Info.

NOWA SERIA! Prolog + (I) Never Mind " 2802
(XII) Can you trust me? - 0103
(one shot) EXO - Kaisoo "shh, jestem z tobą" 0503
(XIII) Can you trust me? - 1203
NOWA SERIA! (II) Never mind - 1503
(one shot) BTS - Namjin "Nie martw się" - 1903
(one shot) BTS - Kookiemonster "Daj dziecku pojeździć" - 2603

^ jest już napisane, więc znikome szanse, że jakakolwiek data się zmieni.

wtorek, 26 maja 2015

BTS - Can you trust me? (prolog)

KYO POWRACA!
Coś się ostatnio rozszalałam jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów/części itp 
Myślę, że nie macie mi za złe tego... 
Tak czy tak, kolejna część będzie dopiero za kilka dni a na razie wstawiam coś na kształt prologu, taki wstęp..
Od razu zaznaczam, że ta oto seria będzie podchodzić w pewnym momentach pod jakiegoś rodzaju angst, będą też występować (nie żebym coś obiecała) używki i różnego rodzaju okaleczenia, znajdzie się też kilka przekleństw, ale to jak zwykle.
Tak sobie trochę do was pomonoluguje (jest taki słowo? Kij z tym, już jest!) 
mam nadzieję, że cieszycie się na tę serie (napisaną pod kołdrą w czasie choroby, przez jedną scenke, która i tak miała byc w "One Shot") tak samo jak ja! ^^
O! Musiałam to napisać, bo nie wierze, że z jednego praktycznie zdania zrobiłam tak długą serie...
Życzę miłego czytania! Komentujcie, jeśli warte to polecajcie innym! 

______________________________________________________________

 


Jungkook szedł posępnie, omijając z dala wszystkich innych uczniów,  tego dnia jego grafik pozwalał na leniwe włóczenie się po szkolnych korytarzach.  Miał na to aż pół godziny. To nie był dobry dzień,  nie zaliczył prezentacji, na którą zarwał noc,  JongKyung znów się do niego czepił. Jeon wolał z nim nie zadzierać,  ten chłopak był synem dyrektora,  lubili go wszyscy - to była zupełna przeciwność Kookiego.  Jego nawet nauczyciele nie darzyli sympatią,  mówili, że chodzi do szkoły tylko, by się pochwalić że jest tym sławnym i twierdzili,  że jeśli jest w zespole,  to ma lekkie życie, a szkoła i tak go pewnie nie obchodzi.  Obchodziła i to bardzo. Wiedział,  że lepiej mieć jakąś przyszłość, gdyby zespół nie wypalił,  poza tym zawarł umowę z rodzicami - może mieszkać w dormie,  jeśli będzie żył tak jak dotychczas,  chodził do szkoły i nie zwracał na siebie uwagi. A JongKyung... z nim miał problem. Chłopak doczepił się go z wymyślonego powodu. Dziewczyna! O co innego mogło pójść? Gdy Jeon doszedł do szkoły, pierwsze dni spędził sam. Nie wiedział, gdzie co jest i nie miał pojęcia co zrobić ze sobą na przerwach. Przyglądał się posępnie z daleka, jak grupki przyjaciół siedzą na schodach przed szkołą, śmieją się z żartów, grają po lekcjach na gitarach i słuchają razem muzyki. Był dzień, że kolejny raz usiadł za filarem i założył słuchawki,  puszczając swoją ulubioną piosenkę, znów się przyglądał. Lubił obserwować otoczenie, patrzeć jak chmury płyną po niebieskim niebie, jak słońce rzuca promieniami na zielone liście pobliskich drzew, jak samochody jeżdżą i ludzie idą chodnikiem za bramą szkoły. Siedział wtedy i przyglądał się kilku chłopakom chodzącym po wysokim murku połączonym z dużą, metalową bramą, gdy poczuł szturchnięcie. Wystraszył się wtedy, nie był wtedy już taki nowy, był uczniem tej szkoły już dobre dwa miesiące, nikomu nie zawadzał i się nie wychylał, więc nie wiedział, kto i co od niego chce, ale gdy odwrócił głowę, zobaczył z pewnością jedną z piękniejszych dziewczyn, jakie spotkał w życiu. Miała jasne karmelowe włosy i czekoladowe, radośnie błyszczące oczy otocznie wachlarzem ciemnych rzęs, uśmiechała się promiennie.
 Spytała wtedy, czemu siedzi tak sam, powiedziała, że widziała Jungkooka jak dołączył do ich klasy. Wtedy stwierdził, że jego obserwacje są beznadziejne. W końcu nie zauważył, że chodzi do klasy razem z taką piękną dziewczyną.
Poszli razem w stronę domu, cały czas rozmawiając. Jungkook zwykle nie czuł się zbyt dobrze w obecności dziewczyny, a zwłaszcza, gdy był z nią sam na sam, jednak z tą dziewczyną łączyło go "coś", sam nie wiedział co. Czuł, że w jej obecności mógł zachować się jak prawdziwy Jeon Jeongguk, nie ten ze sceny, ten, którego znają tylko przyjaciele i rodzina. Polubił ją, ich przyjaźń zaczęła się właśnie tego dnia.
Wtedy nie wiedział, że ta dziewczyna będzie przyczyną jego męk w dalszych latach szkolnych. Myślał, że w końcu znalazł kogoś, kto nadaje na tych samych falach, kogoś z kim w końcu mógłby porozmawiać na przerwach i po szkole,  idąc do domu. Jak bardzo się mylił... Gdyby mógł cofnąć czas i odejść od dziewczyny swojego największego wroga, na pewno by wykorzystał tę szansę.
Mógłby wtedy skasować swoje blizny,odstawić niepotrzebne przedmioty i nie podejmować pochopnych działań.
Chłopak zamyślony wyszedł na zewnątrz,  nie ustał minuty, a jego czapka i kurtka stały się białe. Tego dnia nie było zimno, słońce nieśmiało wyglądało zza chmur jakby bało się, że jest nieproszone. Jego promienie jednak nie były na tyle silne, by roztopić padający śnieg. Zaczął iść w stronę bramy, gdy zauważył znajomą postać w czarnej kurtce i rudymi włosami wyróżniającymi się na tle śniegu. To nie był dobry pomysł, by tu przychodził, ludzie znów będą rozsiewać plotki. Znów będą mówić. Mówić o nim...
Chłopak odwrócił się i gdy zauważył młodszego, wbił ręce w kieszenie kurtki, skulił ramiona i zaczął iść w jego stronę. Jungkook pobiegł do niego.
- Hyung! Gdzie twoja czapka? -  spytał na powitanie. Rozczochrał chłopakowi włosy, by uwolnić je z płatków śniegu i ściągnął swoją czapkę, która zaraz znalazła się na głowie Taehyunga. -  Jak długo tu jesteś?
- Około pół godziny - odpowiedział,  szczękając zębami i założył Jungkookowi kaptur jego kurtki na głowę. -  Dziękuję za czapkę, uszy mi odpadają. Miałem trochę czasu i stwierdziłem, że pójdę po ciebie w celu porwania cię na próbę.
- Nie jestem już dzieckiem, wiesz?- spytał naburmuszony, jednak wewnętrznie zrobiło mu się cieplej, że chłopak pomyślał o nim i poczekał na niego.
- Powiedział chłopak mający czapkę z pingwinem....- Taehyung popatrzył na niego, przekręcając głowę.
- No... dobra, czasem mi się zdarza - odparł i złapał trzęsącą się z zimna rękę starszego i wsadził do swojej dużej kieszeni kurtki, próbując ukryć drżenie rąk. - Powinieneś ciepłej się ubierać.
- Myślałem, że będę krócej czekać. Idziemy?
Chłopak tylko przytaknął i udali się w drogę do wytwórni kilka ulic dalej. Walcząc z zaspami, mroźnym wiatrem i śniegiem dotarli w piętnaście minut.

Ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 25 maja 2015

B.A.P - One Shot (XII) + epilog

OMO NIE WIERZE NO NIE WIERZE....
Nie wierze, że udało mi się to skończyć i nie rozwalić ani jednej rzeczy pod wpływem wściekłości, gdy któraś scena mi się nie udawała... Wow, to dla mnie bardzo duże osiicie z Gukiem
Chwała wam za to! 
BangLo foreva!
Oto przed wami najdłuższa część tej serii (Bo aż 2617 słów)
 P.S - Epilog został specjalnie napisany tak, żeby nie było wiadomo o kogo chodzi. Macie się domyśleć, ewentualnie sobie kogoś tam postawić. 
A, no i oczywiście jak mogłam to pominąć... muszę wam wszystkim podziękować za komentarze i trwanie przy mnie, najbardziej Rufusowi, który mi tu feelsował, Anem, która mi szczerze mówiła co zrypałam i drugiej autorce bloga, która w sumie dała mi pomysł na tworzenie tego.. czegoś,  i ogólnie reszcie w tym całym tworzeniu, bardzo wam współczuje, że musieliście przebrnąć przez pierwsze rozdziały.. aczkolwiek co was nie zabije to was wzmocni! Tak więc hakuna matata i na przód!  Widzimy się przy następnej serii! (Prawda...?)

//Niekryty Krytyk voice// OOOGŁOSZENIA PARAFIAAAALNE:
Jak widzicie po prawej (dla niewtajemniczonych to po tej o ---->)(Tak chodzi o mnie) pojawił sie licznik do prologu nowej serii. Jako, że Kyo to kobieta (nie ważne, że mówią na nią "Andrzej") a kobieta zmienną jest postanowiłam już przy ostatnim gwizdku całkowicie zmienić narracje więc, nie bójta się, prolog pojawi się jutro ale w późniejszych godzinach.
 MIŁEGO CZYTANIA!
___________________________________________________________________


