała po jego ciele, parząc skórę. Ręce dalej trzymał w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu były splecione dłonie przyjaciela. Ale ich już nie było, jego dłonie, jego głos, on, opuścili go, zostawiając po sobie burzę myśli i tornado pytań. Westchnął cicho, zamykając oczy. Chyba właśnie coś do niego dotarło. Coś z czym jego życie będzie jeszcze bardziej zawiłe.
Wciąż słyszał jego głos pytający czego pragnie, i swój własny odpowiadający, że jego.
Zmierzwił włosy w momencie, gdy zauważył czerwoną plamkę na szybie, po chwili kolejną. Podniósł głowę, a na jego policzku wylądowała brunatna kropla, zaraz potem kolejna na ręce. Chwilę potem krople znalazły się na jego ramionach, i włosach, stróżka czerwonej wody spływała leniwie po jego piersi i brzuchu. Z chwili na chwile konsystencja zagadkowej ciszy zmieniała się, zgęstniała i stała się mniejsza. Jungkook poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, gdy chcąc zakręcić wodę, ona nie przestawała lecieć. Nagły atak paniki wstrząsnął jego ciałem, gdy drzwi, które zwykle łatwo się otwierały, teraz było ciężko przesunąć choć na milimetr. Wręcz lodowata krew zalewała prawie całą jego skórę, a on nie potrafił tego zatrzymać, ani uciec. Z jego ust wyrwał się krzyk, złapał uchwyty drzwi kabiny i wkładając w to całą swoja siłę, otworzył je i wypadł ze środka. Takie rzeczy działy się tylko w filmach! Nie w prawdziwym życiu! W filmach! Złapał pierwszy lepszy ręcznik i zaczął wycierać z siebie ową krew. Odetchnął z ulgą, gdy nagle wszystko stanęło w miejscu. Plamy, na kabinie prysznicowej, która wyglądała jakby w środku zmiksowano człowieka, jak i z jego ciała i ręcznika poznikały. Ubrał dresy i usiadł na podłogę chowając głowę w dłonie. Miał wrażenia jakby urwał się z jakiegoś filmu. Wziął głęboki oddech, by się w jakiś sposób uspokoić. Wzdrygnął się, gdy usłyszał pukanie.
- Kookie, wszystko w porządku? - stłumiony głos Taehyunga dobiegł do jego uszu. - Krzyczałeś.
- Co? Nie... Znaczy tak! - zacisnął oczy, czując jak jego serce w dalszym ciągu bije  jak po maratonie. I to nie tylko z powodu strachu. Wstał i otworzył drzwi. - Jestem cały, wszystko w porządku. - uśmiechnął się speszony, orientując się, że nie ma na sobie koszulki. Szybko po nią sięgnął.
- Masz tu coś - chłopak wyciągnął w stronę młodszego rękę, by zetrzeć niespłukaną pianę z okolic jego ucha, ale ten, czując jak rumieniec wstępuje na jego policzki, a gorąco, na wspomnienie jego wizji sprzed chwili, zalewa jego ciało, cofnął się, złapał szarą bluzę i ominął Kima, uciekając do pokoju. W końcu w ucieczkach jest dobry. Opadł na łóżko, rozkładając ręce i zamknął oczy. Wciągnął głęboko powietrze nosem i wypuścił powoli ustami, nakazując tym samym wolniejsze tempo swojemu sercu. Zapach bluzy dalej przypominał o prawowitym właścicielu, co wcale nie pomagało Jeonowi. Mimo to zaciągnął się tym zapachem. Gdy stwierdził, że pierwszy szok, po ostatnich przeżyciach minął i jest szansa na przebywanie z Taehyungiem w jednym pokoju, bez posiadania czerwonej twarzy i braku tlenu w płucach, zapadł w trans między snem a rzeczywistością, oddając się całkowicie podwójnej dawce leków.