Był koniec dnia, zachodzące słońce wpadało przez otworzone do połowy drzwi garażu idealnie oświetlając pół ściany popryskanych kolorowym sprejem. Obrazy na ścianie zostały stworzone jeszcze gdy hala należała do ojca Yongguka. Spotykali się wtedy w gronie paczki i gdy rodziciela nie było działali i tworzyli arcydzieła. Przetrwało to do dziś, czasami też malują, jednak już nie w gronie starej paczki. Tamta się rozsypała, teraz pozostali tylko trzej z nich. A reszta? Reszta, gdy zaczęło się rozbić niebezpiecznie uciekła. Odgrodziła się od nich.
To było zaraz po wypadku,  gdy ich grupa przechodziła...  to co przechodziła.  Wtedy nie było"ich",  wtedy nie było grupy,  była paczka przyjaciół.
Ciekawe czy Bang pamięta wypadek...
Pamiętam to jakby było wczoraj...
Czerwona maska samochodu tuż przed twarzą,  uderzenie a potem przerażający ból który przeszywał umysł i ciało na wszystkie możliwe sposoby.
Nie miało go tam być
A jednak byłem.....
 Daehyun leżał na kanapie ze starej wychodzonej skóry i zamyślony wpatrywał się w sufit, zupełnie nieświadomy, że ktoś go obserwuje. Że patrzy na potargane włosy, których każdy kosmyk uroczo odstawał w inną stronę. Nie miał pojęcia, że pewna osoba wpatruje się z ukosa w jego ciemne oczy, wodzi wzrokiem po linii jego nosa i szczęki, zatrzymuje się na przygryzanych nerwowo kształtnych ustach tym samym mimowolnie przygryzając swoje i zastanawiając się ile jeszcze wytrzyma myśląc o chłopaku w sposób w jaki o nim myślał. Kiedy sam się wyda? To tylko kwestia czasu.
Podszedł do kanapy i kucnął. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej, przystojniej, dojrzalej. Jego przymknięte oczy dalej z zaciekawieniem oglądały sufit.
Mógł na niego patrzeć godzinami.
- Nie śpij bo cię okradną - powiedział a Daehyun zerwał się z miejsca przerażony. Gdy jednak zobaczył kto tak brutalnie i bezwstydnie przerwał jego rozmyślania wrócił do poprzedniej pozycji i położył głowę na bocznym oparciu.
- Himchan... czy ty chcesz żebym na zawał zszedł? - spytał przenosząc wzrok na uśmiechniętego chłopaka który przecząco pokręcił głową
- Skądże! Chciałem tylko zobaczyć twoją reakcję!
- I co, zadowolony? - spytał a starszy poprawił mu kilka kosmyków włosów.
- Bardzo. Gdzie podział się Yongguk? Albo reszta? Sam tu siedzisz?
- Siedzą w warsztacie za ścianą - wyciągnął w górę rękę i kciukiem wskazał w bliżej nieokreślone miejsce - poza tym nie byłbym sam bo ty tu jesteś.
- Czemu do nich nie pójdziesz?
- Nie mam humoru na zabawy ani nic podobnego
- Coś się stało? - spytał ostrożnie Kim
Daehyun przeniósł wzrok na starszego
- Wybaczyłbyś? Gdyby na miejscu Youngjae była osoba, którą kochasz wybaczyłbyś jej? - chłopak dźwignął się i podparł na łokciach.
Blisko,  zbyt blisko
Gdy tylko odwrócił głowę a jego wzrok napotkał spojrzenie Himchana odskoczył i podniósł się do pozycji siedzącej. Himchan od razu znalazł się obok niego.
- Zależy kto to by był...
- Osoba, którą kochasz - pospiesznie powtórzył - znaczy...  osoba,  która dla ciebie dużo znaczy - poprawił się
Starszy przez chwilę siedział w zamyśleniu wpatrując się w podłogę, sprawiał wrażenie jakby na prawdę toczył wewnętrzną walkę o ostateczny werdykt. Po kilku chwilach jednak zabrał głos:
- Myślę, że jeśli to były pierwszy raz gdy ta osoba mnie zawiodła to dałbym jej drugą szansę -  odparł
- A za drugim razem? - dopytywał młodszy
- Za drugim nie, wtedy wiedziałbym, że jeśli zwiodła mnie dwa razy to i kilka następnych przyjdzie z łatwością. Dlaczego o to pytasz?
- Tak po prostu myślę, chciałem cię spytać o opinie... - zamilkł na chwilę - chodzi o Yongguka hyunga. Znam go długo... Kilka razy poważnie się zawiódł na kilku osobach... On nie ufa wielu
- Wiem, że znasz go dłużej. Nasza znajomość nawet nie jest porównywalna z tym jaki czas wy się znacie ale zdążyłem to zauważyć,  wiesz,  przynajmniej my go nie zawiedziemy
- O YoungJae też tak myślał...
- YoungJae to już przeszłość,  zrobił co zrobił...
- Myślisz że da mu szansę? -  przerwał mu wpół słowa
- Nie. Zbyt bardzo się na nim zawiódł - odpowiedział uważnie przyglądając się chłopakowi a ten tylko pokiwał głową.
- Chodź, porywam cię - Himchan pociągnął młodszego za rękę nakazując mu wstanie.
- Gdzie?
- Zobaczysz - mrugnął do niego z uśmiechem i poprowadził do wyjścia.
Był ciepły letni wieczór, słońce chowało się już za chmurami a na niebie dało się zauważyć ostatnie pasma promieni o różnego rodzaju odcieniach pomarańczu i żółci. Wiał lekki wiaterek, ale w powietrzu można było poczuć zapach nadchodzącej burzy. Można było rzec, że o tej porze miasto budziło się do życia, dzieci wybiegały z bloków i mieszkań by pobawić się w piaskownicy na pobliskim placu zabaw albo pojeździć na rowerkach po ścieżkach parku
- Gdzie ty mnie ciągniesz? - spytał Jung ze śmiechem, patrząc na cieszącego się Himchana. Tak bardzo lubił ten uśmiech. Mógłby patrzeć na niego godzinami a i tak by mu się nie znudził.
- Chcę ci pokazać pewne miejsce, gdzie będziemy mogli w spokoju porozmawiać.
- Porozmawiać w spokoju?
- Chciałbym cię o coś spytać...
Zeszli z głównej ulicy na brukowaną ścieżkę prowadzącą do parku. Przeszli wzdłuż ogrodzenia, między choinkami i różnego rodzaju krzakami i drzewami aż dotarli do ściany pożółkłych liści
- Pamiętasz jak przez pierwszy tydzień, gdy wszyliśmy z aresztu, znikałem na trochę? - spytał starszy a Daehyun pokiwał głową
- Myślałem, że jesteś na mnie zły... - zaczął
- Dlaczego miałbym być na ciebie zły?
- No... - młodszy spuścił głowę speszony tym, co przed chwilą padło z jego ust - Myślałem, że po tym jak się wtedy przyznałem...
Himchan zaśmiał się
- O to chodzi? - spytał - Nie mam pojęcia dlaczego to miało by być powodem, żebym był na ciebie zły czy obrażony. A teraz chciałbym ci pokazać gdzie tak znikałem.- złapał go za nadgarstek i pociągnął prosto na ścianę liści. Przedostali się na drugą stronę.
Daehyun wpatrywał się w niemym zachwycie w otoczeniu. Tutaj, po tej stronie, słońce padało na liście drzew tak, że chłopak miał wrażenie jakby były ze złota, a te tworzyły jakby dach nad chłopcami, i tylko trochę nieba prześwitywało między gałęziami. Powietrze też było inne, świeże. A piętrzące się na trawie liście dodawały uroku tej scenerii. Czuł się jakby byli gdzieś bardzo daleko od cywilizacji, tylko on i Himchan.
Tylko ja i Himchan....
Sami...
Kolejny raz poczuł jakby stado motyli wzbijało się do lotu w jego żołądku a przyjemny dreszcz przeszedł przez jego całe ciało powodując powstanie gęsiej skórki. 
- Nikomu jeszcze nie pokazywałem tego miejsca - powiedział Himchan  chowając ręce w kieszeń i przyglądając się niebu. Po chwili jednak przeniósł wzrok na młodszego - Jesteś pierwszą osobą - zaśmiał się a Daehyun tylko przytaknął uśmiechając się do siebie. Himchan pokazał coś tylko jemu, cieszył się, że ma ze starszym taką relację.
- Mogę cię teraz o coś spytać?
- Już spytałeś - zauważył Dae podchodząc do niego, obaj udali się na pobliską ławkę
- No tak... To chciałbym zapytać o coś jeszcze raz - poprawił się gdy młodszy zajął miejsce obok niego - Powiesz mi jak to było z tym wypadkiem? Pogubiłem się trochę. Dlaczego wszystko było takie poważne?
Daehyun westchnął, kolejny raz odganiając obrazki wspomnień z głowy. Nie chciał do tego wracać.
- Chodzi o to, że przez ten napad na komisariat uciekło w międzyczasie wielu przestępców... - odpowiedział wbijając wzrok w ziemię - a wypadek...Yongguk hyung niesłusznie stracił tatę... oni chcieli po prostu mieć normalną rodzinę wiesz? - popatrzył na chłopaka, który przygryzając wargę, kiwał głową na znak tego, że rozumie.
Dlaczego on musi tak cholernie seksownie maltretować swoje malinowe, bardzo pociągające usta...?
- Jacyś bandyci porwali jego brata i mamę - kontynuował odwracając wzrok
- Bang ma brata? - przerwał mu zdziwiony Himchan
- Tak.. bliźniaka. - młodszy pokiwał głową i wrócił do opowiadania - ... jego tato chciał ich odzyskać.. i pewnie by im się udało, gdyby nie to, że wybiegłem na tą ulicę, a potem...
Zamilkł kolejny raz przywołując czerwoną maskę i huk towarzyszący uderzeniu człowieka w samochód a potem obraz rozstrzelanego najstarszego Banga
- Potem...?
- Widziałem jak strzelają do niego... rozstrzelali go na moich oczach. Zanim karetka przyjechała po mnie. Widziałem wszystko... - z każdym jego słowem głos stawał się coraz cichszy aż w końcu przeszedł do szeptu
- Yongguk wiedział, że to ty wtedy wybiegłeś na tę ulicę?
Daehyun pokręcił głową
- Nie. Wie, że miałem wypadek ale nie wie jaki i dlaczego. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
- Rozumiem...
- Musimy o tym rozmawiać?
- Nie..nie! Nie musimy - szturchnął go w ramię, widząc, że chłopak posmutniał - przepraszam nie powinienem pytać...
- Nie lubię do tego wracać, tak jakoś...
- Wiem, mówiłeś podobne rzeczy w szpitalu...- na chwile się zamyślił - Pamiętasz jak się poznaliśmy? - spytał po chwili
Tym razem młodszy pokiwał głową i, utkwiwszy spojrzenie w swoich palcach, zaczął się nerwowo nimi bawić.
- W szpitalu - odpowiedział przypominając sobie owe zdarzenie gdy pierwszy raz spotkał Himchana. Było to zaraz po jego wypadku, kiedy przechodził traumę, on, nie pytając o wiele pomógł mu otrząsnąć się do końca z szoku. Daehyun był mu za to bardzo wdzięczny.
Spojrzał na starszego wpatrującego się gdzieś w niebo.
Co teraz? Co teraz? Co teraz?
Jest tak blisko...
Czy mogę mu to wyznać?
Czy to nie będzie niewłaściwe?
- Hyung... - zaczął
- Tak? - chłopak popatrzył na niego swoimi sarnimi oczami
- Bo ja... ja się zakochałem - palnął oblewając się rumieńcem - Tylko nie wiem jak na to mój przyjaciel zareaguje...
- Z-zakochałeś się? - spytał nagle poważnie Himchan a jego mina nieco zrzedła
- W-wiesz... nie. Nie było tematu - urwał wstając. Czuł jak serce mu mocno bije, nagle zrobiło mu się niewyobrażalnie gorąco. Musiał wziąć kilka wdechów i uspokoić myśli, zrobił kilka kroków zanim poczuł na ramionach czyjeś dłonie i napierający na niego ciężar.
- O jakiego przyjaciela chodzi? - spytał, śmiejąc się, starszy. Daehyun uśmiechnął się ale nic nie odpowiedział, usiłował iść dalej nie zważając na opierającego się na nim, całym swoim ciężarem,  chłopaka - No powiesz mi, czy nie? - nalegał - Co to za przyjaciel? Hm?
Daehyun odwrócił się by spojrzeć na chłopaka jednak wykonując tę czynność, Himchan stracił równowagę i runął razem z młodszym na ziemie wprost w jedną z kupek spiętrzonych liści. Leżał idealnie pod nim a łokcie oprate po obu stronach młodszego  unosiły ciało Kima ponad nim  Panika ogarnęła Daehyuna, jego hyung był tak blisko, że mógł zobaczyć z osobna każdą z jego ciemnych rzęs.
 - Powiesz mi? - nalegał nie zmieniając swojej pozycji. Jung przerażonym wzrokiem wodził do od jego oczu to do ust.
Za blisko, za blisko, za blisko!
Jego ręce powędrowały do karku chłopaka i lekko go przyciągały.
Co ja robię?!
Nie panuję już nad swoimi ruchami! 
Jego usta...są tak blisko! 
Zbyt blisko! 
Zbyt blisko by je po prostu zignorować!
- O-o ciebie chodzi... - wyszeptał niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Chciał odepchnąć starszego i uciec. Czuł rumieniec zalewający jego policzki i ciepły oddech na swoich ustach powodujący gęsia skórkę i delikatny dreszcz. wyszeptał niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Chciał odepchnąć starszego i uciec. Próbował odwrócić  wzrok, ale jedyne co mógł to wpatrywać się w czekoladowe oczy. Czuł dudniące w klatce serce a oddech jakby przyśpieszył. Jego wzrok powędrował na lekko rozchylone usta Himchana, które tylko prosiły by ich dotknąć i posmakować, zatopić się w nich, poczuć na swoich.
Ręce położone na karku Kima ponownie bliżej go przyciągnęły zmniejszając odległość między nimi do trzech centymetrów. Chciał coś powiedzieć, wyszeptać, coś co rozerwałoby na strzępy i zniszczyło atmosferę między nimi ale nie potrafił, teraz myślał tylko o jednym.
Chcę.
Nie widząc ani cienia dezaprobaty a tym bardziej jakiejkolwiek innej reakcji na twarzy Kima, przymykając oczy, lekko musnął jego usta. Gdy tylko udało mu się je dotknąć, zapragnął więcej, nie tracąc czasu wpił się w nie mocniej jeszcze bliżej przyciągając chłopaka do siebie. Przez jego ciało przeszedł kolejny dreszcz gdy poczuł, że Himchan odwzajemnia pocałunek, delikatnie muska jego usta. Daehyun biernie delektował się pieszczotami, każde otarcie ich warg było nowym powodem by ponownie ich dotknąć. To był prawdziwy pocałunek a każdy dotyk był na to dowodem. Odrętwiał na chwilę gdy poczuł język  starszego lekko przesuwający się po jego dolnej wardze.
Nigdy tego nie robiłem...
Co jeśli zrobię coś źle?
Milion myśli przepłynęło przez umysł Daehyuna oprzytomniając go nieco, jednak w ostatecznej decyzji rozchylił lekko usta a ich języki się złączyły. Jeśli przedtem było mu gorąco - teraz płoną żywym ogniem. Pocałunki Himchana były lekko zachłanne ale i każdy  miał coś w sobie, że młodszy wiedział, że zapamięta je na długo. Wplótł dłonie w przydługie ciemne włosy chłopaka i zaczął wodzić językiem po jego podniebieniu czując jak coś w środku niego trzęsie się ze szczęścia, a jeszcze inne coś w postaci miłości i nadziei zakorzenia się na długo w jego sercu.
Oderwał się od niego dopiero, gdy jego płuca krzyczały głośno o nową porcje tlenu.
 Jestem w parku
Właśnie pocałowałem chłopaka...leżąc pod nim,.. ale to pomińmy
Właśnie pocałowałem chłopaka...
Właśnie pocałowałem chłopaka, w którym jestem szaleńczo zakochany
A on najprawdopodobniej kocha mnie...