- Jeon Jeongguk - Taehyung otworzył bez pukania białe drzwi prowadzące do pokoju maknae.  Była godzina dwudziesta pierwsza, w pokoju panował mrok, jedynie uliczne latarnie rzucały snopy światła, wpadające przez nie za duże okna, na panele. Rudowłosy, nie słysząc odzewu, zapalił stojącą na biurku przy drzwiach, lampkę i wszedł do środka. Omiótł pomieszczenie wzrokiem, szukając właściciela, który nie robiąc sobie nic z jego obecności wpatrywał się w sufit. - Oddawaj bluzę, póki jestem miły. - powiedział głośniej, tak by chłopak zwrócił uwagę na gościa w swoim pokoju. - Nie przeszkadza mi to, że czasem ją nosisz, ale mógłbyś mi ją czasem oddać... Chociaż... - podrapał się po karku. Tak naprawdę lubił widzieć maknae noszącego jego własność, sam praktycznie nie wiedział, czy bluza nie była tylko powodem, by wejść do jego pokoju i zacząć z nim rozmowę. W końcu jego spojrzenie padło na leżącą na posłanym łóżku małą postać, wpatrywała się w sufit i zupełnie nic nie robiła sobie z obecności starszego. - Jungkook, do cholery, mówię do ciebie.
W tym momencie ciemnowłosy podniósł głowę, a jeszcze działające tabletki przedstawiły mu postać Taehyunga jako wymyślną kreaturę. Miała ze dwa metry wzrostu, dużą paszczę z jeszcze większymi błyszczącymi kłami, które ociekały śliną, czerwone oczy, które błyszczały wściekłością. Jego skóra była jakby poszatkowana, miejscami sączyła się krew. Paznokcie miał długie, szpiczaste, jakby gnijące. Jungkook, gdy tylko owy potwór zrobił krok w jego stronę, w nagłej panice podniósł się do siadu i cofnął najdalej jak mógł.
- Kookie, co się dzieje? - Taehyung zdezorientowany jego zachowaniem podszedł do łóżka, a Jeon widząc to przyległ plecami do ściany, kuląc się.
- Odejdź! - krzyknął niemal błagalnym tonem, czując gulę w gardle, która pozbawiała go możliwości normalnego oddechu. Podciągnął kolana pod brodę i cofnął się jeszcze dalej, chcąc zlać się ze ścianą. W duchu prosił, żeby kreatura opuściła jego pokój. Gdy jednak ta zamiast tego, usiadła na brzegu łóżka, chłopak zalał się łzami strachu. - Zostaw mnie w spokoju - powtarzał łamiącym się głosem. Kim, słysząc to, nachylił się do niego i zaczął głaskać jego policzek, mając nadzieje jakoś go uspokoić. Jednak Jungkook, czując na policzku szpon intruza, wydał z siebie niemy krzyk. W momencie, kiedy jego nadgarstki zostały unieruchomione w delikatnym, jak na taką kreaturę, uścisku poczuł, że niewidzialne sznury zaciskają się wokół jego szyi odcinając dopływ tlenu. Łapał łapczywie powietrze przerażonymi oczyma, obserwując jak kreatura na jego oczach zmienia się w coś mniej groźnego. Na jego głowie zaczęły rosnąć rude kosmyki, postura zmalała, wściekłe oczy zmieniły się w te bardziej zmartwione, a groźne kły zmieniły się w niegroźne kiełki. Cała twarz stała się bardziej przyjazna i znajoma, przez łzy rozpoznał, że na miejscu, gdzie wcześniej znajdował się potwór, był teraz jego przyjaciel szepczący do niego uspokajające słowa, których Jeongguk nie potrafił usłyszeć, ani zrozumieć. Czuł piekący ból w klatce piersiowej, a niepowstrzymany płacz uniemożliwiał mu zaczerpnięcie kolejnych haustów powietrza.
- Kookie, oddychaj głęboko - mówił lekko spanikowany, widząc jak młodszy zaczyna się dusić. Ścisnął lekko jego nadgarstki i usiadł w wygodnej pozycji, przez cały czas powtarzając, by chłopak brał głębokie wdechy. Nie miał pojęcia, co się robi w takich sytuacjach, ale miał nadzieje, że to pomoże. Jednak nie pomagało, Jeon stawał się coraz bledszy, a łzy z jego oczu nie przestawały płynąć, patrzył na starszego niemal błagalnie.
- Nie potrafię - wydyszał.
Kim spojrzał w jego oczy, gdy nagła myśl pojawiła się w jego umyśle. To była scena z filmu, gdzie jedna z postaci też miała atak paniki, jak w tym przypadku maknae. - Wstrzymaj oddech. - polecił, jednak, gdy Jungkook po raz kolejny nie potrafił wziąć wdechu, a co dopiero go zatrzymać, przybliżył się do niego i trzymając jego nadgarstki, delikatnie lecz pewnie wpił się w jego usta. Młodszy był tak zaskoczony, że zapomniał o płaczu, zacisnął oczy czując jak panika, małymi krokami ustępuje. Po chwili jedyne co czuł, to usta Taehyunga na swoich własnych, ich ciepło i miękkość pozwoliły na moment zapomnieć o obcym intruzie, który przed chwilą był jeszcze Kimem i całą sytuacją. W momencie, kiedy chciał odpowiedzieć, starszy powoli odsunął się od niego i zwilżył koniuszkiem języka dolną wargę, patrząc na chłopaka niepewnie. Jungkook wziął głęboki wdech, ciesząc się w duchu z możliwości normalnego oddychania i speszony tym, co się przed chwilą stało oblał się rumieńcem.
- Co... Co to... - wydukał.
- Miałeś atak paniki - odpowiedział cicho, nie spuszczając z niego wzroku.
- Dziękuje... - szepnął, spuszczając głowę. W dalszym ciągu czuł jego usta na swoich, teraz cała sytuacja sprzed kilku minut była nieważna, właśnie ktoś po raz pierwszy go pocałował i tym kimś był właśnie Kim Taehyung.


Ciąg Dalszy Nastąpi...

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

BTS - Can You Trust Me? (V)

 Kyo wita!
Przybywam z kolejnym rozdziałem. Za wiele on nie wnosi do fabuły (wcale, a wcale) ale no, że tak powiem, mogę bić sobie brawo, bo jestem bardzo z niego dumna. (skromność lvl Kyo) 
Co do zaplanowanych dzieł: drugi miesiąc piszę Yoonmina, wiem, że długo i pewnie nie opłaca się czekać, ale pisze go na podstawie rp, a ci, co są wtajemniczeni, wiedzą, że takie zarysy powstają trochę długo (a ci co nie wiedzą... już wiedzą)  
Prawdopodobnie, zaznaczam PRAWDOPODOBNIE pojawi się po kolejnej części serii - 2min.
Stuknęło nam 15k wyświetleń. (Kyo bawi się w Jimina i odprawia pradawny indiański taniec)
Coraz bliżej moich upragnionych 17k!
Do rzeczy: życzę miłego czytania, jeśli ci się podoba zostaw komentarz, one cholernie motywują.
ps. trzymajmy kciuki za Niko, która 25.08 ma dość ważny test. 
ps2. Wszyscy życzymy najlepszego Rufusowi!
_______________________________________________________________

 Taehyung złapał lekko rękaw szarej bluzy, którą aktualnie miał na sobie Jungkook i poprowadził go do niewielkiego lustra oprawionego w złotą ramkę, które wisiało na korytarzu. Ustawił chłopaka tak, by w całości, od pasa w górę, obijał się w nim, a sam stanął za nim, kładąc brodę na jego ramieniu. Przez chwilę patrzył na ich odbicia.
- Co widzisz? - spytał szeptem.
Jeon przypatrzył się postaciom stojącym przed nimi. Jeden chłopiec czarnowłosy, ubrany w czerwoną, jednolitą koszulkę i o wiele za dużą bluzę należącą do tego, który właśnie nieświadomie oplatał jego pas rękami, miał delikatne cienie pod oczami, a same oczy mocno zaczerwienione. Jego włosy układały się w totalny chaos, a wyraz twarzy ostrzegał, że wystarczy mała iskierka, by chłopak ponownie wybuchł płaczem. Za nim stał spokojniejszy, rudowłosy Kim, jego usta wykrzywiał delikatny uśmiech, patrzył na odbijającego się w lustrze Jungkooka zaciekawionym spojrzeniem.
 - Bo ja tu widzę...  - zaczął, nie słysząc odpowiedzi na wcześniej zadane pytanie - bardzo utalentowanego piosenkarza, tancerza i rapera, który potrafi wyczynić cuda na kartce, bo jest cierpliwy i bardzo ambitny. Czasami go podziwiam za to, jak bardzo dąży do celu i się nie poddaje. Podziwiam go też za to, że potrafi cieszyć się z najmniejszych rzeczy, ja bym tak nie potrafił. - ostrożnie zerknął na niego, mówiąc te słowa. Przez chwilę obawiał się reakcji, w końcu powiedział wszystko, prawie wszystko, co myślał o maknae zespołu. Czuł jak w pewnym momencie uderzyła w niego fala gorąca, zalewając całe ciało i pobudzając serce do szybszego bicia. - A ty? Jak widzisz tego chłopca? - wskazał palcem w stronę ich odbić.
Jungkook westchnął cicho, szukając odpowiednich słów. Nigdy nie był dobry w opisywaniu siebie słowami-kluczami, nie miał też do końca pewności co o sobie myśli i co może powiedzieć. Nie mógł się skupić na myślach, czując włosy Kima muskające jego ucho i policzek.
 - Osobę, która... - zaciął się i wziął wdech, nie chciał znów robić z siebie ofiary i kolejny raz wzbudzać litość w Taehyungu, ale czuł, że w głębi potrzebuje wszystko z siebie wyrzucić - która pakuje się ciągle w kłopoty, gdzie się nie pojawi, wszystko się wali, nie potrafi sobie poradzić z najmniejszymi rzeczami i potrafiłaby się tylko nad sobą użalać. 
Taehyung spojrzał na niego, marszcząc brwi. Nie miał pojęcia, że młodszy ma aż tak złe zdanie o sobie. Wziął płytki wdech, zamykając oczy i mocniej oplótł ręce, wtulając się w jego plecy. Stali tak przez dłuższą chwilę. Jungkook wpatrywał się w ich odbicia. Powiedział za dużo, był tego pewny. Powiedział za dużo, zwłaszcza, że starszy powiedział o nim przedtem tyle dobrego. Złapał dłonie, których palce splatały się na jego brzuchu i delikatnie pogładził. Same jego dłonie lekko drżały, wykonując czynność. Miał wrażenie, że jego sen właśnie się spełnia. Co prawda, nie przytulał Taehyunga, ale to właśnie Taehyung przytulał jego. 
- Hyung... - szepnął cicho, starając się nic nie zepsuć.
- Nie mów tak, proszę - poczuł jak palce pod jego dłońmi się rozplątują, przez moment chciał się skarcić w duchu, że zepsuł chwilę, że zepsuł moment, w którym znów poczuł się jak dawniej. Myśli te rozwiał kolejny ruch ręki chłopaka. Położył on swoją dłoń na dłoni młodszego, unieruchamiając ją tym samym i zaczął delikatnie gładzić jego skórę. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Jesteś cudownym chłopakiem, którego ambicja trochę przerasta. Nigdzie, gdzie się pojawisz, nie dzieje się nic złego z tylko i wyłącznie twojego powodu. Nie jesteś tym najgorszym - zamilkł na chwilę, by wziąć oddech, po czym szepnął ledwo słyszalnie. -  Dla mnie zawsze będziesz tym najlepszym. 
Jungkook zamknął oczy i napawając się jeszcze przez chwilę momentem, puścił jego dłonie i zniknął za drzwiami pokoju, zostawiając Kima samego na korytarzu. Czuł, że gdyby nie uciekł, jego coraz szybciej bijące serce może mu przysporzyć jeszcze więcej niepotrzebnych problemów. 
Trochę ciężej oddychając, opadł na pościel. 