- O ciebie chodzi - powtórzył próbując unormować oddech i uspokoić, bijące jak oszalałe, serce. Widział ponad sobą szeroki  uśmiech chłopaka a iskierki w jego oczach błyszczały wesoło. Oparł się na jednym łokciu a wolną ręką pogładził policzek młodszego
- Jestem przyjacielem i obiektem westchnień w jednym? - spytał uśmiechając się zadziornie - To śmieszne, bo ty akurat moim też.
Zamrugał kilka razy a ich usta po raz kolejny złączyły się w delikatnym pocałunku.


Uciekali do hali przeskakując kałuże deszczu. Burza zdążyła się ugościć na Seulskim niebie i teraz rozszarpywała je na strzępy. Ciężkie krople spadające na nich moczyły im ubrania i włosy.
- Jesteś cały mokry! - Himchan wskazał  palcem na ubranie Daehyuna wykręcającego koszulkę, gdy stanęli pod wiatą przed halą.
- Tak samo jak ty! - młodszy szturchnął go łokciem w momencie, gdy na niebie pojawiła się kolejna błyskawica.
Otworzyli drzwi hali i weszli do środka, im oczom ukazali się Zelo i Yongguk. Siedzieli na kanapie i rozmawiali o czymś. Yongguk wydawał się zbyt ożywiony. Albo udawał, że wszystko jest w porządku albo tak było na prawdę.
Czyżby Himchan się mylił...?
- Gdzie byliście?  spytał najmłodszy widząc nowo przybyłych, Daehyun spojrzał pytająco na Himchana
- W parku - odparł tamten z uśmiechem
- Co was wszystkich dzisiaj tak ciągnie do tego parku? - Zelo założył ręce na piersi i z naburmuszoną miną zajął swoje miejsce
- To co, młody, idziemy do parku? - spytał, pojawiając się znikąd, JongUp
- Teraz? - Zelo spojrzał za okno atakowane zaciekle kroplami deszczu, a Moon, śmiejąc się, rozczochrał jego włosy
-  Po burzy! Nie będę narażał twojego afro na oklapnięcie!
Najmłodszy popatrzył na niego groźnie.
- Zazdrościsz mi włosów, czy jak?
- Zelo spokojnie - odparł Yongguk, pierwszy raz, od pojawienia się chłopców, zabierając głos. Po chwili zaklaskał w dłonie - Chyba czas żebym się ocknął i na powrót nadrobił to, co mnie ominęło  powiedział patrząc po twarzach każdego z chłopców - Jaka jest sytuacja grupy?
Na te słowa Daehyun i Himchan unieśli splecione dłonie, powodując tym samym, prawdziwy, szczery, nie wymuszony, tak dawno nie widziany uśmiech Yongguka.




EPILOG

 Patrzę na zachodzące słońce, z dachu budynku, i przypominam sobie wyrazy twarzy moich przyjaciół ich uśmiechy, gesty, przypominam sobie wyraz twarzy osoby, którą kocham. Nieoczekiwanie uśmiech, który zawsze widziałem, przemienia się w grymas bólu a śmiech, którego tak uwielbiałem słuchać, w pełen goryczy płacz. Jednak zaraz po nim następuję kolejny uśmiech i kolejny słodki dźwięk śmiechu. W każdym momencie każdego ludzkiego życia kryje się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość od nas tylko zależy, jak wykorzystamy ten czas i ile błędów popełnimy, zanim nauczymy się poprawnie żyć.
Teraz chyba może się wszystko dobrze skończy...
Teraz powinno się wszystko dobrze skończyć...
Każdy z nas tak wiele wycierpiał...
Każdy na swój sposób...
Jednak każdy z nas się teraz uśmiecha...
Zadziwiające, prawda? 





THE END
 

piątek, 22 maja 2015

B.A.P - One Shot (XI)

 Powracam z kolejną częścią!
I ze szlabanem od rodzicielki na pisanie.
Madre stwierdziła, że nie może wytrzymać, mojego katowania ją efektami dźwiękowymi Q10 i tego, że ciągle ją pytam jak jakieś słowo zastąpić, zamienić, lub daje jej różne wersje do wyboru.
Mama, ja Cię bardzo sarang ale sora, nie powstrzymasz mnie.
Co do historii naszych gangsta króliczków:
Po długim zastanawianiu się i dyskusjami z JołjołKuję Cię a propo końcówki i tego czy zrobiłam z Banga ofiarę losu, wreszcie udało mi się uzyskać w miarę fajny efekt i aż mi się coś robi, gdy czytam to, co tutaj natworzyłam. 
Przynajmniej w tym rozdziale. 
Starałam się jak najlepiej opisać i ująć wszystko, co miałam do przekazania, jak mi się udało?
Oceńcie wy!