00:30
Nie potrafię spać. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Ciągle myślę nad tym, co mi powiedziałeś. Czy naprawdę uważasz, że jestem cudowny? Czy naprawdę widzisz we mnie te wszystkie zalety, które wymieniłeś? Skoro to powiedziałeś, tak pewnie jest, jednak nie potrafię w to uwierzyć. Przez cały czas czuję twoja dłoń na mojej, twoje ciało przylegające do moich pleców, czuję to ciepło. Było tak cudownie... Zupełnie jak kiedyś. Wiesz, że śniło mi się coś podobnego? Tylko, że to ja tuliłem ciebie. Chcę, żeby to się działo częściej. Chcę cię częściej przytulać, chcę żebyś ty częściej przytulał mnie. Zwłaszcza, że pokazałeś mi jak bardzo potrzebowałem tego uczucia. Mam twoją bluzę, dziwie się, że jeszcze jej nie zabrałeś. Chyba ją polubiłem, dzięki niej czuję twoją obecność i jest mi lepiej. Myślę nad słowami, które powiedziałeś. Nie rozumiem, co dokładnie znaczyło to, że dla ciebie będę zawsze najlepszy, ale... na prawdę pomogłeś mi dzisiaj. Chyba widzę światełko w tunelu. Dziękuję, hyung. 