_______________________________________________________________________


- YoungJae? - spytał słysząc znajomy głos po drugiej stronie.
- Ee.. cześć - odpowiedział, a Yongguk poczuł wewnętrzny ścisk - Chciałbym z tobą porozmawiać...
- Po-Porozmawiać!? - wydusił z siebie nie wierząc w to, co słyszy. Niewidzialna ręka zacisnęła się jeszcze mocniej na jego płucach, odcinając dopływ powietrza. Miał wrażenie, że jest w jakimś transie, z którego ciężko mu się będzie wybudzić.
To była pierwsza ich normalna rozmowa od czasu "porwania". Jednak mimo to, że wiedział z kim rozmawiał, dźwięk jego głosu brzmiał tak naturalnie i znajomo, że Yongguk miał wrażenie, że to wszystko co się do tej pory wydarzyło; porwanie YoungJae, napad na ciężarówkę, wymiana, na której Yoo pokazał swoją prawdziwą twarz, pobyt w areszcie, to wszystko wydawało się tylko bardzo realnym snem. Snem, z którego nareszcie się wybudził. Prawda była zupełnie inna, dalej trwał w owym śnie i już nie miał szans by się z niego ocknąć.
- No... tak - odparł - Chciałbym kilka rzeczy z tobą wyjaśnić.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- Nie, nie wszystko - YoungJae westchnął - chciałbym z tobą porozmawiać twarzą w twarz.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - powiedział twardo, jego głos był inny niż dotychczas, drżał i skrywał się w nim cień pewnej emocji.  Z trudem powstrzymywał swoje myśli, by nie znalazły z niego ucieczki w postaci słów. Sprzeczne emocje targały nim na wszystkie strony siejąc wewnętrzne spustoszenie.
- Proszę... -  jego głos przybrał nieco błagalny ton
- Prosisz?! - prychnął - Prosisz?!
- Yongguk...
- Nie! - usiadł na kanapie próbując uspokoić oddech i uporządkować myśli. Dłonie nadal mu drżały a gdzieś w głowie zrodził się nowy płomyk nadziei. Płomyk nadzieji, który powinien zgasnąć i nigdy się nie napalić. 
Nie powinieneś dzwonić!
Nie teraz...
Wpatrywał się przed siebie walcząc z tym, by się nie rozłączyć i zapomnieć o wydarzeniu sprzed chwili.
- Kilka minut. Tylko kilka minut... W parku? Koło stawu za pół godziny?
Słysząc to, Yongguk westchnął i nacisnął czerwoną słuchawkę.
Złapał brązową, skórzaną kurtkę i założył na ramiona. Komórkę wcisnął w kieszeń spodni i, czując się jakby był nieproszonym gościem na jakimś wydarzeniu, opuścił niepewnie halę.
Park...
Kilka minut...
Myślisz, że kilka minut mi wystarczy?
Myślisz, że w kilka minut w końcu dowiem się czy cię nienawidzę czy po prostu siebie okłamuję? 
Jesteś taki naiwny...
Przeszedł przez bramkę i ruszył ścieżką w stronę stawu, mijając po drodze matki z dziećmi jeżdżących na rowerkach, widział  starszych ludzi idących pod rękę, młode pary spoglądające na siebie z miłością. Mijał ich wszystkich czując, że sam stoi w miejscu, jakby nic do tej pory, ze swoim życiem nie zrobił.
Będę tego żałował....
Był koniec dnia, zachodzące słońce padało na, żółknące już, liście porwane z drzew lekkim podmuchem wiatru, a te leniwie opadały na ziemię przykrywając szary chodnik i wysuszoną, zmęczoną latem, trawę. Powietrze było wilgotne, można było wyczuć nadchodzącą burzę, która miała zawitać nocą do Seulu i rozerwać chmurna na strzępy, z których kawałki miały znaleźć się na ziemi w postaci ulewnego deszczu. Stanął właśnie nad brzegiem niewielkiego stawu, gdy w powietrzu rozniósł się cichy, prawie niesłyszalny grzmot. Pomruk burzy, jakby przedsmak tego co miało się wydarzyć za kilka godzin. Jeszcze raz omiótł wzrokiem okolicę czując, że zaczyna się denerwować, jego ręce zaczęły znów drżeć a serce po raz kolejny tego dnia biło dwa razy mocniej i głośniej. Głos zawiązał mu się w gardle na gruby supeł, dusząc go tym samym, gdy zobaczył znajomą sylwetkę siedzącą  na pobliskiej ławce. Chłopak siedział oparty tyłem do stawu i patrzył przed siebie jakby po drugiej stronie długiej promenady miał znaleźć odpowiedź na wszystkie zadane dotychczas pytania.
Nie odpowiedziałem mu czy przyjdę.... a jednak on przyszedł....
Nie był pewny co do tego spotkania. W hali było mu obojętne czy się zobaczą czy nie, potem, gdy dostał telefon, zaczął się zastanawiać a teraz z chęcią by uciekł. Po raz kolejny czuł w sobie sprzeczne uczucia walczące o dominacje. Był ciekawy co takiego YoungJae chce mu powiedzieć ale też bał się, że jego samego poniosą emocje i  powie coś nie tak, chciał go zobaczyć, ale jednocześnie wiedział, że gdy go zobaczy coś,gdzieś w okolicach serca, zacznie znów go kłuć. Przez chwilę toczył ze sobą wewnętrzną walkę by jednak zrobić kolejny krok. Mógł nie iść, miał wybór, nie dał jasnej odpowiedzi, po prostu się rozłączył. Jednak coś mu kazało udać się nad staw, a mianowicie jego złość i ciekawość. Istniała duża szansa, że wreszcie mu wszystko wygarnie.
Będę tego żałował...
W momencie gdy chciał się cofnąć YoungJae odnalazł go wzrokiem i wstał. Jakaś wewnętrzna blokada zacisnęła na Bangu swoje szpony i z każdym krokiem chłopaka wzmacniała uścisk.
- Cześć - zaczął niepewnie nowo przybyły ostrożnie patrząc na starszego. Sprawiał jeszcze bardziej speszonego od Yongguka
"Już się nie zobaczymy..."
A jednak go widział. Stał przed nim w całej okazałości cały, zdrowy, tylko kilka ranek zostawiło po sobie delikatne, ledwie zauważalne blizny. Miał na sobie ciemnozieloną kurtkę a na jego głowie rozwalone włosy układały się w istny chaos. Typowy zestaw dla Yoo YoungJae.
- Mieliśmy się już nie widzieć... - zauważył
- Tak, wiem - przyznał młodszy pocierając ręką kark - Usiądziemy?
Yongguk pokręcił głową w geście odmowy
- Jak grupa?
- Nie udawaj, że cię to interesuje. Co chciałeś ode mnie?
Chłopak spuścił wzrok
- Przepraszam. Wiem, że to moja praca i  w ogóle, ale jakoś dziwnie się czuję z tym, że byłem u was tyle a skończyliśmy... tak..- wykonał nieokreślony gest ręką - Zwłaszcza, że wiedziałem, że pomyliliśmy grupy...
Starszy wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami, nie mając pojęcia, czy to, co powiedział chłopak było prawdą, czy jego wymysłem.
 - Straciłeś pół roku, jak nie więcej, życia. Jak się z tym czujesz?
- Wiem, że mogłem im powiedzieć, ale wtedy musiałbym odejść - spuścił głowę - nie chciałem tego...
- Nie chciałeś odejść? Mam w to uwierzyć?
- Chciałbym zacząć od początku - powiedział podnosząc wzrok i patrząc prosto w oczy chłopaka, coś w nich widział, ale co? Sam miał wrażenie, że jest rozrywany na kawałki, jego umysł podsyłał mu wszystkie możliwe czarne scenariusze i myśli, jednak serce jakby odetchnęło.
- Od początku...? - spytał już całkiem spokojnie
- Nie chce was stracić... nie chcę stracić ciebie...
- Mnie? - prychnął - Bardzo zabawne. Jeśli tyle mi chciałeś powiedzieć, to pozwól, że już pójdę - powiedział i odwrócił się z zamiarem oddalenia jak najszybciej i jak najdalej. Czując, że zaraz może się przełamać i wypowiedzieć, pod wpływem emocji kilka niepotrzebnych słów, a te rosły w nim grożąc wybuchem w najmniej oczekiwanym momencie.
Takich rzeczy się nie mówi!
Nie w takiej sytuacji!
Nie kiedy jedna osoba uświadamia sobie, że w dalszym ciągu i mimo wszystko kocha drugą!

Jednak zanim oddalił się na tyle, by chaos w jego myślach zdążył się uspokoić a serce unormować, poczuł dotyk. YoungJae delikatnie złapał go za nadgarstek zatrzymując go tym samym.
- Daj mi szansę... - zaczął ale Bang się nie odwrócił, rozważał możliwość wyrwania ręki i odejścia, ale przyjemne ciepło na to mu nie pozwalało, a wewnętrzna złość jeszcze bardziej nakręcała
 - Tak nie wolno! Tak się nie robi! - odwrócił się wyrywając rękę z uścisku młodszego - Nie wkracza się w czyjeś życie a potem tak zwyczajnie rezygnuje!
- Każdy człowiek popełnia błędy - powiedział cicho - nawet ci najgorsi otrzymują druga szansę...
- Drugą szansę?
Dlaczego jego ciemne oczy muszą tak hipnotyzować?
Dlaczego jego wyraz twarzy sprawia, że chcę zapomnieć o przeszłości?
Dlaczego jednak jednak umysł dalej zaciska na nim swoją blokadę?
 - Czy wypalona zapałka zapali się po raz kolejny? - spytał po chwili -  Moje zaufanie do ciebie jest teraz właśnie wypaloną zapałką.
- Musiałem to zrobić...
- Nie obchodzi mnie co musiałeś, a co nie. Wchodząc do naszej grupy i wydając nas tylko mi pomogłeś, ale boli mnie zupełnie co innego.
- Co?
Dlaczego, gdy jego usta układają się w wypowiedziane słowo, mim ochotę ich dotknąć? Poczuć?
Dlaczego tak po prostu nie potrafię odpalić zapałki po raz kolejny?
- Najbardziej mnie boli to, że mnie zostawiłeś! - odpowiedział mimo własnej woli -  To, że dobrze wiedząc po co tu jesteś i co robisz, pozwoliłeś mi się do siebie tak zbliżyć, żebym sobie w końcu uświadomił, że cię kocham! 
Nie powiedziałem tego prawda? 
Niech niebiosa sprawią, że to jednak nie padło z moich ust.
Nie powiedziałem tego.
Kurwa... powiedziałem to....
Szlag! 
Przez chwil wpatrywał się w niego, nie mając pojęcia jak wybrnąć z owej sytuacji, po chwili jednak cichym głosem powiedział:
 - Chyba najlepiej będzie jak sobie już pójdę.
  Odwrócił się i poszedł kilka kroków zanim, po raz kolejny,  poczuł dłoń na swoim nadgarstku.
Przez moment chciał wyrwać rękę i odejść, nie patrząc na to co ma się stać, uciec gdzieś daleko.
- Nie odchodź - ścisnął jego nadgarstek mocniej i obrócił go do siebie. - Spójrz na mnie, proszę...- szepnął.
Yongguk zebrał w sobie całą odwagę, która uciekła od niego w momencie wypowiedzenia kilku słów sprzed kilku chwil, i spojrzał na YoungJae, prosto w jego ciemne oczy, nie mając pojęcia co powiedzieć ani co zrobić. Dlaczego czuł taką blokadę? Mimo, że był niebezpiecznie blisko niego, czuł  jakby powietrze między nimi było naelektryzowane. 
- Gdybym cię tylko lubił prosiłbym cię o szansę i zaczęcie od nowa? - spytał - Olał bym was. Teraz nie mam pojęcia jak ja bez ciebie obok mógłbym funkcjonować. Dlaczego tu przyszedłem? Muszę cię widzieć, wiedzieć, że jesteś...bardzo mi na tym zależy. Zależy mi na tobie. Proszę... zacznijmy od nowa, nie patrząc na to co było. 
Jego wzrok patrzył to w oczy to na usta młodszego, nie mogąc skupić się na niczym. Miał wrażenie jakby jakieś niewidzialne liny ograniczały jego ruchy pozwalając nacieszyć tylko oczy. Kolejna fala bezsilności zalała go niczym wzburzone morze podczas sztormu uderzające o skały. Chciał tyle powiedzieć, tyle zrobić a jedyne co mógł to powiedzenie kilku słów. 
Chcę tego
Bardzo chcę...
Jak niczego innego
- Ja.. ja nie potrafię. Chciałbym ci znów zaufać, ale nie wiem jak to zrobić... Przepraszam. Chyba będzie najlepiej jak już pójdę
Od wrócił się i zanim młodszy mógł jakkolwiek zareagować oddalił się na bezpieczną odległość.
Kurwa!
Co ja robię?!

Obejrzał się  za siebie, YoungJae stał  bez ruchu wpatrując się w odchodzącego Yongguka, nie widział wyrazu jego twarzy, widział tylko jak zrezygnowany mierzwi sobie włosy.
Yongguk jesteś kretynem.
Kretynem.
Kretynem
KRETYNEM.
Odszedł.


Drogi do hali nie pamiętał, był zbyt zajęty besztaniem siebie za popełnienie największego błędu w swoim życiu. Przez ten cas zaczął już padać ulewny deszcz, a gdzieniegdzie było widać pioruny przecinające niebo.  Większość ludzi pouciekała już do domu, chowając z dworu i z balkonów cenniejsze rzeczy. Wchodząc do hali, pierwsze co ujrzał to mała postać siedzącą skuloną na kanapie. Jego kręcone włosy wystawały spod, założonego na głowę, czarnego kaptura. Gdy tylko zobaczył starszego od razu znalazł się przy nim.
- Gdzie byłeś? - zaczął ostrożnie widząc minę hyunga 
- W parku... - chłopak zdobył się na wymuszony uśmiech i objął młodszego ramieniem 
- Wiesz ile tu na ciebie czekam?! 
- Przepraszam młody, miałem do załatwienia pewną rzecz - mówiąc to popchnął go lekko w stronę zajętej wcześniej przez Zelo kanapy, usiedli koło siebie.
- Rozmawiałeś z YongJae hyungiem, prawda? - spytał Zelo przenosząc spojrzenie, z pomazanej sprejem ściany, na Banga, który po chwili przytaknął i spuścił wzrok.
- Nie przejmuj się nim... Pamiętaj, że masz zawsze mnie! - uśmiechnął się do niego szeroko a starszy rozczochrał jego jasne włosy.
- Zobaczymy, kiedy znajdziesz sobie dziewczynę - uśmiechnął się delikatnie do niego
- Już niedługo, ale i tak to ty zawsze będziesz moim hyungiem - odparł - Masz o tym nie zapominać! - stuknął kilka razu palcem w miejsce nadruku na koszulce - Zrozumiano?
- Przyjąłem - odpowiedział Bang a Zelo się roześmiał.
Ten dzieciak potrafi cieszyć się ze wszystkiego...
Gdybym ja tak potrafił...

A za dzień - już się nie spotkamy
A za miesiąc - już się zapomnimy
A za rok - już się nie poznamy

Ja za dzień - będę cię potrzebował 
Za miesiąc - będę z tobą tęsknił
A za rok - będę dalej cię kochał


THE END wątku Bangjae



One Shot - ciąg dalszy nastąpi.....

niedziela, 17 maja 2015

B.A.P - One shot (X)

 KyoRim wita!!
Na początku chcę bardzo podziękować pewnej osóbce, która mi poprawiła tą część, przynajmniej jest bez błędów :D
 Co do treści, chciałam zobrazować sytuacje jaka panowała w życiu Yongguka.. zrobiłam z niego taką kalekę że... no, lepiej powstrzymam się od komentarza...
Ale wy nie musicie! Piszcie co tylko chcecie! 
Vkooka przekładamy! Po raz kolejny! Z premierą prologu zalegam już ponad miesiąc, ale nie wstawię póki nie skończę tej serii.
Miłego czytania! 
ps. Kyo zaczyna karierę jako pisarka one shotów , proszę o wyrozumiałość :D
_______________________________________________________________


Wspomnienia, które wracały za każdym razem, gdy patrzył na zawieszkę swojego łańcuszka, wdzierały się do jego głowy jak nieproszeni goście, powodując mocny ścisk gdzieś w okolicy serca. Mały krzyżyk ze srebra, mający jedno z ramion ułamane wydawał się tanią podróbką kupioną na bazarze, ale to było jedyne, oprócz hali, co Yonggukowi pozostało po rodzinie. Jego ojciec był jednym z założycieli gangu, jedną z najważniejszych i najbardziej cenionych osób w przestępczym świecie. Zawsze na te bardziej niebezpieczne akcje zakładał go, by jakimś cudem uchronił go od złego losu i pecha,  tak było i tego dnia. Tego dnia, kiedy zaprowadził go do domu Junhong i zostawił na całą noc by odbić brata i żonę z rąk bandytów, też miał na sobie ten krzyżyk. I tylko ten krzyżyk przekazano mu, gdy akcja się zakończyła. Starszy Bang miał wypadek. Kiedy uciekał jakieś dziecko wbiegło na ulicę. Wymijając je, wpadł prosto w pułapkę zastawioną przez policję, jednocześnie oddając się w ich ręce. Yongguk nie miał pojęcia co tam się dokładnie stało, jednak mógł sobie wyobrazić, jak strzelają do niego z zimną krwią, nie dając czasu na wyjaśnienia. Ostatni raz widział go, gdy wyglądał przez okno w pokoju Zelo i patrzył jak odchodzi.
Miał być dzielny. Miał się trzymać.
Jednak wtedy, zaraz po jego odejściu, poczuł łzy w oczach. Patrzył w swoje odbicie w szybie, nie wiedząc co zrobić. Zelo czekając, aż jeszcze jeden z ich przyjaciół do nich dołączy, co chwilę próbował go jakoś zagadać, jednak nic z jego prób nie wyszło. Chłopak nic nie wiedział o tym, że tato jego najlepszego przyjaciela jest członkiem gangu i że tej nocy właśnie jego przyjaciel został na resztę życia skazany na siebie. Następnego dnia rano Yongguk siedział na materacu, który zajmował w nocy i patrzył przed siebie. Zawołała go babcia Zelo, była bledsza niż zwykle i trzęsły się jej ręce, a głos miała drżący. Chłopak pełen złych przeczuć, nie zwrócił uwagi na to, że Daehyun do nich nie dołączył i zszedł na parter. Widział zasłaniającą usta babcię Junghona i jednego ze znajomych jego ojca siedzących na kanapie. Nie musiał nic mówić, taty z nim nie było. Chłopak poczuł łzy cisnące się do oczu, gdy zacisnął dłoń na zawieszce łańcuszka, który przekazał mu mężczyzna. Wtedy poczuł, że Zelo, mimo tego,  że miał dziewięć lat, kładzie ręce na jego ramionach i obraca do siebie, ściskając mocno. Młodszy płakał razem z nim, przez długi czas.
Yongguk poczuł wściekłość rosnącą w jego piersi, grożąc wybuchem.
Każdy przechodził kiedyś własny koniec świata
Dla mnie świat skończył się dwa razy
Wtedy i teraz
Zacisnął ręce w pięści, gdy w jego głowie znów pokazał się obrazek YoungJae
Nie ufaj nikomu
Nie okazuj uczuć
Ojciec miał racje. Zawsze miał racje. Ile by dał by znów go spotkać i przyznać mu ją.. Ile by dał by powiedzieć mu, że kontynuował działalność gangu by w dalszym ciągu szukać brata i matki... Może jego rodzina gdzieś jeszcze była...
Pozwolił, by kilka wspomnień znów wdarło się do jego głowy. Znów zobaczył jego brata, mamę, ojca, znów widział YoungJae, Daehyuna, którego odwiedzali razem z Zelo, gdy ten miał jakiś wypadek.  A potem przyszła szarość, całonocne wpatrywanie się w sufit lub okno, rozmyślanie. Dziesięcioletnie dziecko problemy odbiera zupełnie inaczej niż dorosły. 
Teraz przynajmniej wiem o jaki wypadek chodziło...
Westchnął i zmierzwił włosy. Przypomniał sobie wzrok chłopaków, gdy siedział zamknięty w celi. Czy było im go żal? Z pewnością. Był liderem, dowódcą, który miał za zadanie prowadzić swoją grupę coraz dalej, nie pozwalając sobie na żadne kłopoty. Wyszło jednak inaczej. Został zdradzony. Zaufał komuś, kto okazał się zdrajcą. To był cios, który spowodował otwarcie się kłódki na skrzyni ze wspomnieniami, o których chciał zapomnieć.
Jak ja mogłem tego wszystkiego nie widzieć?!
"Byłeś taki ślepy..."
Był pewien moment, który pamiętał. Jednego dnia, kiedy razem z chłopakami spotkali się w hali zobaczył, że jeden z nich znika w korytarzu prowadzącym do sypialni Yongguka. Nie mając pojęcia dlaczego, poszedł za nim. Wszedł do pomieszczenia w momencie, kiedy chłopak zamykał torbę leżącą na łóżku
- YoungJae, co ty tu robisz? - spytał, a chłopak odwrócił się wystraszony.
- H-hyung - zakłopotany przejechał ręką po karku i spuścił wzrok. - Myślałem, że zostawiłem tutaj telefon..
Jak ja mogłem mu uwierzyć?
JAK?!
Tego dnia torba trafiła w ciemny kąt pokoju i leżała tam zapomniana do dnia w którym wyszli z aresztu. Bang, przypomniawszy sobie o tym zdarzeniu, przeszukał wszystkie kieszenie, aż w końcu znalazł małe, białe urządzenie podobne do słuchawki, które podłącza się do telefonu. Co wtedy poczuł?
Świadomość, która w niego uderzyła pozbawiła go tchu niczym przypierająca do ściany kula ,czuł żal w każdej komórce jego ciała. Złość wyrywała się z piersi, prosząc o wypuszczenie. Jedna myśl ciągle dźwięczała w jego głowie, krzyczała krzykiem katowanego męczennika, nie dając o sobie zapomnieć. Jedno słowo powtarzane w kółko, aż do znudzenia nie dawało mu spokoju. Pytanie, na które nie miał nigdy znaleźć odpowiedzi, błądziło w jego myślach korytarzami umysłu, szukając wyjaśnienia. Czuł kolejny raz, że oddala się od rzeczywistości zimnymi łapami ciemności zaciągany w nicość.
Dlaczego?
Pytanie znów pojawiło się w jego głowie.
Dlaczego tak się stało?
Dlaczego pozwoliłem by tak się stało...?
Z rozmyślań wyrwał go głośny dzwonek komórki leżącej obok niego na kanapie. Widząc przychodzące połączenie, zesztywniał. Wpatrywał się nie dowierzającym i zaskoczonym wzrokiem w ekran komórki, kilka razy czytając imię osoby, która do niego dzwoniła, by mieć pewność, że przez tok jego myśli, nic mu się nie przewidziało. Po chwili zapanowała cisza, a na przyciemnionym ekranie pojawiła ikona powiadamiająca o nieodebranym połączeniu. Wziął komórkę do ręki i odblokował w momencie, kiedy dzwonek kolejny raz przerwał ciszę. Kolejne przychodzące połączenie od tej samej osoby. Czuł, jak nagle jego ręce zaczęły drżeć, a głos jakby uwiązł mu w gardle, po chwili wahania kliknął zieloną słuchawkę.
- YoungJae...? - spytał, słysząc znajomy głos.

czwartek, 14 maja 2015

EXO - "O wilku mowa..." Kai X D.O

"Może ty mi będziesz to przez tela dyktować? Bo ty jak coś napiszesz z zeszycie i chcesz przepisać na bloga to coś zawsze zrypiesz" ~ JołjołKuje Cie!
Bardzo dobry pokaz wiary w moje umiejętności, dziękuję xD
One shot napisany w momencie gdy SziZgon pisała mi zarys pewnej scenki, tak trochę mi się nudziło a że nigdy nie pisałam takiego typu scenek to proszę o wyrozumiałość i wybaczenie jeśli jednak coś zepsułam ;_;
Tak więc zapraszam na pierwszy one shot od KyoRim!
W sumie to taka miniaturka....
Kit z tym, pozostaw komentarz a wrażeniami i info czy się nie załamałaś/eś! :D 