Obudził się, słysząc głośnie głosy dochodzące zza ściany. Gdy spojrzał na telefon z zegarka szczerzyła do niego kły godzina siódma rano. Dźwignął się na łokcie i rozglądnął po pokoju. W dalszym ciągu było ciemno i w dalszym ciągu świeciły uliczne latarnie, to było jedyne źródło światła. Nie miał pojęcia, ile spał, jednak czuł, że o wiele za mało. Spuścił nogi na zimne panele, przetarł dłonią twarz, by się rozbudzić, i zmierzwił włosy, tworząc artystyczny chaos. Trąc piąstką prawe oko, uprzednio ubierając szarą, szeroką bluzę, wyszedł z pokoju. Powitał go zapach kawy i jakby pieczonego ciasta, które przywoływało na myśl wizytę u dziadków na wsi. Zapalił światło, by lepiej widzieć korytarz i zszedł na parter do salono-kuchni. Pierwsze co zauważył, to siedząca przy stole czwórka chłopców, która zajadała się tostami zrobionymi przez zespołową mamę, rozmawiali zawzięcie na jakiś, bliżej nieznany Jungkookowi, temat. Niemrawo zajął jedno z pustych miejsce i oparł głowę na rękach, nawet się nie witając.
- Co jest młody? - Jin siedzący po prawej stronie chłopaka szturchnął go, nakazując tym samym na podniesienie głowy i spotkanie jego oczu z rażącym światłem.
- Daj mu spokój. - gdzieś z naprzeciwka dało się słyszeć głos Namjoona chrupiącego przypieczony chleb. - Nie widzisz, że on jeszcze śpi? 
- Więc niech lepiej szybko się obudzi, bo jak za piętnaście minut nie wyjedziemy, będziemy spóźnieni.
Na te słowa Jeon zamrugał kilka razy i spojrzał lekko przerażony po twarzach pozostałej dwójki. Tego dnia o godzinie dziewiątej, miała odbyć się sesja do najnowszego comebacku. Co prawda nikt nie wiedział praktycznie nic o nowym koncepcie, ani nie został poinformowany o żadnych szczegółach, ale każdemu zależało, aby mieć wszystko szybko z głowy.
- Dlaczego nikt mnie nie obudził? - wymamrotał Jungkook, pocierając piąstką oko, drugą ręką zabierając się za już ostygniętego tosta.
- Ten tutaj - dłoń Namjoona skierowała się w stronę, właśnie popijającego herbatę Taehyunga - miał właśnie zostać wygnany do twojego pokoju, by wmówić poduszce zdradę z kołdrą i wyciągnąć cię z romansu z łóżkiem.
Spojrzenia maknae i najmłodszego Kima na moment się spotkały. Wyraz oczu starszego był taki jak zwykle - radosny, z małym błyskiem ciekawości. W kolejnej sekundzie, przypomniawszy sobie zdarzenie z poprzedniego dnia, oczy Kooka wpatrywały się gdzieś w przestrzeń, a jego policzki nagle pokrył ledwo widoczny rumieniec. Taehyung na ten widok tylko uśmiechnął się pod nosem i wspierając się na ręce, dokończył pić herbatę.
- Dawaj to! - gdzieś z salonu dało się słyszeć szybkie kroki czyiś butów i paniczny śmiech. Po chwili rozległ się dźwięk drącego się materiału i niemal w tej samej sekundzie, niczym z procy, do kuchni wpadł Jimin. Podbiegł do Jina i schował za jego krzesłem zaciskając oczy.
- Hyung ratuj - wyskomlał, kuląc się tak, by było go widać jak najmniej - umrę...
Jin westchnął i wstał w momencie, gdy do kuchni powolnym krokiem, kurczowo ściskając w dłoni białe zwitki materiału, które w poprzednim życiu musiały być koszulką, wszedł Hoseok. Najstarszy spojrzał na kulącego się za oparciem krzesła chłopaka, a zaraz potem na wściekłego Junga.
- Co wy odwalacie? -spytał zrezygnowany. Afery o błahe rzeczy w dormie Bangtan były już codziennością, a Jin jedyne nad czym się zastanawiał, to co chłopcy wymyślą kolejny raz. Jungkook z zaciekawieniem patrzył na obydwie strony.
- Chciałem zrobić pranie. Jak normalny człowiek, a to tutaj - tu palec Hoseoka powędrował w stronę prostującego się Jimina. - Nie dość, że nie chce dać swojej, napromieniowanej już pewnie koszulki, to jeszcze ją podarł!
Jin zamknął oczy, zapewne odliczając w duchu do dziesięciu. Z takimi trzeba powoli przetłumaczyć, może zrozumieją.
- O to cała afera? - spytał w końcu.
- N-no... tak.
- Ty - wskazał na przedmówcę. - Idziesz robić to cholerne pranie. A to tutaj - odwrócił się i wskazał na stojącego zaraz za nim Jimina - siada na krześle i grzecznie zajada śniadanie, chyba, że chce się pożegnać z konsolą.
- Już... siadam, siadam... - chłopak zajął miejsce zaraz po drugiej stronie Jungkooka i zabrał się za smarowanie tosta.
- Kookie, bluza - Jeon mało nie spadł z krzesła, słysząc koło ucha głos Hobiego, wzdrygnął się i spojrzał na niego. - Bluza, to co masz teraz na sobie, wiesz, takie szare, duże, nie twoje - uniósł brew, widząc reakcje chłopaka.
- Daj mi dokończyć śniadanie - chłopak odwrócił się w stronę stołu z zamiarem pochłonięcia kolejnej kromki.
- Jeon Jungkook, nie chcesz żeby skończyła ona jak to - wetknął mu pod nos pozostałości po białej koszulce Jimina, na co Taehyung poderwał się na nogi, wskazując na chłopaka nożem ze sporą ilością masła.
- Kookie! Żadnych gwałtownych ruchów, spokojnie oddaj mu bluzę - powiedział powoli z udawanym przerażeniem. - Zbyt mocno ją kocham, żeby skończyła jako frędzle.