____________________________________________________________________
Za godzinę miał zacząć się koncert  a zespół pół godziny temu miał być już na arenie. Mimo zamiarów nadal byli w dormie.Mając w zespole osoby takie jak Chanyeol, który układał włosy ponad godzinę i Sehun, latający po całym mieszkaniu szukając poszczególnych części swojej garderoby trudno było się nie spóźniać, gdy w kwestii przygotowania byli skazani na siebie. 
Kyungsoo stał w łazience przed lustrem układając lekko wilgotne włosy w miarę wyjściową fryzurę. Na pralce czekała na niego czerwona bluza z białym napisem i biała czapka przyozdobiona złotymi ćwiekami.
- Po co ja właściwie układam te cholerne włosy? - spytał sam siebie zakładając na głowę czapkę. Spojrzał ponownie w lustro, przyjrzał się swoim rysą twarzy, pełnym ustom i ciemnym oczom i po raz pierwszy na prawdę zatęsknił za ich stylistką. Mogłaby być zupełnie niewidoma a i tak lepiej by narysowała kreski niż on sam sobie w dobrym oświetleniu przed lustrem. 
Sięgnął po opakowanie z kolorowymi soczewkami leżące na półce koło lustra i schował je do kieszeni czarnym rurek po czym zabrał się za rysowanie czarnych kresek na powiekach. 
- Kto wymyślił, żeby chłopak miał się malować?! - spytał swojego odbicia w lustrze - Tak, też nie mam pojęcia.... Pewnie Kai maczał w tej modzie palce.... - przez chwile sie zastanowił 
Czy ja aby nie zwariowałem do tego stopnia, że rozmawiam ze swoim odbiciem?
Jego rozmyślanie  przerwało pukanie do drzwi, z zaskoczenia mało nie wsadził kredki do oka. 
- Czego? Chcesz, żebym oślepł? - spytał intruza wracając do przerwanej czynności
- Sora D.O, wpuścisz mnie? - zza drzwi dobiegł głos jednego z  najbardziej przyjaznych osób z zespołu i  najbardziej pożądanych osób z SM. Zaraz obok Lee Taemina oczywiście. Pożądany z pewnością nie przez same kobiety, ale i przez mężczyzn, ale o tym fakcie wiedział chyba tylko Kyungsoo.
- O wilku mowa.. - mruknął sam do siebie -  A co będę z tego miał? - dodał głośniej by chłopak mógł go usłyszeć 
- Satysfakcje...? - chłopak zaśmiał się - Słuchaj zostawiłem czapkę na szafce
Chłopak westchnął i przekręcił łucznik pozwalając na wtargnięcie do środka ciemnowłosego chłopaka, znanego jako Kim Jongin, ubranego podobnie do niego. Miał na sobie czarne jeansy i czerwoną bluzę. Tym razem jako soczewkom jego oczy przybrały kolor ciemnej żółci a na ustach malował się szeroki uśmiech.
Chłopak kolegował się z D.O jeszcze przed debiutem, inni musieli się poznawać, szukać wspólnych tematów i spędzać ze sobą mnóstwo czasu by się do siebie przyzwyczaić a oni? Oni po prostu się sobie przedstawili i już kilka dni potem mogli stwierdzić, że ich przyjaźń może  przetrwać trochę dłużej niż się mogło wydawać. Teraz mijał trzeci rok. 
W połowie drugiego Kyungsoo zaczął się zastanawiać czy aby nie za bardzo polubił Jongina, do tej pory nie znał odpowiedzi. 
- Bierz szybko i znikaj - powiedział chłopak pokazując kredką w stronę białej czapki leżącej na szafce niedaleko umywalki. 
Kai jednak miał inne zamiary, lustrując go spojrzeniem podszedł do starszego z każdą  sekundą zbliżając się na niebezpieczną odległość. Mógł bez trudu poczuć świeżo użyte perfumy młodszego.
W pierwszej chwili miał ochotę uciec i zapomnieć o wyrazie twarzy Kima gdy złączył ich usta w pocałunku  i to, że poczuł przechodzący dreszcz po całej długości jego kręgosłupa gdy odwzajemnił pocałunek a ten z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej brutalny i zachłanny. 
Co sie dzieje?
Poczuł dłoń wplatającą się w jego włosy, która po chwili mocno się zacisnęła przypadkowo ciągnąć za pojedyncze kosmyki. Poczuł własny jęk podniecenia gdy chłopak powtórzył czynność, przyciągnął go do siebie  i wsunął język w jego usta. Penetrując nowo poznane miejsce wodził nim po jego podniebieniu. Po chwili pchnął go na drzwi, jednocześnie je zatrzaskując. D.O wplótł ręce w jego idealnie ułożone włosy rozwalając je tym samym. Gdzieś rozległ się dźwięk uderzającej o kafelki kredki do oczu, która zapomniana przez chłopców potoczyła się pod szafkę. Młodszy oparł ręce na ścianę po obu stronach chłopaka uniemożliwiając mu tym samym jakąkolwiek ucieczkę. Po chwili zszedł pocałunkami niżej, składając je na jego szyi i wodząc palcami po jego nagim torsie tym samym powodując kolejne dreszcze przechodzące po ciele Kyungsoo. Słyszał jego przyśpieszony oddech i czuł mocno bijące serce. Na pamiątkę zostawił po sobie kilka malinek po czym całować go jeszcze niżej, przez obojczyk przechodząc do dolnej części brzucha. Z ust chłopaka wydarł się urwany jęk, Kai zaśmiał się do siebie i powrócił do ust starszego. Ponownie wpił się w nie i czując znajomy dotyk języka przygryzł go. D.O znów czując usta młodszego zacisnął dłoń na jego przedramieniu, wbijając paznokcie w jego skórę, która po chwili wtargnęła pod czerwoną bluzę okrywającą ciało Jongina. Ile kobiet oddałoby wszystko by to ich pocałował tak jak teraz całuje jego.... Młodszy przejeżdżając paznokciem ponad linią jego spodni i przygrywając wargę chłopaka, doprowadzając go tym samym do obłędu, odsunął się od niego.
- To zaliczka za przeszkadzanie w szykowaniu się do koncertu - wyszeptał patrząc na zdezorientowanego chłopaka regulującego oddech a na jego usta wstąpił szeroki uśmiech - Pełnej zapłaty dokonam po koncercie hm? - puścił do niego oczko i złapał białą czapkę leżącą na szafce. Chłopak złapał za klamkę jeszcze na chwilę się odwracając do niego 
- A, i następnym razem zanim wpuścisz mnie do łazienki, upewnij się, że jesteś całkowicie ubrany - zauważył przejeżdżając niezdarnie ręką po nagim torsie chłopaka - Bo może się to dla ciebie źle skończyć...
Uśmiechnął się i zostawiając chłopaka chwilowo niezdolnego do wypowiedzi chociażby słowa wyszedł z pomieszczenia cicho zamykając drzwi.

czwartek, 7 maja 2015

B.A.P - One Shot (IX)

KyoRim powraca z nową częścią tej historii!
 Po wejściu do domu ujrzałam, że brakuje mi bardzo ważnej rzeczy a mianowicie modemu do internetu! Ale mówię do siebie "To, że mama chciała Ci zrobić na złość to nic, dasz rade bez internetu, w końcu napiszesz nową część"
I tak o to wyjaśniłam dlaczego nowa część pojawiła się po 4 dniach a nie miesiącu....
Porywające czyż nie?

Ostrzegam za bardzo się wczułam i niektóre porównania są dość dziwne więc miejcie to na uwadze hm?
Co do następnej sprawy, ogólnie chcę wyjaśnić wątek z wypadkiem i wgl z tą "linią" dodatkową, że tak nazwę, żeby się wyjaśniło dlaczego YoungJae siedział w ich grupie :)
Tak, wiem, ja potrafię zawsze znaleźć jakiś pretekst żeby zrobić z ff modę na sukces
Ale ja wiem, że to lubicie i ja też was też bardzo sarang <3 
Więc, życzę wam miłego czytania mojej wydzierganej w bólu, spowodowanym brakiem  internetu, części!

Zostaw po sobie komentarz!
_____________________________________________________________


Miał zamknięte oczy, jego serce biło szybciej niż zwykle, jakby znów błagało rytmicznymi uderzeniami o wypuszczenie.  Cieszył się, że jest już w rzeczywistym świecie i nic co czuje i widzi nie jest wymyślone przez jego wyobraźnię. Myślał, że etap traumy, przywoływania co noc tych samych obrazków, kurczowe zaciskanie pięści na kołdrze i budzenie się z krzykiem już minął. Jednak się mylił, jego niewiedza i naiwność znów z niego zakpiły. Znów śniło mu się to wydarzenie. Widział wszystko jakby to było poprzedniego dnia. Każda sekunda, każdy ruch, każdy spowolniony ruch... 
 Zero ucieczki. Zero reakcji.
Sumienie nie daje ci spokoju prawda?
Może już czas wyciągnąć ze skrzyni stare pamiątki?
Może w końcu poczujesz się normalnie?
Może jednak mnie nie znienawidzą.....
Tyle lat minęło...
Wsłuchiwał się w ciszę zmąconą tylko kilkoma oddechami, tak pięknie brzmiała. Nie słyszał już obijającego się po jego czaszce, i przeszywającego jego umysł we wszystkie możliwe strony, szczęku metalu i krzyków. Wiedział gdzie jest i co się stało, jednak, mimo tych wydarzeń poprzedzających ten dzień czuł się bezpiecznie. Czuł też przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele. Otworzył oczy i omiótł spojrzeniem celę. W pomieszczeniu o szarych, smutnych ścianach, mających za zadanie jeszcze bardziej przygnębia więźniów było jaśniej niż w momencie, kiedy do niej trafił, przez lufcik pod sufitem wpadało blade światło oświetlając kontury rzeczy i tworząc wymyślne cienie więźniów zajmujących przeciwną ścianę. Przesłuchanie ich musiało nie pójść po myśli policjantów, bo w ciągu, kiedy on spał przeszli do ich celi Yongguk i siedzący obok niego Zelo.
- Daehyun...? - usłyszał z ponad swojej głowy głos Himchana. Dopiero wtedy zorientował się dlaczego jest mu tak ciepło. Przylegał do chłopaka jedną trzecią swojego ciała i opierał głowę na jego ramieniu. Jego ręka także mocno ściskała przedramię starszego jakby kurczowo próbował się trzymać rzeczywistość - To trochę boli....
Daehyun z przerażeniem odskoczył z jego objęcia na pewną odległość.  Jego wzrok przebiegał między sarnimi oczami starszego a jego zaczerwienionym, przez uścisk Daehyuna, ramieniem.
- Nie chciałem cię obudzić - powiedział Himchan przepraszającym tonem obdarzając go jednym z jego uspakajających spojrzeń.
- Przepraszam - odpowiedź, która padła z jego ust sama go zaskoczyła. Widocznie jego podświadomość bardziej wiedziała w jakie wyrazy miały ułożyć się jego usta
- Za co mnie przepraszasz? - chłopak się uśmiechnął a Daehyun miał wrażenie że stado motyli właśnie wszczęło panikę w jego żołądku latając we wszystkie strony powodując wewnętrzny dreszcz i zdobiąc jego jasną skórę gęsią skórką.
- Miałem sobie pójść - spuścił głowę nakazując sobie więcej nie patrzeć na ten uśmiech. Odsunął się jeszcze kilka centymetrów, tak, że koc który ich okrywał osunął się z niego. Momentalnie zrobiło mu się zimno.
- Nie przepraszaj... Po prostu tak jakby nie czułem ręki - powiedział masując sobie przedramie, po chwili złapał róg koca, który był po stronie Daehyuna i zaciągnął go na jego kolana. Znów na niego spojrzał. Znów się uśmiechał. Znów jednym z tych uśmiechów, na które się patrzy i nie chce się przestać.
 - Ile my tu już siedzimy? - Zelo podkulił kolana i szczelniej owinął się kocem.
- Kilka dni.. może tydzień - odpowiedział mu starszy Kim bawiąc się swoimi palcami.
- A on dalej... - spojrzenie najmłodszego powędrowało na Banga siedzącego w kącie pomieszczenia. Patrzył przed siebie gdzieś w przestrzeń jakby nie słyszał, albo nie chciał słyszeć, że o nim mowa. Miał zaciśnięte pięści a mimika jego twarzy wcale się  nie zmieniała. Jakby był obrazkiem. Jakby ktoś namalował go w pewnej sekundzie jak tak sztyletował wzrokiem ścianę przed sobą i tak zostawił.
Przeżywa...
Tak bardzo to wszystko przeżywa...
A co jeśli stanie się to co WTEDY ?

Nie mógł do tego dopuścić. Nie mógł znów stracić przyjaciela, tak jak wtedy, na kilka miesięcy.  Teraz może byli zamknięci ale byli wszyscy razem. A wtedy? Wtedy Yongguk  był zamknięty w czterech ścianach swojego świata i ani myślał je opuszczać.  Daehyun dobrze znał to uczucie. Przecież to przez niego wtedy wszystko się wydarzyło. Przez niego teraz wszyscy tutaj są.
Himchan pokiwał głową, ale jego odpowiedź uprzedził trzask wydobywający się zza zamkniętych na kilka zamków drzwi. Spojrzenia całej trójki powędrowały na metalowe pancerne drzwi z których zamków dobiegały skrzypnięcia i dźwięk mechanizmu. Trzymali ich w takim zamknięciu jakby przyjamniej zabili papieża. Tylko Yongguk dalej wpatrywał się w przeciwną ścianę. Dalej idąc tunelem w stronę swojego świata, dalej coraz bardziej odpychając się od rzeczywistości porzucał swoich przyjaciół zamykając wrota przez które można było do niego dotrzeć
Mam szansę...
mogę z nimi porozmawiać

Drzwi otworzyły się a ich oczom ukazał się JongUp którego prowadzili dwaj policjanci. Chłopak miał na rękach kajdanki, które przy każdym ruchu wydawały dziwny dźwięk, jego ubranie było brudne a włosy rozczochrane, mimo to uśmiechał się delikatnie.
Teraz mam szansę...
Daehyun podniósł się z ziemi i zrobił kilka kroków w stronę nowych gości w ich celi pragnąc jak najszybciej wydostać się z czterech, szarych ścian, które z każdą minutą były coraz bliżej niego śmiejąc się z jego strachu i wytykając go palcami.
- J-ja chciałbym porozmawiać ... - zaczął ale jeden z mundurowych mu przerwał:
- Masz tu całą gromadkę, rozmawiaj z nimi
- ... z policjantem prowadzącym naszą sprawę. - dokończył czując przypływ odwagi. Nie chciał dać się tak szybko spławić. Od tego zależało, czy będą siedzieć kolejny tydzień albo i więcej w szarym pokoiku
- Nie ma go teraz - policjant niedbale machną ręką w jego stronę
- Wiem, że jest - odpowiedział natychmiast
- Nawet jakby - facet pchnął Moona wgłąb celi, spiął z powrotem kajdanki i schował klucz do kieszeni - i tak was nie wypuści dzieci - ostatnie słowo zaakcentował jakby dla podkreślenia, że to oni tu rządzą a piątka chłopców siedząca na betonowych podłogach jest niczym w porównaniu z nimi.
- Chcę porozmawiać o wypadku z dwa tysiące trzeciego 
Na wspomnienie wypadku Bang podniósł głowę nagle bardziej zainteresowany trwającą właśnie rozmową. Kątem oka zobaczył jak JongUp kiwa przecząco głową, jakby dawał mu ostrzeżenie. Ale nic nie zrobił. W głębi duszy chciał żeby wszystko się wydało, Daehyun to wiedział.
- Chłopcze... - tym razem odezwał się drugi policjant, znacznie wyższy i młodszy od swojego towarzysza - mamy ważniejsze sprawy niż pogaduszki z nastolatkiem o wypadku sprzed kilkunastu lat. Poza tym co ty możesz mieć do powiedzenia?
- Poważnego wypadku - poprawił go jego kolega - Akcja była tak rozpracowana, że nie ma żadnych świadków
- A tylko z takimi szef chciałby rozmawiać.
- Więc nie zawracaj nam głowy.
- Zaprowadźcie mnie do niego - polecił Daehyun patrząc groźnie na dwóch ubranych na niebiesko podstarzałych mężczyzn - Zaprowadźcie mnie albo sam tam pójdę...
Gdy zobaczył cwaniackie uśmieszki na ich ustach, natarł prosto na nich mając nadzieje wydostania się z celi i odnalezienia biura. Odwaga przerodziła się w wściekłość, który był z każdą sekundą był coraz bardziej podsycany strachem.
Jung Daehyun, jesteś idiotą
Poczuł mocny uścisk gdzieś w okolicach łokcia i szarpnięcie tak silne, że zabrakło mu tchu.
- Chcę się z nim widzieć! - wykrzyczał  próbując wyrwać z stalowego uchwytu swoje ręce, jednak dalej próbował przedostać się między dwoma policjantami na korytarz. Miał łzy w oczach.
Chcę stąd wyjść!
Duszę się!

Poczuł jak ktoś go łapie delikatnie za ramiona i odciąga. Jednocześnie jego ręce doznały błogiego uczucia możliwości ruszania palcami.
- Dae... daj spokój i tak cię nie wypuszczą - usłyszał cichy szept koło ucha. W jego wnętrzu właśnie coś się przewracało i paliło w każdy centymetr skazując na bolesne błaganie o litość. Chwilowe westchnienie paliło go w szyję.
Nie wytrzymam....
- Muszę stąd wyjść - powiedział siląc się na spokój. Odwrócił się do Himchana strącając jego ręce ze swoich ramion. Chłopak wpatrywał się w niego współczującym wzrokiem. - Muszę. Rozumiesz? Muszę.
Czuł jak łzy coraz bardziej napierają, jakby pragnęły spłynąć po policzkach coraz niżej i niżej aż w końcu spaść, gdzie czeka ich śmierć, której nawet nie były świadome.
Tylko ja mogę powiedzieć jak było...
- Jedyne co musisz teraz to siedzieć spokojnie do waszego kolejnego przesłuchania - zza jego pleców rzucił jeden z policjantów. - a nie pierdolić o wypadku.
- To ja jestem tym świadkiem! - krzyknął odwracając się i patrząc nienawistnym spojrzeniem prosto w oczy jednego z jego , już teraz, wrogów. Czuł spojrzenia sześciu par oczu na sobie, każde było jak dodatkowy kilogram noszony na zmęczonych ramionach, czuł jak się kurczy pod naporem tych kilogramów  - Ja jestem tym świadkiem...  - dodał ciszej wracając do poprzedniej pozycji  czując, że przegrał walkę ze łzami. Kilka kropel leniwie pomknęło po jego policzku  po czym spadły i roztrzaskały się o beton. - Ja, ja jestem...
Zamknął oczy gdy Himchan z powrotem go do siebie przyciągnął, pozwalając ukryć zawstydzoną twarz w jego ramieniu. Dusił się. Miał wrażenie jak czarne pokiereszowane dłonie, nazywane też jego własnym poczuciem winy, zaciskają się na jego gardle odcinając dopływ powietrza.
- Przepraszam - powiedział do niego zduszonym głosem nie mając pojęcia czy chłopak cokolwiek usłyszał. Jedyne o czym teraz myślał, to to, że pierwszy raz od kilkunastu lat wrócił do tego zdarzenia. Czuł się jakby ktoś właśnie odkrył jego największą tajemnicę, sekret i rozpowiedział światu. Wypadek nie był sekretem, Daehyun nie chciał wracać do tego dnia, dlatego nigdy nie wspominał o tym. A teraz? Teraz wszyscy wiedzą, że to przez niego przesiedzieli tydzień w areszcie i prowizorycznym więzieniu bo byli tymi "najniebezpieczniejszymi". Wszystko przez niego. Wszystko.
Gdybym tylko wtedy się nie ukrywał...
Gdybym nie przeszedł tego załamania...
Nie poznałbym go....prawda?

- Dae, nie płacz okej? - wyszeptał do jego ucha, jego głos drżał, jakby z trudem wymawiał słowa. Młodszy miał wrażenie, że usłyszał nutę zawodu i rozczarowania w tonie jego głosu, to jeszcze bardziej przyćmiło jego jasne myślenie i spiętrzyło poczucie winy - Nie możesz płakać jasne?
Pokiwał głową. Jego ciepło, jego oddech. Dlaczego nie mógł zostać już tak na zawsze? Czując go obok? Napawając się jego ciepłem, oglądać jego uśmiech i słuchać uzależniającego głosu? Potrzebował tego. Potrzebował tak bardzo jak zapałka płomienia,  księżyc gwiazd jak kwiat wody. Miał wrażenie, że bez tego umrze. Pogrzebie się w ciemnościach nie mając nawet nadziei na chociażby małe światełko.
Himchan...
On mnie nie znienawidzi prawda?
- C-co teraz będzie? - spytał Daehyun wracając do rzeczywistości, która jak gruby, mokry płaszcz opadła na jego ramiona przygniatając go tym samym. Poczuł jak jedna z kajdanek zaciska się na jego nadgarstku. Wpadł w panikę. Cała odwaga go opuściła machając na pożegnanie białą chustką i uśmiechając się przebiegle. Co jeśli go zamkną? Tylko dlatego, że widział całe zamieszanie, cały przebieg akcji?
- Teraz pójdziesz i opowiesz wszystko co wiesz, tak? - powiedział łagodnie chłopak za którego dałby się pokroić.
Boje się...
A co jeśli oni coś znaleźli?
Coś co nie będzie się zgadzało z moimi zeznaniami?
Boje się...

- Tak.. - wyszeptał kiwając głową - Tak, tak, tak...
- Młody, za mną, i bez żadnych numerów - ktoś pociągnął go zwiększając odległość między nim a Himchanem.  Zaglądał przez ramię na chłopaka stojącego po środku celi z opuszczonymi rękami, póki stalowe drzwi nie zatrzasnęły się pozostawiając go samego sobie.
Teraz będzie dobrze.
Teraz na pewno będzie dobrze.
Kiedyś musiało do tego dojść.
Teraz trauma wróci...
Teraz znów zaczną się sny...
Okłamałem ich... Skrywałem tajemnicę...
Tak długo...
Przyznałem się...
Yongguk, jak on na to zareagował?
Czy on to pamięta?
Jak na to zareaguje?
Przecież właśnie idę wydać jego własnego ojca...
 
ciąg dalszy nastąpi...

poniedziałek, 4 maja 2015

B.A.P - ONE SHOT (VIII)

 Witam zacnych czytelników!
Wiem, że tego w mv nie było ale jak już można zauważyć scenki z mv się skończyły i dopisuje własne zakończenie, żeby nie było nie? :D 
Ostrzegam, że rozdział/część (niepotrzebne skreślić) w przeciwności od poprzedniego jest dłuższy 
Ale myślę, że wam się spodoba ^^
Zostaw po sobie komentarz!
Większość części powstała przez pewnego Rufusa
 Jakby co to Bang jest tam gdzie Himchan.
Szybko przechodzimy do treści :

________________________________________________



- Imię i nazwisko - rzucił podstarzały siwiejący policjant patrząc groźnie na siedzącego przed nim chłopaka -  Od kiedy jesteś w gangu?
- Będziesz grzecznie odpowiadał na pytania to będziemy mieli szybko wszystko z głowy -  powiedział -  a jak nie będziesz i tak wyciągniemy z ciebie prawdę.
Ciemnowłosy popatrzył po twarzach mężczyzn i zaczął bawić się spoconymi palcami.  Oblizał usta i kilka razy o przełknął ślinę zanim przypomniał sobie prawidłową odpowiedź na pytanie
- J-Jung Daehyun -  powiedział wpatrując się w blat stołu nad którym wisiała lampa.
- Głośniej!
- Jung Daehyun! -  krzyknął nie odbywając wzroku od blatu stołu. W pomieszczeniu panował straszny zaduch jakby nikt nigdy go nie wietrzył,  nie było tu nawet czym wietrzyć, brakowało chociażby małego lufcika jedyne co znajdowało się w ciemnym pokoju to duże weneckie lustro na pół ściany zza którego mógłby obserwować go każdy,  szafka z dokumentami i różnymi dziwnymi przyrządami których celu użycia nie chciał znać.  Dwa krzesła,  ustawione po dwóch stronach stołu nad którym wisiała jasno świecąca lampa.  Oświetlała tylko stół,  jedynie cienie były rzucane na podłogę.
- Ile jesteś w gangu? -  powtórzył pytanie z naciskiem starszy policjant
- Kilka lat...
- Co wiesz o zamieszkach w osiemdziesiątym siódmym na ulicach Seulu?
- Nie wiem. Nie wiem nic.
- KŁAMIESZ! - krzyknął drugi uderzając pięścią w stół.  Chłopak poczuł krople potu spływające po karku
- N-naprawdę. Mnie nawet wtedy na świecie nie było!
Młodszy policjant westchnął.
- Wypadek w dwa tysiące trzecim? Rozstrzelani trzej policjanci napad na główny komisariat policji, strzelanina w której ucierpiało siedemdziesiąt osób i zabranie zarekwirowanych broni i potrącenie grupy dzieci?  Coś ci to mówi? 
Daehyun wyprostował się nagle.
Ten wypadek....  
- Zginęło ponad sto osób.
- Mamy świadka.  Niestety nie możemy go namierzyć. -  powiedział niższy bardziej do starszego niż do przesłuchiwanego
- Kogo?  -  spytał przestraszonym głosem,  nagle przybyło mu odwagi. Obaj zwrócili
wzrok na siedzącego na przeciwko nich dziewiętnastoletniego chłopaka.
- Został potrącony.  -  odezwał się jeden - Słuch po nim zaginął. Nie mamy pojęcia gdzie jest i czy żyje,  wiec mógłbyś odpowiadać na nasze pytania jeśli łaska.
Chłopak spuścił głowę.
- Nic nie wiem o tym wypadku.  Nie było mnie wtedy w kraju -  skłamał
 