- Gdzie wyście się tak długo podziewali? - wysoka Azjatka, z czarnymi włosami spiętymi na karku w kucyk wpatrywała się w nich ze złością, ściskając w dłoni pędzel do pudru. - Jak my mamy teraz zdążyć zrobić wam odpowiedni makijaż?
- Przepraszamy noona - Jin spuścił głowę, patrząc na swoje buty. - Mieliśmy mały kłopot w domu.
Dziewczyna wywróciła oczami i złapała go za ramiona, sadzając na wysokim obrotowym krześle przed wielkim lustrem otoczonym lampkami, na którego półeczce stało milion pudełeczek, pudełek, pędzelków do pudru, konturów, rozcierania cieni, wachlarzyków, miotełek, pędzelków do ust wysuwanych, nie wysuwanych, przeróżnych kolorów cieni, tuszów i innych tego typu narzędzi tortur.
Po zrobieniu przez trzy wizażystki każdemu z chłopców delikatnego make-upu, wręczyła Jungkookowi i Namjoonowi po kredce do oczu.
- Fotograf już czeka, kreskę chyba potraficie zrobić? - spojrzała na chłopców, którzy tylko energicznie przytakiwali głowami, w duchu nie mając pojęcia jak, coś co mieli właśnie w dłoni, się trzyma.
Maknae usiadł przed małym lusterkiem w kącie pokoju z zamiarem zabrania się za malowanie. Słowem kluczem w tym przypadku był "zamiar".
- Pomóc ci? - Jungkook wzdrygnął się na niespodziewany dźwięk głosu Taehyunga. Chłopak stał ze skrzyżowanymi na piersi rękami, z uśmiechem wpatrując się w nieudolne próby zrobienia sobie idealnej kreski przez młodszego.
- Nie strasz mnie tak - starając się nie zwracać uwagi na hyunga, Kookie ponownie zabrał się za malowanie, widząc to, Taehyung usiadł na przeciwko niego, na czerwonej kanapie, odebrał z jego rąk lusterko, które zaraz potem odłożył na niedaleko stojący stolik i uniósł podbródek chłopaka, przez chwilę mu się przypatrując.
- Otwórz oczy i patrz w górę - polecił, zabierając mu kredkę. Jungkook spełnił jego polecenie i otworzył szeroko oczy, wpatrując się w sufit, by po chwili jego oczy zdobiły równe kreski. - A teraz zamknij oczy, póki ci nie powiem, żebyś otworzył.
Maknae zamknął oczy, dając tym samym możliwość przyglądnięcia się jego twarzy najmłodszemu Kimowi, który ani na moment, nie puszczał jego podbródka. Poprawił jego ciemne kosmyki i spojrzał na przymknięte powieki, zaraz potem jego wzrok zsunął się na różowe usta młodszego. Przez chwilę wpatrywał się w nie, nieświadomie rozchylając swoje.
- Chłopcy! Bangtan proszeni na salę - gdzieś rozległ się wysoki głos asystentki fotografa.
Jedyne co powstrzymało Jeongguka przed otworzeniem oczu, to kciuk starszego, który w tym samym momencie sunął po jego dolnej wardze.


Ciąg Dalszy Nastąpi...

niedziela, 23 sierpnia 2015

BTS "Czego się bałeś?" - Jungkook X Rap Monster

Kyo wita. Z opóźnieniem, ale ważne, że w ogóle.
Przybywam z obiecanym KookieMonsterem.
One shot został napisany w samochodzie Niko, gdy ta olała Kyo i poleciała do koników. Nie żebym miała za złe. 
Również obiecany Yoonmin jak i V część " Can You Trust Me?" są w trakcie pisania i pojawią się w niedalekiej przyszłości.

Miłego czytania.
___________________________



Pocałuj mnie.
- Że co, proszę?! - Jimin stał w stanie szoku wpatrując się w maknae, którego policzki z każdą sekundą przybierały coraz mocniejszy odcień różu.
Było kilka minut po dwudziestej pierwszej, parę chwil przedtem skończyła się ich próba, chłopcy zdążyli się już porozchodzić po wytwórni, tylko Jimin został w sali tanecznej, by schować głośniki,w momencie, gdy zamykał szafki za jego plecami pojawił się Jungkook z jego dziwnym poleceniem.
Chłopak speszony spuścił głowę, nagle bardziej zainteresowany swoimi białymi tenisówkami, i zaczął nerwowo gnieść brzeg swojej czarnej koszulki z nadrukiem jakiejś kapeli.
- No… nie chcesz? - spytał cicho nie podnosząc głowy.
- Ale… ale co to za pytanie?!
Kookie zawsze był najlepszym przyjacielem Jimina, ale nigdy ich relacje nie przeszły na takie tory, by zdobywać się na tego rodzaju czułości. Poza tym Park doskonale wiedział, że kto inny podoba się jego przyjacielowi.
Jeon westchnął.
- Nie ważne… - odparł odwracając się z zamiarem odejścia. Czuł jak cała jego odwaga i chęci opuszczają. Właśnie skompromitował się i spalił  ze wstydu na oczach własnego przyjaciela i cudem powstrzymywał się od rzucenia się do ucieczki. Miał już odejść, gdy poczuł szarpniecie nadgarstka, a Jimin obrócił go do siebie. Położył młodszemu ręce na ramionach i czekał, aż ten podniesie wzrok. Gdy już to uczynił posłał mu lekki uśmiech.
- Kookie, co się dzieje? - spytał z wyraźną troską, widząc minę młodszego.
- Ja… ja… - zaciął się i znów zaczął szarpać brzeg bluzki.
- Chodź, siadaj - Jimin złapał go za ramię i poprowadził do podestu, na którym wcześniej stały głośniki. Usiedli, a Jungkook od razu podkulił nogi i podciągnął kolana do klatki obejmując je rękami.
- Więc? - zaczął Jimin chcąc wydobyć z młodszego powód jego złego humoru i śmiałej propozycji.
- No bo ja… ja jeszcze nigdy… - podniósł wzrok na starszego - a on…
- Rozumiem… - chłopak objął go ramieniem. Tak na prawdę nic nie rozumiał, ale mógł się domyśleć. Mimo wesołego usposobienia teraz był poważny. - Chcesz mu powiedzieć, tak?
Jungkook na te słowa pokiwał głową.
- Boje się…

- Musisz się przełamać, poza ty ty się wszystkiego boisz…
Młodszy spojrzał na niego morderczym spojrzeniem.
- Nie prawda -  szturchnął Parka łokciem, z lekkim uśmiechem, na co ten westchnął i spojrzał w sufit.
- Prawda, prawda - uśmiechnął się kiwając głową, a widząc oburzenie w oczach drugiego zaczął wyliczać na palcach. - Boisz się ciemności, pająków, klaunów, węży, Yoongiego i Namjoona. Słyszałem jak kilka razy mówiłeś przez sen jego imię… eej! - popatrzył na niego jakby właśnie go oświeciło. - Chyba, ze to były TE sny… - poruszył brwiami.
- No coś ty! - chłopak odsunął się od niego na kilka centymetrów.
- Spoko. -  machnął ręką lekceważąco. - Ja o wszystkim wiem, w końcu dziele z tobą pokój. No i nie dlatego… Moje biedne uszy słyszą czasem więcej niż powinny. - pokiwał głową.- Ja się jeszcze dziwie jak Namjoon wytrzymuje w jednym pokoju z Yoongim i Jinem…
- Co?!
- Nic, nic. - przyłożył palec do ust, a drugą ręką przyjaźnie objął chłopaka. - Mów w czym tkwi problem. Boisz się, reakcji Namjoona? Może myślisz, że jakimś cudem dojdzie do zbliżenia, a ty nie będziesz wiedział jak się zachować? Po pierwsze upewnij mnie, że miałem być po prostu tym pierwszym pocałunkiem. Wujek Jimin słucha.
- Tak. - chłopak pokiwał głową ponownie bawiąc się materiałem koszulki.
- Ale co “tak”? Zadałem ci trzy pytania.
- Tak, boje się reakcji Namjoona, tak, nie mam pojęcia jak w razie czego się zachować DLATEGO chciałem, żebyś mnie pocałował.
Jimin westchnął z uśmiechem.
- Czyli jednak… - pokręcił głową czując pewnego rodzaju speszenie. Skoro już jest wszystko jasne, to teraz tylko wykonać zadanie…Od czego są hyungowie… ta...
- Więc… - Jungkook spuścił głowę obracając się przodem do niego.
- Wiesz, że pierwszy pocałunek pamięta się do końca życia?
Jeon kiwnął głową bawiąc się palcami, jego policzki znów zdobiły delikatne rumieńce.
- I, że powinien on należeć do osoby, którą na prawdę się kocha…? - kontynuował, a maknae ponownie kiwnął głową tym razem ją unosząc. W jego oczach kryła się nuta strachu pomieszana z czymś nieodgadnionym.
- I będzie to dość dla mnie trudne? - dokończył.            
- Powiedz po prostu, że nie. - wstał i odwrócił się do wyjścia - dzięki, hyung.
W momencie, kiedy miał zrobić pierwszy krok poczuł szarpnięcie, a w kolejnej sekundzie stał już przyparty do tafli lustra. Zdezorientowany wpatrywał się w twarz Jimina , którą zdobił szeroki, przebiegły uśmiech. Przeszedł go lekki dreszcz, a resztka odwagi go opuściła. Starszy wpatrywał się chwilę w odbicie ponad ramieniem Jungkooka, po czym zbliżył usta do jego ucha.
- A teraz mnie odepchnij - szepnął, a jego oddech owiał skórę maknae. - ja sobie pójdę i nie musisz mi dziękować. - jego dłoń zawędrowała na brzeg jego koszulki i lekko szarpnęła. - no pchaj - syknął.
Jeon zrobił tak jak Jimin mu kazał, odepchnął go na kilka centymetrów w momencie, kiedy do sali wszedł wściekły lider.
- Pojebało cię? - spytało odciągając Parka jeszcze dalej od jego potencjalnej “ofiary”. - Najpierw mu mówisz “nie” a potem… Chory jesteś?
- Namjoon… ty jesteś tak ślepy, że szkoda słów - prychnął i niedbale wskazał na Jungkooka przypatrującego się w stanie szoku w scenę rozgrywającą się przed nim. - idź do dzieciaka, bo jeszcze ci się popłacze.                         
Spojrzał ostatni raz na Jeona, po czym wyszedł zostawiając go sam na sam z raperem. Młodszy zsunął się po tafli lustra i schował głowę w dłoniach. W co on go wpakował?
- Nic ci nie zrobił? - Namjoon pojawił się nagle przy nim. Lustrował go spojrzeniem z wyraźną troską , a ten w odpowiedzi tylko westchnął.
- Nie daruje draniowi. - chłopak zacisnął dłonie w pięści, po chwili wstał i pomógł zrobić to samo Jungkookowi.
- Ale...
- Nawet go nie broń. - syknął.
- Hyung, ale to nie tak!