Upadł zaraz przy wejściu. Cios był tak mocny że miał wrażenie ze przez następne dwa tygodnie będzie czuł odcisk buta na plecach.
Drzwi się zatrzasnęły a chłopak poniósł głowę,  cela była ciemna,  nie było żadnego źródła światła oprócz małego okienka pod sufitem.  Ktoś siedział pod ścianą. Chłopak podniósł się na rękach i podciągnął do pozycji siedzącej. Przetarł oczy.
- Wszystko w porządku? - usłyszał głos z głębi celi
Himchan?
 Poczuł jak na sercu robi mu sie cieplej a cały strach odpływa. Poszedł czworakach w stronę źródła głosu, po chwili natknął się na przeszkodę, która okazała się być chłopakiem, który w tym samym momencie złapał go za brzeg koszulki i pociągnięciem nakazał zajęcie miejsca obok niego. Przez chwilę panowała cisza, po czym poczuł ruch. Himchan dotknął jego dłoni.
- Bardzo boli? - spytał delikatnie ją unosząc - mocno uderzyłeś...
- Tylko tak się wydaje. Nic mi nie jest. - odpowiedział a cisza jak nieproszony gość wstąpiła między nich przerywana tylko odgłosem stukania kropel wody o lufcik w ścianie.
Dotknął mojej dłoni... znowu 
Trybiki w jego głowie zaczęły pracować.
Co to ma znaczyć?
- Odizolowali nas bo już zostaliśmy przesłuchani tak? - spytał Himchan przerywając ciszę a Daehyun mimo ciemności przytaknął na to
- Pytali.... - zaczął analizując w głowie cały przebieg przesłuchania na wspomnienie pytania o wypadek nagle jakby odechciało mu się rozmowy.
- Pytali o rzeczy o których nie miałem pojęcia... - wyszeptał - Ale to musi być coś poważnego, że tak nas traktują. Inni więźniowie mają trochę lżej
- Skąd wiesz?
- Bo nie słyszę krzyków bólu. Jesteśmy w celi w części dla najbardziej niebezpiecznych - odpowiedział - I prawdopodobnie tu zostaniemy.
- Prawdopodobnie?
- Chyba, że najdzie się ten zagoniony świadek - Daehyun mógł sobie wyobrazić jak chłopak mierzwi sobie włosy - a to mało realne zwłaszcza, że nie jest widome czy żyje.
Moje serce...
Młodszy zacisnął pięść na swojej klatce piersiowej czując, mocne uderzenia. Odsunął się od Himchana na kilka centymetrów.
Zbyt blisko,
zbyt blisko...
Jego dłoń wyswobodziła się z uścisku chłopaka i zajęła miejsce na zimnej podłodze.
- Dlaczego tu tak zimno? - spytał po raz pierwszy uświadamiając sobie, że jego skórę pokrywa gęsia skórka
- Awaria prądu, ani światła ani ogrzewania.... zimno ci?
- N-nie... - odwrócił głowę w stronę wejścia i przesunął się jeszcze kawałek. - Jest tu coś oprócz ścian?
- Tylko koce. Od wczoraj tu siedzę. Od wczoraj nie ma prądu, powiedzieli, że może to być dłuższa awaria a rano będą próbować coś naprawić, nawet w dzień ledwo co tu widać...
- Rozmawiałeś z nimi?
- Oni powiedzieli. Chyba tylko tak dla wiadomości - odpowiedział - Daehyun?
- Tak?
Starszy nie odpowiedział, po omacku natrafił na ramię chłopaka, lekko go złapał i pociągnął do siebie
- Hyung, co ty robisz? - spytał prostując się zaskoczony zwrotem przebiegu wydarzeń.
- N-nic... dlaczego się odsunąłeś?  - jego głos był zmieszany, a ręka puściła ramię
Chłopak westchnął
- Wiem jakie relacje nas łączą w normalnym życiu, ale teraz jesteśmy zamknięci.... a tobie jest zimno... - próbował wytłumaczyć swoje zachowanie a młodszy pragnął tylko poczuć jego ciepło.
Co to ma znaczyć?
Himchan zachowywał się przyjacielsko wobec wszystkich z ich grupy. Coś złego się działo? Himchan! Ktoś miał kłopot? Himchan!
Jednak nie na wszystkich jego gesty dobrze działały. Jung Daehyun zawsze musiał się oszukiwać że dotknięcie, nawet przypadkowe nie wzbudza w nim żadnych emocji. Kiedyś, dawno temu postanowił, że przeczeka zauroczenie i wszystko będzie w porządku. To było zaraz po jego załamaniu.
Zaraz po TYM.
Ale czas się dłużył, a i żadne uczucie nie chciało go opuścić.
Relacje, które nas łączą w normalnym życiu...
Po pierwsze żaden z chłopców nie miał normalnego życia. Każdy przeszedł to, co przeszedł i na swój sposób przeżywa.
Co mnie z tobą łączy...?
Oblizał usta i zmierzwił włosy
Przecież....
Usłyszał chrząknięcie
- Przepraszam, zapędziłem się... wykorzystuje sytuację, żeby być z kimś blisko... - powiedział szeptem źle rozumiejąc reakcję chłopaka - Nie chciałem, przepraszam... Po prostu czasami mi tego brakuje
- Nie przepraszaj - przerwał mu doskonale znając jego sytuacje, chłopak odkąd pamięta był sam, w przeciwieństwie od innych on nie wychował się w normalnej rodzinie
- Dae, wiem, że źle zrobiłem
- Nie. - powiedział stanowczo przysuwając się do niego - Zimno mi...
Dlaczego przy tobie jestem taki nieśmiały? 
Dlaczego coś mnie blokuje?
Himcham słysząc to, lekko ujął jego dłonie i poprowadził po swoim ramieniu i torsie*
- Połóż się, jest późno - polecił a młodszy posłusznie wykonał jego polecenie
Nie ważne co nas łączy w "normalnym życiu"...
 Położył głowę na jego ramieniu i przysunął się jeszcze bliżej a ten wziął leżący niedaleko nich koc i okrył ich.
Teraz jesteśmy tu i nic nie jest normalne.
Chłopak słyszał bicie serca, ale nie miał pojęcia czy to jego czy chłopaka obok
Mógłbym tak zawsze...
Jego ręka próbowała, z marnym skutkiem znaleźć dłoń Himchana. Chciał go dotknąć, karcił się w myślach za to zachowanie, ale chciał sprawdzić jeszcze raz jaka jest w dotyku jego dłoń.
- Co ty robisz? - spytał starszy łapiąc go za nadgarstek
Jesteśmy zamknięci...
Co ja wyrabiam?! 
- Posiedźmy tak przez jeszcze chwilę, a potem wezmę jeden koc i pójdę gdzieś dalej - zabrał rękę i zamknął oczy
- Dlaczego dalej?
- Nie mogę, nie potrafię - wyjąkał
- Czego nie możesz?
Być tak blisko!
Nie wiem co się dzieje, dziwnie się czuję, gdy jestem tak blisko ciebie... 
Chcę się odsunąć ale też chcę trwać w twoich ramionach już zawsze  rozumiesz mnie? 
- Nie ważne... Po prostu zaraz odejdę dobrze? - odpowiedział
Ja sam siebie nie rozumiem...

Trzymali go za ręce wykręcone za plecami uściskiem który mógłby zgnieść skałę. Mimo to wyrywał się we wszystkie możliwe strony. Nienawidził być skrępowany w żaden możliwy sposób a już na pewno nie taki. Chciał wyswobodzić ręce, jednak każda próba kończyła się jeszcze mocniejszym objęciem. Wszędzie panowała ciemność jedynie rozpraszana przez latarki. Krzyczał. Głośno. Krzyczał żeby go zostawili. Najlepiej w spokoju. Na przesłuchaniu nie powiedział nic. Siedział i patrzył wprost przed siebie ignorując wszystko dookoła.  Był pewny, że ktoś bardzo przebiegle wrobił jego grupę. A przynajmniej tak mówił. Nikt nie musiał znać prawdy.
Gdyby poznali...
Usłyszał szczęk zamka i skrzypienie otwieranych drzwi. Yongguk rzucił się do przodu, jednak zaraz został zablokowany mocnym chwytem jednego z policjantów, drugi z nich złapał go za szyję podduszając go tym samym i skierował ostry snop światła latarki prosto na jego oczy
Poczuł się jak wtedy, kilka dni temu w metrze gdy YoungJae pokazał swoją prawdziwą twarz.
Nienawidzę go.
Próbował wziąć głębszy oddech
Brakuje mi go...
Ale go nienawidzę. 
- Będziesz się zachowywał? - syknął
Nie wytrzymał
- Jak mam się zachowywać?! - wystękał patrząc nienawistnie w miejsce gdzie miała być twarz policjanta - JAK MAM.... SIĘ ....ZACHO....WYWAĆ? -powtórzył z trudem łapiąc powietrze
Niech mnie zabiją.
-Podziękować wam za rozstrzelanie mi ojca? - spytał i wziął urwany wdech
Poczuł jak uścisk staje się lżejszy, po chwili mógł już nawet poczuć dłonie i poruszać palcami. Także powietrze szybciej docierało do jego płuc a palce z jego szyi zostały zabrane.
- Tak? Dziękuję wam bardzo a teraz możecie się ode mnie odpierdolić. - zacisnął dłonie w pięści
- Uważaj na słowa. - ostrzegł groźnie facet który trzymał jego ręce
- Jak to "rozstrzelać ojca"? - spytał drugi
- Nie twoja sprawa, psie - wycedził przez zaciśnięte zęby i na oślep odepchnął go od siebie
Znów usłyszał skrzypienie drzwi, tym razem już bliżej niż przedtem
- Albo się będziesz zachowywał jak dorosły facet albo będę strzelał. - zagroził jeden a w mroku dało się zobaczyć błysk broni. Bang korzystając z okazji złapał lufę pistoletu i przystawił do swojej skroni.
- Strzelaj. - powiedział
Przynajmniej mi ulżysz.
- NO STRZELAJ! - krzyknął a dźwięk jego rozedrganego głosu odbił się echem po betonowych ścianach korytarza
Nie będę musiał myśleć.
Ani o YoungJae...
Ani o swoim zjebanym życiu
ani o tym, że wpędziłem moich przyjaciół do więzienia.
- Strzel... - wyszeptał niemal błagalnie
Ani o YoungJae....
Ale policjant jedyne co zrobił to mocnym ruchem odciągnął  pistolet od jego głowy, wepchnął go do zimnego pomieszczenia i zatrzasnął drzwi.
Chłopak oparł się o ścianę i osunął się po zimnej powierzchni do samej podłogi, równie zimnej jak ściany, podkurczył kolana i schował głowę w ręce.
Usłyszał jakiś ruch wgłębi celi i spokojny oddech przerywający ciszę.
To nie tak miało być....
Nie tak miało się skończyć...













Ciąg dalszy nastąpi.....

***
*nie wiem czy udało mi sie to dobrze zobrazować, chciał mu pokazać gdzie ma się położyć...