- W takim razie jak? - starszy oparł się jedną ręką o lustro obok głowy chłopaka.- O co tutaj chodzi?
- No bo ja.. znaczy… znaczy ja chciałem, bo... ale on nie chciał i… - jąkał rozproszony bliskością chłopaka. Stał przed nim może dziesięć centymetrów, widział dokładnie każdą jego rzęsę, co nie bardzo mu pomagało w odnalezieniu odpowiednich słów.
Chłopak westchnął.
- No, dalej, wyduś to z siebie. - podniósł wzrok z jego ust na oczy.
- To nie stój tak blisko! - krzyknął i przygryzł wargę speszony, nie powinien krzyczeć.  Chciał tylko, żeby się odsunął, w innym wypadku mogło się to skończyć gorzej. Mimo jego prośby, Namjoon jak na komendę przysunął się bliżej.
- No słucham, o co chodzi? - wziął kilka wdechów przenosząc wzrok gdzieś ponad jego ramię, gdy znów powrócił do jego twarzy, ciemne, szeroko otwarte oczy Jungkooka wpatrywały się w niego niemal ze strachem.
- Kookie?
- Ja... ja sam tego chciałem.
- Jak to “sam”?! - starszy otworzył szeroko oczy nic nie rozumiejąc.
Jeon zamknął oczy i wziął wdech, wcale mu się nie podobał przebieg tej sytuacji, od słowa do słowa w końcu przedzie do tego, dlaczego chciał, żeby Jimin  go pocałował.  - Tak. Ja sam do niego przyszedłem z WŁASNEJ woli, JA chciałem, żeby mnie pocałował, bo, znów JA, kolejny raz się bałem.
- Czego się bałeś? - chłopak zmarszczył brwi.
- Bałem się twojej reakcji. - mruknął. 
- Reakcji na co?
- Nie  ważne. - chciał się` odsunąć i odejść, ale starszy mu na to nie pozwolił, złapał go za ramię i, w dalszym ciągu opierając się o lustro, przycisnął go do tafli.
- Chcę wiedzieć. - powiedział stanowczo.
- Ale ja nie chcę powiedzieć.
- Kookie...
- Kocham cię, tak? Jestem w tobie na maska zakochany odkąd tylko pamiętam ,świruje jak jesteś blisko, więc się odsuń.  - powiedział niemal płaczliwym głosem, zanim zdążył się powstrzymać. Teraz tylko czekać na wybuch śmiechu i powolną śmierć ze wstydu.
- Jungkookie...
 - Nie! Zapomnij! Nie powiedziałem tego! - zasłonił sobie usta obiema dłońmi.
- Powiedziałeś - chłopak uśmiechnął się uroczo zakładając ręce na piersi. Jungkook, czując na sobie spojrzenie Namjoona, odsłonił usta i spuścił głowę oblewając się rumieńcem. Nie tak chciał mu to powiedzieć
- Czego tak właściwie się bałeś? - przekrzywił głowę nie przestając się uśmiechać. Chłopak spojrzał na niego lekko zdezorientowany. Spodziewał się raczej wybuchu śmiechu i tym podobnych a tu nic.
- Twojej reakcji… - wymamrotał bawiąc się palcami, na co ten ponownie oparł rękę o lustro, na wysokości jego głowy, wpatrując się w niego. Drugą dłoń położył na jego policzku, przez co przez ciało Jeona przeszedł lekki dreszcz. Jego lekko wystraszony wzrok błądził od oczu Namjoona do jego ust. Tego momentu się bał. Nie chciał nic zepsuć. Zamknął oczy dopiero, gdy chłopak zaczął się do niego przybliżać, a myśleć przestał, gdy poczuł jego usta na swoich. Delikatnie oddał pocałunek, nie wiedząc praktycznie co robi, ale teraz to trochę straciło  na znaczeniu. Ich usta delikatnie się o siebie ocierały powodując motylki i delikatne dreszcze u młodszego. W pewnym momencie poczuł jak dłoń znika z jego policzka i splata palce z jego własną dłonią, a sam Namjoon odsuwa się o niego i opiera swoje czoło o jego.
- Czy odpowiednio zareagowałem? - wyszeptał i wziął głębszy wdech, a chłopak lekko pokiwał głową, na co drugi uśmiechnął się. - Będziesz teraz mój?   
Jungkook zamrugał kilka razy na początku nie rozumiejąc, dopiero po chwili, gdy załapał co lider miał na myśli, otworzył szeroko oczy. Namjoon zaśmiał się widząc jego reakcję, a młodszy w odpowiedzi przyciągnął go do siebie, i tym razem to on  musnął jego wargi. Dlaczego się bał? Przecież to nie było takie straszne.


Ani jeden ani drugi nie mieli pojęcia, że gdzieś na korytarzu, kilka metrów od nich, Jimin wykonuje pradawny indiański taniec wychwalając swoje umiejętności aktorskie.